Po tym skoku Zakopane zamarło. Stało się najgorsze. Głucha cisza

4 godzin temu
Zdjęcie: Screen Eurosport


To był bardzo gorzki widok. Aleksander Zniszczoł wylądował swój pierwszy skok w konkursie drużynowym blisko, a tłum na Wielkiej Krokwi zamilkł, skocznia pogrążyła się w ciszy. Tak dla Polaków zakończyła się walka o cokolwiek w sobotę. Zajęli piąte miejsce z gigantyczną, blisko 90-punktową stratą do podium. Thomas Thurnbichler na wieży trenerskiej był zawiedziony. Później choćby nie próbował tego ukryć w rozmowie z dziennikarzami.
Chyba nie było jeszcze takiej sytuacji w historii zakopiańskich drużynówek w PŚ, żeby po jednym skoku wszystko w sprawie Polaków stało się jasne. Gdy Aleksander Zniszczoł wylądował na 119. metrze, po Wielkiej Krokwi poniósł się jęk zawodu. A potem zamilkła. Kibice zdali sobie sprawę, iż jest po sprawie. Że kadra Thomasa Thurnbichlera już o nic w sobotę nie powalczy.


REKLAMA


Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę


Twarz Thurnbichlera wykrzywiła się w grymasie. Potem "uśmiechnął się po polsku"
O nic, bo w piątek po kwalifikacjach Austriak mówił, iż "jeśli będziemy mieli dobry dzień, to możemy bić się o podium". Niestety, sobota nie była dobrym dniem Polaków. Nie była choćby dniem słabszym, a dla całego zespołu po prostu bardzo złym. Po pierwszej serii nasza drużyna traciła do tego wymarzonego przez Thurnbichlera podium 38,5 punktu. Do prowadzącej Austrii 71 punktów. To byłaby absolutna przepaść w końcowych wynikach, a co dopiero na półmetku konkursu.
Po skoku Aleksandra Zniszczoła twarz Thurnbichlera tylko wykrzywiła się w grymasie. Potem stał na wieży trenerskiej ze smutkiem, zupełnie zawiedziony. Gdy tylko nieco dalej od Zniszczoła wylądował Kamil Stoch szkoleniowiec wręcz "uśmiechnął się po polsku". To mem, którego bohater uśmiecha się, ale z ironią, przekąsem. W przypadku trenera wiedząc, iż to przez cały czas nie był skok, na jaki stać trzykrotnego mistrza olimpijskiego. I widząc, iż znów wykonał poszczególne ruchy na skoczni z usztywnieniem i sporą presją w głowie. Co prawda, po tym, co zrobili Dawid Kubacki i Paweł Wąsek były już zaciśnięte pięści i nieśmiałe uśmiechy, bo ich forma już na to pozwalała. Ale humoru Austriakowi nie dało się już do końca poprawić.


Reakcje Thomasa Thurnbichlera na pierwszy skok Aleksandra Zniszczoła (z lewej) i Kamila Stocha (po prawej) Screen Eurosport


Drugą serię Polacy mogli oglądać adekwatnie bez emocji. Może to i lepiej dla samych skoczków. Bo zostając bez presji walki o wysoką pozycję, mogli skupić się na sobie i tym, co konkretnie mieli zrobić w swoich skokach. Jednak jeszcze dzień wcześniej Thurnbichler chciał, żeby ta presja rozdzieliła się na ośmiu ramionach czterech zawodnikach. I widać było, iż choćby nie było blisko, żeby tak się stało. A ta presja miała być przecież przywilejem. Tłum na Wielkiej Krokwi zawsze oczekuje, iż uda się powalczyć o coś więcej niż co najwyżej solidne skoki. Nie zadowoli się piątym miejscem. A o 85,9 punktu straty do podium, które ostatecznie mieli Polacy, nikt tu choćby nie chce już słyszeć. Kolejny raz w ciągu ostatniego półtora roku konkurs w Polsce skończył się dla kadry Thurnbichlera bardzo gorzko.


Trener reaguje. I mówi wprost o Wąsku: "Podium też będzie możliwe"
- Nie jestem zadowolony z tego, co zaprezentowali moi zawodnicy, jak skakali. Inaczej na pewno mielibyśmy inny wynik, gdybym był w lepszym nastroju. Moglibyśmy powalczyć z Niemcami, ale potrzebowalibyśmy dwóch dobrych skoków od Olka i Kamila. Niestety, właśnie ich zabrakło - komentował po zawodach Thomas Thurnbichler. - Zwłaszcza w przypadku Olka Zniszczoła wyglądało to źle. Nakłada na siebie tak dużo presji, iż nie jest w stanie robić tego, co powinien. Musi pozbyć się oczekiwań i stresu, który sam tworzy. Wtedy będzie w stanie skakać na swoim poziomie - wskazał szkoleniowiec.
Thurnbichler zapowiada mocną reakcję na to, w jakiej sytuacji znalazł się Zniszczoł. - Musimy usiąść i wspólnie pomyśleć nad tym, w jaki sposób może pozbyć się tak silnych emocji i całej tej presji - opisał Austriak.
Szkoleniowiec cieszy się jednak z tego, jak wyglądały skoki Pawła Wąska i Dawida Kubackiego. W końcu pierwszy w indywidualnych wynikach zajął piąte miejsce i dwukrotnie przekraczał 130 metrów - odpowiednio o trzy i osiem metrów. Za to Kubacki oddał w sobotę swoje najlepsze konkursowe skoki od dawna, podobne do tych, które obserwowaliśmy u niego na treningach przed zawodami PŚ na Wielkiej Krokwi.
- W przypadku Dawida to było podtrzymanie dobrego kierunku zmian w jego skokach. Miał tu swój najlepszy konkurs w sezonie, zwłaszcza biorąc pod uwagę regularność i konsekwencję w tym, co robił. Oddał dwa równe skoki na dobrym poziomie. A Paweł wykonuje naprawdę niesamowitą robotę w powietrzu. W obu skokach w drużynie odbicie nie było idealne, ale jeżeli będzie pracował tak, jak obecnie, na pewno będzie w stanie połączyć odpowiednie wyjście z progu z tym, co dobrze wychodzi mu w locie, to możliwe, iż coś więcej jest możliwe w niedzielnym konkursie indywidualnym. Czy chodzi o podium? To cel wynikowy. Najpierw musi wykonać pracę domową i po tym podium też będzie możliwe - wyjaśnił Thurnbichler.


Początek pierwszej serii niedzielnych zawodów zaplanowano na godzinę 16:00. O 15:00 wystartuje seria próbna. Relacja na żywo na Sport.pl, a transmisja w Eurosporcie, na platformie Max i w Telewizji Polskiej.
Idź do oryginalnego materiału