Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
BEZ POMYSŁU I KONTROWERSYJNA CZERWIEŃ
Lech Poznań miał cały pełny mikrocykl treningowy, Puszcza wcześniej grała we wtorek, a jej trener przeprowadził dziś kilka roszad zmieniając m.in. ustawienie (niepołomiczanie zagrali na piątkę obrońców). Lech od początku tego meczu nie miał pomysłu, jak zagrozić defensywnie grającemu przeciwnikowi, nasze akcje były wolne i brakowało w nich ostatniego podania czy decyzji o oddaniu strzału. Do 23 minuty gra poznaniaków kończyła się na 15-20 metrze przed bramką Komara, jednocześnie Puszcza umiała odgryzać się przy pomocy kontr czy stałych fragmentów gry. W końcu w nudnym, wolnym meczu źle interweniował Michał Gurgul, przypadkowo nadepnął na nogę rywala, przez co główny sędzia został wezwany do obejrzenia powtórki video. Paweł Raczkowski z Warszawy podjął w 23 minucie kontrowersją decyzję i wyrzucił naszego obrońcę z boiska. Po czerwonej kartce dla Michała Gurgula było wiadomo, iż Lechowi Poznań kiepsko grającemu do 23 minuty będzie jeszcze ciężej o korzystny wynik w meczu, na który Kolejorz wyszedł bez życia i determinacji, jaka powinna go cechować.
REALNIE PO MECZU
Dziesięć minut po czerwonej kartce dla Michała Gurgula stało się coś najgorszego. Rzut rożny, zwykłe dośrodkowanie, fatalne krycie, Bartosz Salamon w ogóle nie wyskoczył do piłki, zrobił to Dawid Szymonowicz i wyprowadził Puszczę na prowadzenie. W momencie gry 10 na 11 nic się nie zmieniło, to przez cały czas Lech miał optyczną przewagę, Puszcza chciała jakoś wytrwać z rezultatem 1:0 do przerwy, jednak dała radę wyprowadzić jeszcze jedną kontrę i realnie zamknąć to spotkanie. Przy golu na 0:2 w 44 minucie znowu swój udział miał fatalny Bartosz Salamon, który przegrał pojedynek w środku pola pozwalając na końcu wyjść Kosidisowi sam na sam. Realnie po 45 minutach było już pozamiatane, Puszcza Niepołomice wykorzystując swoje sytuacje prowadziła 2:0, grając w systemie 1-5-4-1 mogła się jeszcze mocniej zamurować i po zmianie stron grając 11 na 10 mogła przede wszystkim czekać na ostatni gwizdek sędziego. Nasz zespół w sobotni wieczór był bezzębny, zatem należało w drugiej części kontrolować mecz, żeby odnieść spokojne zwycięstwo.
MOGŁO BYĆ WYŻEJ
Lech Poznań poddał się przy wyniku 0:2. W naszej drużynie aktywny był tylko Ali Gholizadeh, pozostali zawodnicy sprawiali wrażenie piłkarzy pogodzonych z losem, na dodatek kompletnie nic do zespołu nie wnieśli zmiennicy, w tym m.in. Elias Andersson, Daniel Hakans czy Filip Jagiełło, którego transfer na Bułgarską wygląda wręcz komicznie. Gra bez ambicji, bez pomysłu w ofensywie i jeszcze w dziesiątkę mogła skończyć się wyższą porażką, gdyby Puszcza lepiej wykańczała swoje okazje po m.in. naszych prostych stratach czy gdyby Bartosz Mrozek w 83 minucie nie obronił uderzenia głową oddanego z paru metrów. Lech Poznań w drugiej połowie bliższy był utraty gola na 0:3, niż strzelenia bramki kontaktowej. Obiektywnie pisząc w kwietniu w drugiej odsłonie wyglądał lepiej, wtedy grając 11 na 11 bardziej napierał na Puszczę Niepołomice umiejąc zaliczyć w końcówce honorowe trafienie. W drugiej połowie wczorajszego meczu w postawie Kolejorza nie było niczego. Nie było przede wszystkim wiary, ambicji, determinacji i pomysłu na prowadzenie ataku pozycyjnego.
KOLEJNA KOMPROMITACJA
Za Lechem Poznań kolejna w 2024 roku kompromitacja i druga tej jesieni po hańbie z Resovią Rzeszów, która od 26 września do teraz nie wygrała żadnego meczu i prawdopodobnie niebawem zmieni trenera. W Lechu Poznań zawiodło wczoraj dosłownie wszystko, był to prawdopodobnie gorszy mecz od tego w Rzeszowie z rezerwami drugoligowca. W sobotę, 2 listopada Kolejorz przegrał z Puszczą Niepołomice, która wcześniej rywalizowała we wtorek, miała serię 8 ligowych meczów bez wygranej i passę 5 ligowych porażek czekając na ekstraklasowe zwycięstwo od 16 sierpnia. Do Krakowa musiał przyjechać Lech Poznań, żeby Puszcza Niepołomice – identycznie jak w rundzie wiosennej – przełamała się akurat na Kolejorzu, który do czerwonej kartki nic nie grał, więc nie można wszystkiego tłumaczyć kontrowersyjną czerwienią. Na wszystkich polach nasz zespół wyglądał fatalnie, od pierwszej minuty brakowało determinacji, werwy, jakości w ofensywie, a przy stanie 0:2 już nie było choćby wiary i ambicji potrzebnej do zdobycia choćby jednej bramki. Kolejorz pozwolił rywalowi na oddanie aż 16 strzałów, w tym 9 celnych, z gry nie pokazał zupełnie nic, a najjaśniejszą postacią w Lechu Poznań był niespodziewanie Ali Gholizadeh.
WSZYSTKO SIĘ KOMPLIKUJE
Lech Poznań miał wczoraj szansę na 5 z rzędu wyjazdowe zwycięstwo w lidze (byłaby pierwsza taka passa od sezonu 2012/2013) i miał szansę zaliczyć rekordowy wynik punktowy po 14 kolejkach w swojej historii występów w Ekstraklasie. Nie ma żadnych rekordów, nie ma też 3 z rzędu zwycięstwa w lidze, choć przecież Kolejorz gra bardzo rzadko, rozgrywa raptem 3 mecze w ciągu miesiąca, ma długie mikrocykle treningowe, a przed spotkaniem z ostatnią drużyną w tabeli do dyspozycji sztabu szkoleniowego byli wszyscy poza Patrikiem Walemarkiem. Lech Poznań w 2024 ponownie się ośmieszył, przyniósł wstyd kibicom, popsuł ich humory przed klasykiem z Legią, pokazał dołek w grze, w jakim znajduje się od wielu tygodni nie mogąc rozegrać dwóch podobnych połów. Problemy w grze długo były i wciąż są maskowane przez wyniki, jakie osiąga Lech Poznań, który wciąż punktuje dobrze, lepiej niż np. jesienią 2021 roku, ale co z tego, skoro inni też dobrze punktują? Raków Częstochowa po 14. kolejce traci do nas już tylko jedno oczko. Ta seria spotkań dopiero się zaczęła, a już jest zła, cała przewaga w tabeli została roztrwoniona, na dodatek w niedzielę kolejny krok w kierunku dogonienia Lecha Poznań mogą uczynić pucharowicze rywalizujący jeszcze w Pucharze Polski. Więcej nie ma sensu pisać, każdy z kibiców Kolejorza ma dostęp do tabeli np. na FlashScorze i wie, jak wygląda sytuacja nie tylko przy Bułgarskiej. To boli, iż lider Ekstraklasy na tle czerwonej latarni ligi po tygodniu spokojnych zajęć byłem tłem i czerwona kartka niczego tutaj nie zmienia. Lech Poznań zamiast uciekać rywalom, musi obawiać się o utratę 1. miejsca w tabeli, które zajmuje nieprzerwanie od 9 kolejek.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)