Jakub Balcerski, dziennikarz Sport.pl w marcu tego roku ujawnił kulisy afery kombinezonowej podczas mistrzostw świata w Trondheim. W efekcie zawieszenie trenerów i skoczków, a m.in. Marius Lindvik stracił srebrny medal wywalczony na dużej skoczni w Trondheim. Najlepsi skoczkowie z Norwegii nie mogli wystartować w turnieju Raw Air, bo zostali zdyskwalifikowani. Jego zwycięzcą został Niemiec Andreas Wellinger (1202,2 punktu). Niemiec wyprzedził o 16,3 punktu Słoweńca Domena Prevca (1185,9 punktu), a trzeci był Japończyk Ryoyu Kobayashi (1178,3 punktu.). Najlepszy z Polaków - Aleksander Zniszczoł (1035,1 punktu) zajął 12. miejsce.
REKLAMA
Zobacz wideo Skoki narciarskie umierają? Korościel o zachowaniu Polaków w Planicy
Milionowe straty po Raw Air w Vikersund
Norweski dziennik Dagbladet informował pod koniec marca, iż na turniej Raw Air sprzedano zaledwie sześć tys. biletów. To była połowa liczby, którą spodziewali się organizatorzy. Frekwencja zupełnie nie dopisała, mimo iż w trakcie imprezy nie odbył się żaden festiwal.
Teraz Dagbladet wrócił do tematu. "Krwawe liczby Raw Air w Vikersund. Wydarzenie ma nóż na gardle" - dosadnie tytułuje swój artykuł.
Dziennikarze dodają, iż w ostatnich tygodniach zespół FTV Flying Team Vikersund AS pracował nad uzyskaniem przeglądu wszystkich kosztów, a także nad wyjaśnieniem kwestii dochodów po konkursie. Według dziennikarz organizatorzy zawodów stracili 3,8 miliona koron (ok. 1,36 miliona złotych).
- Jesteśmy rozczarowani słabą oglądalnością, co przełożyło się na zbyt małą liczbę wpływów do kas, biorąc pod uwagę nasze oczekiwania i na co przeznaczyliśmy budżet. Dajemy jednak jasną odpowiedź naszym wszystkim wierzycielom, iż naprawimy szkody.
Są też pozytywy. - Udało nam się obniżyć koszty w latach 2024–2025 o ponad cztery miliony koron. w tej chwili pracujemy nad innymi środkami, które pozwolą nam obniżyć koszty w przyszłości, a także nad większą liczbą widzów na trybunach - powiedział Vegard Jelstad, prezes FTV.
Leif Arne Berget, szef komitetu organizacyjnego w Vikersund uważa, iż frekwencja nie dopisała przez skandal z udziałem norweskich skoczków.
- Baliśmy się czerwonych liczb. Ale mamy płynność finansową i zgromadziliśmy kapitał własny w spółce organizującej. Możemy to tolerować, ale tak dalej być nie może. Nie da się utrzymać deficytu na poziomie czterech milionów koron przez dłuższy czas. Coś trzeba zrobić. Musimy bardziej się zastanowić i dowiedzieć, jakie są minimalne wymagania FIS, aby móc organizować loty narciarskie w Vikersund - mówi Berget.
Podkreśla on też, iż loty narciarskie w Vikersund nie są zagrożone.
Zobacz: Tyle pieniędzy otrzymuje Małysz od polskiego rządu. Przelewają mu co miesiąc
- Nie jest prawdą, iż to koniec skoków w Vikersund. Już są zaplanowane na przyszłą zimę. Czy jestem pewien, iż tak będzie w następnych latach? Musimy się zmobilizować, by to się udało. W 2026 roku nie moze już być fatalnych liczb. Zadaniem Vikersund jest położenie fundamentów, abyśmy nie stracili pieniędzy - dodał Berget.
Czy boi się przyszłości? - dopytywali dziennikarze.
- Nie. Myślę, iż loty narciarskie to ta część sportu, której ludzie chcą spróbować. Sportowcy również to mówią. Bardziej martwię się o małe skocznie. Kto będzie chciał oglądać skoki na 70 metrów? - odpowiedział.