Legia Warszawa jest już w Londynie, gdzie właśnie mierzy się w drugim meczu z Chelsea. Po tym jak przed tygodniem przegrała aż 0:3, jej szanse na awans do półfinału Ligi Konferencji Europy stały się iluzoryczne. Mimo to spotkanie cieszy się w Polsce olbrzymim zainteresowaniem. W Anglii zaś wieszczono już kompletną katastrofę.
REKLAMA
Zobacz wideo DevelopRes Rzeszów zwycięski w pierwszym meczu finałowym TAURON Ligi. Katarzyna Wenerska: Jeszcze bardzo daleko
Już odtrąbili katastrofę Chelsea. Chodzi o mecz z Legią. "Najniższa w historii"
Wszystko przez zapowiadaną niską frekwencję na trybunach. Krótko przed spotkaniem alarm podniósł dziennikarz Bloomberga David Hellier. - Chelsea spodziewa się najniższej frekwencji od kilku lat tego wieczoru, ponieważ nad wizytą Legii Warszawa wiszą obawy dotyczące bezpieczeństwa. Oczekuje się 31 tys. widzów. Chelsea prowadzi już 3:0 po pierwszym meczu - napisał na platformie X.
Wspomniane "obawy" wiązały się z przyjazdem fanów z Warszawy, którzy niestety w Europie nie cieszą się dobrą sławą. Przed spotkaniem zdecydowano się ograniczyć ich liczbę na trybunach do zaledwie 1021 osób. W stan gotowości postawiona została także policja, a funkcjonariusze specjalnie na ten wieczór otrzymali dodatkowe uprawnienia, o czym informowaliśmy na Sport.pl. To wszystko miało odstraszyć miejscowych sympatyków. Ale na tym nie koniec.
Oto prawda o frekwencji na meczu Chelsea - Legia. Tak to wyglądało
Niedługo później Hellier podzielił się kolejnym wpisem. - Mała frekwencja to wynik wielu czynników. Wygrana 3:0 i awans po pierwszym meczu, zbyt wiele biletów w cenach premium, ograniczenia dla kibiców, którzy chcieli je kupić w otwartej sprzedaży, mające na celu zapewnienie, iż bilety nie trafią do fanów gości. Tylko 35 tys. na ostatnim meczu Ligi Konferencji - poinformował, korygując dane o frekwencji.
jeżeli ktoś spodziewał się zatem obrazków, jak z ostatniego Superpucharu Polski na Narodowym, to mógł się mocno zdziwić. Co prawda rzeczywiście na trybunach było widać wolne miejsca, zwłaszcza za bramką Legii, ale wcale nie było ich tak dużo. Dość powiedzieć, iż choćby jeżeli na - mogącym pomieścić 40,3 tys. kibiców Stamford Bridge - pojawiło się wspomniane 35 tys. osób, to stadion był wypełniony w ponad 87 procentach.