Oto co Świątek powiedziała po porażce z Andriejewą. Niepokojące

4 godzin temu
Zdjęcie: https://x.com/ZelekZyzynski/status/1900805325759893974


- Faktycznie mogłam zagrać lepiej - przyznała wprost po meczu z Mirrą Andriejewą Iga Świątek. Polka niespodziewanie po raz drugi z rzędu przegrała w 17-latką z Rosji i odpadła z Indian Wells. W wywiadzie dla Canal + Sport wyjaśniła, dlaczego tak się stało. Zwróciła uwagę na jeden problem, z którym nie radzi sobie od dłuższego czasu. - To jest takie momentum, taka metafizyka. Ciężko to wytłumaczyć... - mówiła.
Iga Świątek po raz drugi w ciągu zaledwie miesiąca przegrała z Mirrą Andriejewą. Najpierw Rosjanka wyeliminowała ją z turnieju w Dubaju, teraz w półfinale Indian Wells. Po dramatycznym boju Polka przegrała 6:7, 6:1, 3:6, a co za tym idzie, nie obroni tytułu sprzed roku. W końcu nasza mistrzyni w końcu zabrała głos po porażce.


REKLAMA


Zobacz wideo Barcelona zdecydowała ws. Szczęsnego i ter Stegena! "Nie ma sensu"


To nie musiało tak wyglądać. Świątek wprost po porażce z Andriejewą. "Żałuję tego"
Świątek udzieliła wywiadu dziennikarzowi Canal+Sport Żelisławowi Żyżyńskiemu, w którym opowiedziała o przyczynach porażki. - Mirra zagrała lepiej i pewnie odważniej w najważniejszych momentach. Pamiętam kilka piłek, które faktycznie mogłam zagrać lepiej, ale myślę, iż mecz był na bardzo wyrównanym poziomie. Wiele też zależało od wiatru, bo było parę takich sytuacji, gdy ona grała bardzo mocno z wiatrem, a ja grałam pod wiatr i dużo punktów grałam na sto procent, ale te piłki nie leciały. Z drugiej strony jak ja grałam z wiatrem, to też chyba do końca tego nie wykorzystywałam. Tenis był po jej stronie i po prostu wygrała - tłumaczyła.


Pierwsza partia była bardzo wyrównana i skończyła się w tie-breaku. Kolejną natomiast kompletnie zdominowała Świątek. Sama Andriejewa przyznała później, iż Polka ją w niej "zabiła". Mimo to w decydującej znów dała się pokonać. Skąd taka zmiana? - Zawsze to jest miks różnych rzeczy. Na pewno zaczęła robić coraz mniej błędów. W drugim secie też ułatwiała mi w pewnym sensie, żebym ja nacisnęła. W trzecim faktycznie więcej piłek wracało. Nie wiem, ciężko jest mi tak na świeżo ocenić, co zrobiłam gorzej. Na pewno żałuję tego ostatniego gema, bo myślę, iż jakbym poszła na drugą stronę i grałabym z wiatrem, to miałabym szansę jeszcze raz ją zbrejkować. Więc szkoda, iż popełniłam te trzy błędy z backhandu - wyznała Świątek.


Świątek bije na alarm. Sama to przyznała. "Nie pamiętam"
Podsumowała również cały turniej. - Na pewno jestem bardzo zadowolona z wcześniejszych meczów. Dzisiaj też nie uważam, żebym grała beznadziejnie. Po prostu zabrakło odwagi w decydujących momentach - oceniła krótko.


Na koniec poruszyła prawdopodobnie najistotniejszą kwestię. - Ona grała bez oczekiwań, na luźnej ręce. A ja choćby nie pamiętam, kiedy rozegrałam taki mecz, w którym w decydujących momentach miałabym taką luźną rękę, żeby zaryzykować, żeby ta piłka weszła. Teraz jak próbuję to robić, to raczej wygląda to jak szarpanie. Ciężko choćby to opisać. To jest takie momentum, taka metafizyka. Ciężko wytłumaczyć to osobom, które nie grają w tenisa. Ale spróbuję w decydujących momentach zrobić trochę więcej roboty, żeby być solidniejszą i móc takie mecze odwracać - zadekalarowała.
Idź do oryginalnego materiału