Szczęścia nie miał nie tylko Tomasiak. Konkurs w Engelbergu przebiegał w trudnych warunkach z wiatrem z tyłu skoczni, który wzmagał się w różnych momentach - np. w samej końcówce, tuż przed skokiem prowadzących po pierwszej serii Rena Nikaido i Ryoyu Kobayashiego. Niestety, jedną z takich chwil był moment, gdy na belce usiadł nasz młody zawodnik.
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki nie certoli się w sprawie Legii: Klub się totalnie skompromitował
Tomasiak nie przepadł jak inni. Ale skok w złych warunkach zabrał mu szansę na świetny wynik
Gorsze warunki od Tomasiaka, który w pierwszej serii uzyskał 125 metrów, miało tylko czterech skoczków. Wiało mu średnio aż 1,78 metra na sekundę z tyłu, za co dodano mu 27,9 punktu. Wokół Polaka większość zawodników jednak "wycięło" - lądowali o wiele bliżej i, w kilku przypadkach, choćby nie weszli do drugiej serii. A Kacper, choć nie znalazł się wysoko w klasyfikacji i był 22. ex aequo z Piotrem Żyłą, to nie przepadł i znalazł się w "30".
To dało mu szansę na poprawę kilkanaście minut później. W drugim skoku uzyskał już 133 metry. Choć w rekompensacie za wiatr - dodanych 21,8 punktu - nie widać aż takiej różnicy, to nie do końca warto wierzyć przelicznikom. W powietrzu widać było, iż Polak był w stanie o wiele lepiej "nakręcić" skok, nadając mu odpowiedniej rotacji, a w konsekwencji odlecieć.
I dzięki temu przeskoczył aż o dziewięć pozycji wyżej w końcowych wynikach. 13. miejsce to jego trzeci najlepszy wynik tej zimy - po piątym miejscu w Wiśle i 12. w Falun. A gdyby nie gorsze warunki przy pierwszym skoku, być może i dziś byłby jeszcze wyżej. Choćby w najlepszej "10", bo jego drugi skok dałby mu w finałowej rundzie dziewiąte miejsce.
Szkoda, zwłaszcza iż Tomasiak twierdzi, iż to ten pierwszy skok był w sobotę lepszy. - Technicznie był choćby lepszy niż ten z drugiej serii. Ciężko było po prostu odlecieć. Pewnie, iż trochę mi szkoda, ale czasem tak bywa i trzeba iść dalej. Te skoki wyglądają nieźle, a to dobry prognostyk - mówił 18-latek w rozmowie z Eurosportem po zawodach.
Tak Tomasiak zareagował na największą wpadkę. Niesamowite, jak się podniósł
Najważniejsze jednak, iż udało mu się osiągnąć cel, o którym Eurosportowi mówił w piątek. Stwierdził, iż chciałby, żeby jego skoki były powtarzalne. Żeby pojawiła się regularność. I choćby pomimo problemów z pierwszej serii wywołanych trudnymi warunkami, udało mu się o to zadbać.
W Engelbergu Tomasiak wyrównał swoją najlepszą serię skoków na Top15 kolejnych indywidualnych serii podczas zawodów Pucharu Świata. Był w niej cztery razy - siódmy i trzynasty w piątkowych treningach, dziesiąty w kwalifikacjach, a na koniec siódmy w sobotniej serii próbnej. kilka zabrakło, żeby ten wynik wyraźnie pobił - niestety, przydarzyło się 22. miejsce po pierwszej serii zawodów.
Pozycje Kacpra Tomasiaka we wszystkich seriach indywidualnych tej zimy:
Lillehammer: 27, 20, 15, 19, 15, 23, 19, 25
Falun: 13, 11, 10, 8, 17, 14, 21, 18, 12
Ruka: 30, 34, 18
Wisła: 22, 34, 25, 23, 27, 18, 9, 5, 9
Klingenthal: 19, 17, 29, 40, 5, 29, 47, 32
Engelberg: 7, 13, 10, 7, 22, 9
Do tej pory tak dobrze szło mu tylko raz: w Falun, gdy skakał odpowiednio na 13., 11., 10. i 8. miejsce. Trzy razy z rzędu wyższe pozycje zajmował jeszcze w Wiśle, kiedy w dniu drugiego konkursu nie wypadał z Top10 - był dziewiąty, piąty i znów dziewiąty. Te liczby pokazują, iż Tomasiak potrafi uzyskać pewien rytm dobrego skakania. Tak naprawdę z osiągania solidnych wyników wypadł tylko w zeszłą niedzielę w Klingenthal. Jednak to była tylko mała wpadka - której spodziewalibyśmy się o wiele wcześniej i nikt nie ma prawa na nią narzekać. A Tomasiak i tak podniósł się po tym niepowodzeniu bardzo gwałtownie I, jak widać, w znakomitym stylu. Jego regularność na takim poziomie to fenomen na skalę światową - pokazuje, co realnie odróżnia go od innych.
Tydzień do Turnieju Czterech Skoczni, 50 dni do igrzysk. A patrząc na Polaków trudno o entuzjazm
Tomasiak pozostaje niemal jedyną nadzieją Polaków na dobre wyniki w trakcie 74. Turnieju Czterech Skoczni. Jego początek już za osiem dni, a my przez cały czas w czołówce możemy się spodziewać praktycznie tylko tego zawodnika, od którego tej zimy mieliśmy wiele nie oczekiwać. Bo będzie się uczył i zbierał doświadczenie. A już dziś musimy to przyznać: Kacper Tomasiak swoim debiutem w Pucharze Świata wyważył drzwi do szerokiej czołówki cyklu. Wręcz pochłania to, co potrzeba przeżyć, żeby nabierać w tej stawce coraz większej pewności siebie. Nie ma sensu nakładać na niego dodatkowej presji: wystarczy obserwować, jak świetnie radzi sobie z tą dotychczasową. Kolejne dobre wyniki powinny przychodzić same.
A reszta kadry? 17. miejsce Piotra Żyły nie przyniesie nam pewnie entuzjazmu, ale nie jest też złym wynikiem. Choć mocno brakuje mu stabilności, wiślanin dalej pokazuje, iż przy dwóch równych skokach byłoby go stać na wyniki na miarę Top10. Gorzej wygląda ostatni punktujący Polak, czyli 22. Kamil Stoch. W jego skokach dalej brakuje błysku, którym cieszyliśmy się jeszcze miesiąc temu, gdy Puchar Świata zaczynał się w Lillehammer i Falun. Nie ma jednak tamtej dynamiki w powietrzu, coś wyraźnie nie gra. Nie ma więc także walki o wysokie pozycje.
O pozostałych zawodnikach trudno powiedzieć coś pozytywnego. Trzeba byłoby cieszyć się takimi wyskokami jak 16. miejsce Dawida Kubackiego i 17. miejsce Macieja Kota w serii próbnej. Jednak, gdy przyszło do serii, gdy walczy się już "o coś" i pojawia się dodatkowa presja, to obaj nie awansowali do drugiej serii - zajęli odpowiednio 44. i 36. miejsce. W niedzielę prawdopodobnie okaże się, czy na Turniej Czterech Skoczni nie pojedzie któryś z nich, czy ten, który odpadł w kwalifikacjach do sobotnich zawodów, czyli pogubiony w swoich skokach Paweł Wąsek.
Niestety, przed TCS, czyli jednym z największych wydarzeń w trakcie sezonu, to chyba najciekawszy temat wokół polskiej kadry. Oczywiście, wyniki Kacpra Tomasiaka to przyjemny akcent, ale jego sytuacja przypomina nam tę z udziałem Pawła Wąska sprzed roku - on też prezentował się bardzo dobrze i osiągał życiowe rezultaty, ale ogółem polski zespół odstawał od tych najlepszych. Naszych skoczków dalej wyprzedzają przedstawiciele od siedmiu do choćby ponad dziesięciu nacji. Drużynowo zbyt rzadko liczymy się w walce z obecnymi największymi potęgami skoków - Austriakami, Słoweńcami i Japończykami. W sobotnich wynikach byliśmy także gorsi od Niemców i Norwegów.
Nadzieje na wyraźną poprawę w niedzielę? Niewielkie. A czasu do igrzysk olimpijskich we Włoszech coraz mniej. W niedzielę do konkursu na normalnej skoczni w Predazzo zostanie równo 50 dni. Przypomnijmy, iż celem, o którym jasno mówi trener Polaków Maciej Maciusiak, jest zdobycie medalu. A nie pozostanie w miejscu, w którym nasze skoki są już od dłuższego czasu: za plecami tych, którzy odnoszą sukcesy.

2 godzin temu








![XXI gala charytatywna „Warto jest pomagać” [ZDJĘCIA]](https://rzg.pl/wp-content/uploads/2025/12/dd7cfa8e0afcd407c1b1ade8ff6dfd4b_xl.jpg)


