Polscy fani skoków dostali prezent pod choinkę! Pewnie, wszyscy chcielibyśmy, żeby było nim podium jednego z naszych skoczków, ale piąte miejsce Kacpra Tomasiaka w Engelbergu - w całym dotychczasowym marazmie tej zimy w naszej kadrze - też odpakowujemy z uśmiechem na twarzy. I powinniśmy je docenić.
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki nie certoli się w sprawie Legii: Klub się totalnie skompromitował
Ten wynik potwierdza, iż 18-latek jest w świetnej dyspozycji. A ona przyszła w idealnym momencie. Mamy skoczka, za pomocą którego śledzenie 74. Turnieju Czterech Skoczni powinno przynieść nam emocje.
Tylko raz wypadł z "15", siedem razy był w "10" i dwukrotnie w "5". To już nie tylko regularność
Tomasiak był niemal tak samo blisko podium co dwa tygodnie temu w Wiśle. Oczywiście, gdy nasz młody zawodnik pierwszy raz wskoczył do Top5, na koniec do najlepszej trójki zabrakło 6,5 punktu, a tym razem było to już 10 punktów. Ale na skoczni imienia Adama Małysza na półmetku był piąty i do trzeciego Philippa Raimunda tracił punkt. Teraz przed finałową serią zajmował czwartą pozycję, a jego strata do trzeciego Johanna Andre Forfanga wynosiła zaledwie 0,1 punktu.
Dwukrotnie dobrze trafił na wietrznej loterii, która potrafiła zabrać szansę na dobry wynik niejednemu zawodnikowi z czołówki. To nie tak, iż wyraźnie na niej skorzystał czy iż swój rezultat zawdzięcza warunkom na skoczni. Ale na pewno nie było tak źle, jak w sobotniej pierwszej serii. Wtedy to on miał pecha - i jakby symbolicznie skończył konkurs na 13. miejscu.
Od początku weekendu w Engelbergu prezentował jednak dobrą i stabilną - jeżeli tylko nie przeszkadzał mu wiatr - dyspozycję. Gdy spojrzymy na jego wyniki z indywidualnych serii od piątku, zobaczymy tam tylko jeden skok na wynik poniżej Top15: zajmował kolejno 7., 13., 10., 7., 22., 9., 3., 4. i 9. pozycję. Ten wyjątek to ta pierwsza seria konkursowa z soboty, gdy nie do końca dogadał się z wiatrem. A reszta? To już skoki naprawdę pierwszorzędnej jakości.
Jeszcze w sobotę nazywaliśmy to regularnością. Ale gdy regularność zamienia się w pewną normę - choćby na przestrzeni paru skoków, to pojawia się i przestrzeń na wejście na jeszcze wyższy poziom. Tak było w niedzielę, gdy te świetne skoki pozwoliły Tomasiakowi liczyć się w realnej walce o najwyższe miejsca w drugim konkursie w Szwajcarii.
Legenda skoków zachwyciła się Tomasiakiem. "To jasne"
Zresztą to, jak dobrze radzi sobie Tomasiak, zauważamy już nie tylko my w Polsce.
- To wygląda dobrze! - emocjonował się Markus Eisenbichler, patrząc na to, jak wysoko Tomasiak wybił się z progu w drugiej serii. Po chwili, gdy Polak wylądował, jego pierwszą reakcją był jednak mały jęk zawodu. - Ajjj. Stracił trochę prędkości na dole zeskoku - zauważył były niemiecki skoczek. - Kolejny znakomity wynik młodego Polaka, to jasne - ocenił za to były trener niemieckiej kadry Werner Schuster. Legendarny szkoleniowiec choćby nie czekał, które miejsce zajmie Tomasiak. Nie był też zły na to, iż wyprzedził o 0,8 punktu jego syna Jonasa, który w niedzielę był szósty.
Uznanie dla Tomasiaka przyszło także ze strony sędziów. W pierwszej serii Polak dostał w ich notach 54,5 punktu - lepsi byli tylko Japończyk Ryoyu Kobayashi (55,5 pkt) i Niemiec Philipp Raimund (55 pkt). W drugiej serii, choć Tomasiakowi przyznano o pół punktu mniej, to wyprzedziło go tylko o czterech rywali więcej. Najlepiej było w kwalifikacjach. Przypomnijmy, iż wtedy Tomasiak zajął znakomite trzecie miejsce po skoku na aż 136 metrów. A i noty miał znakomite, bo łącznie zgromadził 55,5 punktu. Wtedy podobnie jak w pierwszej serii wyprzedziło go tylko dwóch skoczków - Niemiec Felix Hoffmann (57 pkt) i Norweg Johann Andre Forfang (56 pkt).
Gorsze lub te same noty co Tomasiak w niedzielę mieli uważani za najlepszych stylistów w świecie skoków. Choćby Anze Lanisek ze Słowenii czy Austriak Stefan Kraft. Telemark Polaka jest wyraźnie zaznaczony, a w locie prezentuje się naprawdę dobrze - traci tam coraz mniej na punktach za styl. A to krok w kierunku bycia coraz bardziej konkurencyjnym wobec najlepszych.
A Tomasiak chce jeszcze więcej! Najpiękniejsze "ale"
Zachwyty, piękne noty, a na koniec naprawdę dobry wynik - to wszystko cieszy, ale jest coś, co wybija się jeszcze ponad te elementy. To nastawienie Tomasiaka, które pomimo kolejnego znakomitego dnia na skoczni, zachowuje nasz junior. - To są bardzo dobre wyniki, ale wiadomo, iż chciałoby się więcej. Myślę, iż jeszcze trochę będzie trzeba poczekać i uda się osiągnąć jeszcze lepsze rezultaty - powiedział w rozmowie z Kacprem Merkiem w Eurosporcie. To najpiękniejsze "ale", jakie można usłyszeć od sportowca.
A to, co dzieje się z Tomasiakiem i co mówi Polak, jest sygnałem. Jeszcze kilka tygodni temu, gdy wchodził do Pucharu Świata, zastanawialiśmy się, czy zbudował sobie psychikę, gotową na ogrom presji, który tam na niego spadnie. A on nie tylko dźwignął samą sprawę startów w elicie w tak młodym wieku, ale w obecnej formie, daje sobie radę z rolą najlepszego polskiego skoczka. I z tego co widać, chyba nie chce na tym poprzestać.
Polski diament w światowych skokach zaraz może błyszczeć już na samym ich szczycie. Najpierw było wejście na nowy dla siebie poziom z drzwiami, teraz są wyniki pozwalające zaliczać Tomasiaka do szerokiej czołówki PŚ. A co stanie się za chwilę?
Na razie aż trudno sobie wyobrazić. Bo już niełatwo jest uświadomić sobie, iż młody Polak nie przepadł w tak trudnych dla siebie okolicznościach. A teraz, jeżeli w czymś przeszkadzają mu jeszcze nerwy i emocje, to w osiąganiu tego dotąd niewyobrażalnego. Bo jeżeli rzeczywiście stają mu na drodze, to ona zwykle wiedzie już do miejsca na podium.
Nadchodzi Turniej Czterech Skoczni. Niech nie zatrzyma Tomasiaka
Regularność Tomasiaka na poziomie Top15, coraz częstsze pojawianie się w Top10, a także wyskoki do Top5 i to już z potencjałem na podium - tak wyglądała jego sytuacja w Engelbergu. Powtarzalność w skokach na wysokim poziomie pojawia się u Polaka w doskonałej chwili. Bo równo za tydzień od rywalizacji w Engelbergu skoczkowie wystartują w pierwszych seriach 74. Turnieju Czterech Skoczni.
Nie ma żadnego dmuchania balonika, nie musimy mówić o wielkich rzeczach. Ale naprawdę nie trzeba dzisiaj nikogo podpuszczać ani oszukiwać, żeby napisać, iż Kacper Tomasiak jest realnym kandydatem do dobrych występów w Niemczech i Austrii. Zajmuje 13. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ, a tej zimy wszystkich w czołówce nie dzielą ogromne różnice - wielu zawodników ma szansę powalczyć o swój sukces.
Dla Tomasiaka byłaby nim chyba przede wszystkim utrzymanie tempa tego sezonu. Dalej wiele rzeczy dzieje się wokół niego pierwszy raz - zadebiutuje na TCS, pierwszy raz zmierzy się z tak wielkimi oczekiwaniami, także swoimi, a do tego musi pilnować zmęczenia organizmu. Jest młody, ale maraton konkursów PŚ nie oszczędza nikogo i ważne, żeby dobrze dysponował swoimi siłami. Choć skoro ustabilizował się w Engelbergu na tak wysokim poziomie, to wygląda bardziej, jakby potrzebował dalej się rozkręcać, niż długo odpoczywać.
I tego wypada mu życzyć: żeby się nie zatrzymywał. Oczywiście, trudno oczekiwać, żeby nie przydarzyła mu się już ani jedna taka wpadka jak konkurs bez punktów w Klingenthal. Weekend w Engelbergu pokazał jednak, iż Tomasiak jest nakręcony swoim ciągłym rozwojem i choćby taki mały zawód mu nie przeszkodził. I o to chodzi. jeżeli tak będzie działo się dalej, to czeka nas piękny świąteczno-noworoczny czas z emocjonowaniem się walką polskiego skoczka o miejsca w czołówce. Wszyscy chcielibyśmy, żeby udowodnił nam, iż Nowy Rok nie będzie jedyną okazją, żeby tej zimy odkorkować szampana.

2 godzin temu














