Paweł Czapiewski to aktualny rekordzista Polski w biegu na 800 metrów, który w 2012 roku zakończył wyczynową karierę na stadionie. Dwa lata później (było to – jak przyznaje w naszym wywiadzie – wynikiem pewnego zakładu) podjął się wyzwania startu w maratonie, a przebieg jego przygotowań relacjonowaliśmy na naszym portalu. Popularny „Czapi” złamał w swoim debiucie 3 godziny i wygrał zakład, a od tego czasu regularnie zdarza mu się startować na najdłuższym olimpijskim dystansie. O swoim debiucie, radach dla Asi Jóźwik i Adama Kszczota przed debiutem maratońskim w Nowym Jorku, a także planach na dziesięciolecie pierwszego maratonu opowiada w wywiadzie przeprowadzonym przez Jakuba Jelonka.
Jakub Jelonek: Biegałeś niedawno Poznań Maraton. Widać, iż spodobały ci się maratony.
Paweł Czapiewski: Już od paru lat w nich startuję, to prawda. Za rok już będzie 10 lat od mojego debiutu, w którym pobiegłem te 2:59. Od tego czasu biegałem chyba sześć maratonów, ale część z nich to bardziej wygłupianie się, niż bieganie. Teraz tak w miarę zacząłem się przygotowywać, ale też nie jakoś mocno: może 300 km przebiegłem przez pół roku. Ale to już dla mnie było dużo. No i maraton pobiegłem w cztery godziny. Chciałem 3:45, ale mnie poskładało, tak iż się nie udało. Ale w przyszłym roku chciałbym się zakręcić koło tej mojej życiówki znowu, a niestety tutaj trzeba będzie dużo więcej czasu w to poświęcić, niż dziesięć lat temu.
Czyli jednak ciągnie Cię cały czas do tego maratonu?
Jak nie biegam, to po prostu źle się czuję. Wiem, iż powinienem biegać, ruszać się w jakiś sposób, a bez celu to też tak nie umiem. Dlatego zawsze sobie postawię jakiś cel i potem po prostu idzie. A poza tym, maraton to jest mimo wszystko fajne wydarzenie, lubię je, bo to fajna zabawa. To znaczy zabawa, ale jak się człowiek tak porządnie sponiewiera, to też ma to swoje plusy.
Jak wspominasz projekt „Czapi kontra maraton”, który relacjonowaliśmy na bieganie.pl?
To wyszło tak, iż jakoś w kwietniu 2014 r., kiedy jeszcze pracowaliśmy na Orlen Marathonie, to wyszedłem na rozbieganie i pamiętam, iż nie byłem w stanie zrobić trzech kilometrów po sześć minut z Czesiem Zapałą. Nie byłem w stanie mu dotrzymać kroku i taki byłem trochę podłamany. Mówię sobie: coś jest nie tak. Ważyłem wtedy 80 kg, gdzie dwa lata wcześniej miałem 63 kg, a więc siedemnaście kilo przytyłem. Byłem wtedy taki ociężały i w ogóle. Poszedł więc zakład, iż złamię trzy godziny. To znaczy raz, iż w ogóle przebiegnę maraton, a dwa, iż w trzy godziny. Wtedy myślałem jakoś, iż 3 godziny to jest po pięć minut na kilometr, a potem mi dopiero wytłumaczyli, po ile to jest. Miałem niby półtora roku na ten cel. Potem zacząłem się ruszać i okazało się, iż stawka została podbita w sierpniu, jeżeli chodzi o ten nasz zakład. Dzięki temu miałem dodatkową motywację. Ja się założyłem w stosunku 1:5, czyli do wygrania miałem jeden, a do stracenia pięć. Więc to był bardziej bat, niż marchewka. Chodziło o to, żeby bardziej się zmobilizować. Potem w sierpniu się to wyrównało i było już po równo. Czyli założyłem się 5:1, ale jeżeli w tym samym roku to zrobię, to przeszło na 1:1. Zmiana nastąpiła na Biegu Dominika, gdzie nie mogłem rozmienić 20 minut na 5 km, a było to na dwa miesiące przed maratonem. Reasumując, myślałem najpierw, iż szybciej się rozkręcę, bo na początku wolno to szło, ale potem zaskoczyło. Pod koniec sierpnia to ruszyło i te 3 godziny ostatecznie pękły.
A sam pierwszy maraton jak przebiegał?
Pamiętam, iż z racji tego, iż był to pierwszy maraton, jeszcze z założeniem na 3 godziny, to było trochę stresu. Czułem dość dużą, może nie zewnętrzną, ale wewnętrzną taką presję, iż raz – tu się muszę zmieścić w czasie, a dwa – iż w ogóle nie wiem, jak to będzie. Przecież tyle się nasłuchałem o maratonie. Najgorsze oczywiście było pierwsze 10 km, gdzie wiadomo, człowiek myśli, jak to będzie, bo to już nogi zaczynają boleć. Zastanawiałem się, jak to będzie. Ale potem już szło coraz lepiej. Od 30 km to było bardzo dobrze. Tej ściany mitycznej w ogóle nie zaznałem tak naprawdę. Zacząłem bardzo wolno, asekuracyjnie, po 4:25 na kilometr przy docelowym tempie 4:15/km. A między 32 a 38 km to leciałem po 3:50! Taką miałem moc. Także myślę, iż wtedy spokojnie byłem na dwa pięćdziesiąt parę, 2:55 co najmniej byłem przygotowany, tylko tak zachowawczo pobiegłem. Mówię, fajna to była przygoda i każdemu mogę to polecić. Cieszę się, iż podjąłem się takiej próby i ją skończyłem. Myślę, iż każdy, kto kiedykolwiek biegał, trenował, to powinien maratonu spróbować.
Niedługo odbędzie się maraton w Nowym Jorku, gdzie dzięki współpracy z marką New Balance zadebiutują tam Asia Jóźwik i Adam Kszczot, którzy też przecież specjalizowali się w biegu na 800 m. Co im poradzisz przed tym startem?
Widziałem ten projekt, śledzę tak luźno ich przygotowania. Adam, z tego, co on tam opisywał, to jest na 2:40 spokojnie moim zdaniem. Ja pobiegłem z prędkością, z jaką biegałem drugie zakresy. Jak startowałem maraton, to prędkość drugiego zakresu miałem około 4:15/km i po tyle przebiegłem całość. Skoro Adam biega po 3:45 drugie zakresy, to ma szanse na tak dobry wynik. To może się oczywiście nie przełożyć, ale widać tutaj podstawy na niezłe bieganie. Moje rady to przede wszystkim zacząć spokojnie. Ja na ostatniej dyszce to leciałem po 3:45-3:50 na kilometr i jeszcze czułem taką moc do samego końca. A teraz przykładowo ten mój ostatni maraton, gdzie może i byłem gorzej przygotowany, ale zacząłem za szybko, na 3:45 w maratonie i jak mnie poskładało, to ani przyjemności z tego nie było, a wręcz walka o to, żeby jakoś dolecieć. Tak iż trzeba to sobie rozłożyć odpowiednio, tym bardziej iż oni nie mają jakichś wielkich celów chyba ustalonych, tylko żeby przebiec. Jeżeli chcą mieć z tego przyjemność, to niech sobie pierwsze dwie dychy przebiegną na totalnym luzie, a potem zobaczą.
A jakie są Twoje plany na przyszłość związane z bieganiem?
Chciałbym w przyszłym roku, na dziesięciolecie debiutu, zakręcić się koło tych trzech godzin. Wiem, iż jestem w stanie, tylko musiałbym te 3 razy w tygodniu regularnie wychodzić, ale przez rok dam radę się przygotować. Bo to, co ja tam teraz robię, to wyjdę raz w tygodniu, czasami dwa razy w tygodniu, a czasami przez dwa tygodnie w ogóle. Ale, iż tak powiem, ruszam się w miarę regularnie. W czerwcu na przykład pobiegłem na dychę 51 minut i to była walka o każdy metr. Teraz już biegam 45 minut bez jakichś wielkich kryzysów, czyli idzie to jakoś do przodu. Tego zapasu treningu już takiego nie ma. Organizm już mimo wszystko zapomniał, iż kiedyś byłem biegaczem, a do tego już jestem o 10 lat starszy, niż przy tym debiucie. To też bardzo mocno widać. Ale jak patrzę, jak moi rówieśnicy biegają, to jest nadzieja. Teraz Grzesiek Kujawski pobiegł maraton w 2:24, no to mówię, iż jak tyle da się pobiec, to trzy godziny tym bardziej!
To trzymamy w takim razie kciuki i będziemy śledzić również Twoje wyniki. Dziękuję za rozmowę!
Więcej o projekcie Czapi kontra maraton możecie poczytać tutaj:
„Czapi debiutuje w maratonie, będziemy śledzić przygotowania”
„Czapi na haju! Przygotowania do Poznań Maraton trwają„
„Maraton w Poznaniu już w niedzielę, ile pobiegnie Czapi?„
„To kiedy 2h40? Czapi przed swoim maratońskim debiutem„
„Podsumowanie akcji „Czapi vs Maraton” – wywiad z P. Czapiewskim„