Oto co mówi się teraz w reprezentacji Polski. Rzuca się cieniem na Probierza

2 godzin temu
Jan Urban został kapitanem targanego sztormem statku. Gwarantem tego, iż przy szalejącej wokół PZPN burzy, ktoś nie wyrzuci z okrętu łodzi ratunkowych. Nie pokłóci się z pierwszym oficerem, a po dopłynięciu do portu rozładuje napięcie i wytłumaczy wszystkim, co zrobić, by kolejnym razem trzymać się spokojnych wód. Reprezentacji Polski takie zgrupowanie było bardzo potrzebne.
Choć spokoju, radzenia sobie z trudnymi sytuacjami i dbania o bezpieczeństwo załogi trzeba wymagać od każdego kapitana statku, to jednak ostatnio były z tym problemy. Selekcjonerzy jako kapitanowie nie wprowadzali spokoju - kłopoty, zamiast maleć, narastały, a załoga, zamiast być dla siebie wsparciem, była podzielona. Wszystko to opisywane było przez media i denerwowało kibiców. Ale od ponad miesiąca na statku "Reprezentacja Polski" jest spokój. Jak słyszymy, wszystkim w biało-czerwonych koszulkach to było bardzo potrzebne.


REKLAMA


Zobacz wideo Robert Lewandowski podsumował Jana Urbana! Bardzo ważne słowa kapitana


Co trener to problem
Z jednej strony na tym pierwszym zgrupowaniu Jana Urbana nic nadzwyczajnego się nie działo. Trener nie ogłosił zaskakujących zasad, nie przestawiał stołów przy posiłkach, nie robił rewolucji na boisku. Ale z drugiej strony było tak "jakby ktoś otworzył wreszcie okno". Nie jest to tylko zdanie piłkarzy, powtarzają je osoby, które wokół nich pracują. - Normalne zgrupowanie, zajęliśmy się pracą, nic innego nas nie interesowało - słyszymy po debiucie trenera. Delikatnie rzucało się w oczy to, iż Urban sporo rzeczy konsultuje, rozmawia, tłumaczy, rozkłada też odpowiedzialność na innych. Michał Probierz czasem działał jak szeryf i szczególnie w ostatnim czasie decyzje podejmował sam. I czasem prawdopodobnie sięgał do kabury za szybko. Z tego wzięło się też kilka jego kłopotów, inne dokładał związek.
Za czasów Probierza mieliśmy choćby aferę z opaską kapitańską, rezygnację z kadry Roberta Lewandowskiego i publiczny konflikt z najlepszym polskim piłkarzem. Do tego przewijała się nie do końca jasna sytuacja z brakiem powoływania dla Matty'ego Casha czy nieco elektryczne konferencje, na których Probierz zachowywał się tak, jakby był atakowany, choćby przy dość neutralnych pytaniach. Burzliwie było też za poprzedników.


Fernando Santos został zapamiętany jako ten, który przegrał z Mołdawią i zostawił kadrę na przedostatnim miejscu w grupie eliminacyjnej, nie chciał grać towarzysko z Niemcami, uznał, iż nie ma co monitorować polskiej ekstraklasy. Na dodatek, równolegle z jego pracą, w PZPN doszło do afery z Mirosławem Stasiakiem - skazany za korupcję w piłce były działacz był gościem związku na meczu w Kiszyniowie. Przy Czesławie Michniewiczu pozostała afera premiowa, która zamiast przygasać, co jakiś czas wybuchała na nowo. Po mundialu w Katarze głośno było nie tyle o sukcesie, którym był awans do 1/8 finału, ile o nudnej grze Polaków - kunktatorsko nastawionej na wynik. Ze spraw obyczajowych gruchnęła wiadomość o zapasach alkoholu, które PZPN nadał do tego muzułmańskiego kraju z pomocą Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Alkohol, w kraju, do którego wwożenie go jest zabronione, przeznaczony był dla działaczy, zaproszonych gości i sponsorów. Z kolei Paulo Sousa, który pracę z kadrą zaczął od cytowania papieża Jana Pawła II, skończył ją bożonarodzeniową ucieczką z Polski i dogadaniem się na posadę z brazylijskim Flamengo.
Pamiętając o tych wszystkich historiach, po dwóch miesiącach pracy Urbana można nabrać przekonania, iż on na mieliznę nie wpłynie. Na to, co dzieje się w porcie PZPN, wielkiego wpływu nie ma, choć warto zauważyć, iż podczas ostatniego zgrupowania kadrze nie towarzyszył Tomasz Kozłowski, dyrektor ds. Komunikacji i Mediów. W hotelu reprezentacji nie było też Radosława Michalskiego i to miało być inicjatywą m.in. Urbana. Osoby te były łączone z poprzednim sztabem kadry, w pewnych kręgach zbierały nieprzychylne opinie.


Szczery, otwarty i czuje media
Na razie kadencja Urbana w obszarze spraw pozaboiskowych i zarządzania kadrą wygląda dobrze. Były trener Górnika Zabrze nie tylko wie, jak działają media, ale jest też szczerym i otwartym człowiekiem, co sprawia, iż w wielu kwestiach zyskuje ogólną akceptację. Przy aferze z opaską i wyborze nowego kapitana opinię publiczną dość ogólnie poinformował, iż tę kwestię najpierw musi omówić z zainteresowanymi, a decyzja należy do niego. Nie było niepotrzebnych, choć lubianych przed media szczegółów, kto, do kogo, gdzie i kiedy pojechał, co kto komu powiedział. Nie było przecieków z tych rozmów. Wszystko było tak, jak być powinno: po cichu i z klasą, z krótkim komunikatem na koniec.


Powołania? Do kadry mieli trafić najlepsi i ci, których trener będzie chciał sprawdzić. W nowym rozdaniu nie było więc problemów z przyjazdem na zgrupowanie Kamila Grabary. Obecny gracz Wolfsburga był pomijany przez poprzedniego selekcjonera, a kiedyś, gdy grę obiecał mu Czesław Michniewicz, selekcjoner nagle zmienił zdanie. Prawdopodobnie powodem tej zmiany (przed meczem ze Szkocją w 2022 roku), mógł być... brak koszulki z nazwiskiem Grabary.
Teraz nie było też problemu z powołaniem i grą jednego z najlepszych ofensywnych piłkarzy ekstraklasy w ostatnich latach - Kamila Grosickiego. Urban osobiście spotkał się z graczem Pogoni, zapytał, czy ten - mimo zakończenia reprezentacyjnej kariery kilka miesięcy wcześniej - byłby gotowy wrócić. Przekazał, iż o powoływaniu będzie decydowała tylko forma sportowa.
Skład na mecz? Najpierw muszą dowiedzieć się piłkarze. Ustawienie? Mamy możliwość z trójką i czwórką obrońców, będziemy dopasowywali to do meczów. Najpierw jednak omówię to z piłkarzami - prowadził narrację selekcjoner. Dodajmy, iż mimo tego, iż szkoleniowiec wygląda na uśmiechniętego, przyjaznego, to na treningach i podczas pracy potrafi być konkretny i ostry.


Udało się to, do czego Urban był sceptyczny
Zastanawiać można się tylko było, jak długo Urbanowi uda się ten spokój i dobre relacje z mediami zachować? Do pierwszej porażki? Do oceny stylu reprezentacji? Weryfikacja miała przecież nadejść w starciu z górującymi nad wszystkimi Holendrami. Z Rotterdamu Urban wywiózł jednak cenny remis. Obok gratulacji z Holandii wyjeżdżał też z odkryciem dla kadry Przemysława Wiśniewskiego. Po wygranej 3:1 z Finlandią selekcjoner na konferencji usłyszał choćby brawa. - Na to się nie dam nabrać. Możecie być spokojni. Wiem, jak blisko z nieba do piekła - uśmiechał się w stronę dziennikarzy.
Dla selekcjonera dość pozytywnie rozwija się też historia, co do której na początku miał pewne wątpliwości. Chodzi o Adriana Mierzejewskiego, który do sztabu dołączył na prośbę władz PZPN. Były piłkarz został dyrektorem technicznym kadry, który ma też współpracować z mediami oraz z dyrektorem sportowym PZPN, Marcinem Dorną. Urban na swej pierwszej konferencji pytanie o Mierzejewskiego scedował na sekretarza generalnego Łukasza Wachowskiego, sygnalizując, iż to inicjatywa władz. Jednak kooperacja z posiadającym licencję trenerską i kurs dyrektora sportowego Mierzejewskim układa się dobrze. Ten uczestniczy w zebraniach sztabu, jeździ oglądać zawodników, rozmawia w klubach z dyrektorami, ma interesujące przemyślenia, pomaga w bieżących zadaniach.
A pracy jest sporo. Cały sztab ruszył już oglądać kadrowiczów w kolejce ligowej. Reprezentacja Polski swój najbliższy mecz zagra 9 października z Nową Zelandią. Po tym towarzyskim starciu, 12 października w Kownie zagramy z Litwą o punkty eliminacji mistrzostw świata.
Idź do oryginalnego materiału