Finał Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski przyniósł wiele emocji, ale z pewnością najwięcej euforii dał on miejscowym fanom. W Bydgoszczy bowiem tytuł zdobył Wiktor Przyjemski, czyli wychowanek Polonii, jak również zawodnik, który do tej drużyny wraca w nadchodzącym sezonie. Ponadto drugie miejsce zajął najmłodszy medalista w histori tych rozgrywek – Maksymilian Pawełczak (więcej TUTAJ). Podium uzupełnił Bartosz Bańbor.
Co ciekawe, wcale nie było tak, iż była duża przewaga zawodników startujących w PGE Ekstralidze. Udział w finale wywalczyło sobie aż sześciu zawodników startujących w Metalkas 2. Ekstralidze, a pewny udziału był także Antoni Mencel, który uczestniczy w SGP2. Na torze awans wywalczył sobie w zasadzie również Kacper Andrzejewski, ale w związku z prawem do organizacji turnieju przez Spartę Wrocław jego kosztem dziką kartę otrzymał Jakub Krawczyk (żaden junior wrocławskiej drużyny nie awansował w eliminacjach), a decyzję tę podjęto jeszcze zanim poinformowano o przeniesieniu finału do Bydgoszczy.
Ośmiu zawodników spoza PGE Ekstraligi
Aż siedmiu przedstawicieli Metalkas 2. Ekstraligi i jeden zawodnik nieuprawniony do startów w lidze, czyli połowa stawki finału MIMP to byli zawodnicy, którzy na co dzień nie ścigają się w najlepszej żużlowej lidze świata, a awans do tego turnieju uzyskali pokonując czołowych juniorów PGE Ekstraligi. Tak oto w finale nie oglądaliśmy na przykład Oskara Palucha. Ten poległ w walce o awans m.in. z zawodnikiem Moonfin Malesy Ostrów Wielkopolski, Pawłem Sitkiem. Piotr Świercz natomiast awansował do finału „wyrzucając” z niego m.in. Franciszka Karczewskiego. Ponadto dwa miejsca rezerwowe także były zajmowane przez zawodników jeżdżących na niższym szczeblu.
Jak widać zatem, najlepszych polskich juniorów wcale nie trzeba szukać w PGE Ekstralidze. Najlepszym przykładem jest Kacper Mania i Paweł Sitek. Wychowanek Fogo Unii Leszno zajął czwarte, a wychowanek Ostrovii szóste miejsce pokonując juniorską plejadę gwiazd z elity, m.in. Damiana Ratajczaka czy mistrza z sezonu 2024, Jakuba Krawczyka. Taka sytuacja na pewno może cieszyć nas – kibiców, bo oznacza to, iż mamy jako Polska ogromne zaplecze szkoleniowe z wieloma bardzo utalentowanymi zawodnikami.
