Jeżeli mielibyśmy wytypować jednego piłkarza Lecha, który może kompromitować się na boisku i dostać „wędkę”, pewnie postawilibyśmy na Timothy’ego Oumę. I mielibyśmy rację. Ale raczej nie powiedzielibyśmy, iż w meczu z Piastem Gliwice największym bohaterem Kolejorza będzie Bartosz Mrozek, który w pierwszej połowie raz za razem ratował kolegów. Lech gra dalej, jest w ćwierćfinale STS Pucharu Polski, bo ma w składzie Mikaela Ishaka, a w drugiej połowie dobił gospodarzy piękną kontrą. Skończyło się wygraną 2:0. Piast odpadł, mimo iż momentami, zwłaszcza w pierwszej połowie, wyglądał imponująco. Z taką grą nie powinien mieć problemów z utrzymaniem w Ekstraklasie.
Daniel Myśliwiec został trenerem Piasta 23 października. Pod jego wodzą do dzisiejszego meczu z Lechem w 1/8 finału Pucharu Polski zespół wywalczył w lidze siedem punktów w pięciu meczach. Piast zaczął punktować: gra mądrzej i dużo lepiej niż za kadencji Szweda Maxa Moldera, który o ile czegoś nauczył piłkarzy, to bezsensownego, długiego posiadania piłki. Dziś Piast, choć zaczął świetnie, odpadł, ale z taką grą nie powinien mieć problemów z utrzymaniem w Ekstraklasie (obecnie zamyka stawkę).
Bartosz Mrozek kilka razy uratował Lecha Poznań
Choć faworytem mimo wszystko był Lech, Myśliwiec sugerował przed spotkaniem, iż jego drużyna planuje zagrać ofensywnie i odważnie. choćby w trochę szalony sposób. I rzeczywiście tak było. Po kilku średnich minutach Piast ruszył na Lecha i Bartosz Mrozek do 23. minuty aż cztery razy musiał interweniować. Najpierw skompromitował się w środku pola Timothy Ouma, napastnik Piasta Adrian Dalmau poradził sobie w polu karnym z Mateuszem Skrzypczakiem, ale jego strzał zatrzymał bramkarz Lecha. Niedługo później Mrozek bronił uderzenie Jorge Felixa, a później jeszcze świetnie interweniował, gdy na strzał zdecydował się Quentin Boisgard.
Piast był odważny i trochę ryzykujący w tyłach. Często tylko jeden zawodnik gospodarzy zostawał z ofensywnym graczem Lecha. Zespół Myśliwca balansował na granicy ryzyka, ale to się opłacało. A Lech? Ewidentnie był zaskoczony. Ouma pokazywał, iż ciągle potrafi być totalnie beznadziejny: hitem była 17. minuta, kiedy w jednej akcji dwa razy nie trafił w piłkę i jeszcze faulował, za co słusznie dostał żółtą kartkę. Niels Frederiksen jeszcze w pierwszej połowie zdjął go z boiska, razem z Filipem Jagiełłą, tyle iż Polak był kontuzjowany, a Kenijczyk po prostu zachowywał się jak gość z B Klasy, przeniesiony do poważnego i nieosiągalnego dla niego futbolu.
Ouma zjeżdżający do bazy. Skąd my to znamy? Podobnie było w jego pierwszym meczu w Ekstraklasie, kiedy Lech w Gdańsku ograł 4:3 Lechię, Kenijczyk rozpoczął spotkanie, ale w 31. minucie, po fatalnym występie i żółtej kartce, dostał „wędkę”. Dziś na boisku spędził choćby kilka minut mniej. Frederiksen odrobił lekcję – w Gdyni nie zmienił pomocnika po żółtej kartce, ten dostał drugą i opuścił boisko, a Lech stracił kolejne gole i ostatecznie przegrał 1:3 z Arką.
Ostatni zespół w tabeli zdominował mistrza Polski. Ale stracił gola i przegrał
Jakby komuś, kto nie śledzi polskiej piłki, powiedzieć, iż ostatni zespół w tabeli mierzy się z mistrzem kraju, taka osoba po obejrzeniu pierwszej połowy stwierdziłaby pewnie, iż Lech to Piast, a Piast to Lech. W 35. minucie bardzo dobry dzisiaj Dalmau próbował lobować Mrozka, ale bramkarz Lecha znów uratował swój zespół.
Kolejorz w pierwszej połowie najpierw odpowiedział dwa razy, za sprawą Pablo Rodrigueza. A tuż przed przerwą – czego mało kto się spodziewał – zdobył bramkę. Po rzucie rożnym Boisgard w kryciu zachował się tak źle, iż Mikael Ishak choćby nie musiał skakać i głową skierował piłkę do siatki.
Mogło być do przerwy spokojnie 2:0, choćby 3:0 dla Piasta, a było 0:1.
W drugiej połowie obraz na początku był podobny. Po rzucie rożnym dla Piasta Dalmau spudłował głową z kilku metrów. o ile coś go trochę usprawiedliwia, to fakt, iż piłka leciała z małej odległości i nie miał dużo czasu w odpowiednie ułożenie głowy. Później Lech opanował sytuację: zaczął wykorzystywać wolne przestrzenie na boisku i tworzyć zagrożenie. Po godzinie gry Taofeek Ismaheel trafił w słupek. Kilka minut później ten sam zawodnik próbował z kilku metrów, ale był na pozycji spalonej.
Lech zadał jednak kolejny celny cios. Po świetnym podaniu w polu karnym Piasta zabawiła się trójka Leo Bengtsson, Ishak i Yannick Agnero. Do siatki trafił ten ostatni, kilka minut po wejściu na boisko.
Lech Poznań prowadzi 2:0 z Piastem Gliwice i jest bliski awansu do ćwierćfinału @PZPNPuchar
OGLĄDAJ https://t.co/YGzcx6g5u6 pic.twitter.com/XQgtYtjWYb
— TVP SPORT (@sport_tvppl) December 3, 2025
Krytykowaliśmy Agnero, szydziliśmy wręcz z niego, ale trudno było komentować jego grę inaczej, skoro jeszcze nie tak dawno prezentował się fatalnie, m. in. z Rayo Vallecano (2:3). Teraz strzelił już trzeciego gola dla Lecha (w trzech różnych rozgrywkach). Najwidoczniej się przełamał, podobnie jak Andi Zeqiri z Widzewa.
Lech Poznań wygrał, ale stracił ważnego piłkarza. Wyglądało to bardzo źle
Zespół z Poznania wygrał w Gliwicach, ale poniósł też straty. Kontuzji kolana doznał inny środkowy pomocnik, Gisli Thordarson. Islandczyk opuścił boisko na noszach i wygląda to na bardzo poważny uraz. Na pewno do kontuzji przyczyniła się fatalna murawa, którą nie pierwszy raz w tak opłakanym stanie widzimy w Gliwicach.
Przed Lechem jeszcze trzy mecze w tym roku (jeden w Ekstraklasie, dwa w Lidze Konferencji). Frederiksen ma w środku pomocy dwóch gości z kontuzjami i jednego, który jest daleki od dawania gwarancji solidności. To się chyba nazywa „eufemizm”.
Wyłączając zwycięstwo 4:2 Avii Świdnik (III liga) nad Polonią Bytom (I liga), w 1/8 finału Pucharu Polski na razie nie mamy wielkich niespodzianek. Dalej grają: Górnik Zabrze, Widzew Łódź, Raków Częstochowa i Lech.
Piast Gliwice – Lech Poznań 0:2 (0:1)
- 0:1 – Ishak 44′
- 0:2 – Agnero 70′
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PUCHARZE POLSKI NA WESZŁO:
- Piłka się słucha Makucha. Raków gra dalej
- Rok Haditaghiego z Pogonią. Sportowo to porażka
- To w Pogoni się nie zmienia. Kolejny sezon bez trofeum

1 godzina temu








