Nielegalne wyścigi dojechały do mety?

2 godzin temu
Zdjęcie: Policyjna grupa Speed Źródło: PAP / Darek Delmanowicz


Mieszkańcy wielu miast są już tak zmęczeni rykiem samochodów i motocykli nielegalnie ścigających się po ulicach, iż wymusili na władzach zajęcie się sprawą. Nowe przepisy mocno uderzą w „szybkich i wściekłych”.



W wielu miastach od lat ludzie narzekali na to, iż gdy tylko zaczyna się wiosna, całe noce nie mogą spać, bo bandy młodych mężczyzn przelatują im pod oknami usportowionymi maszynami – ich silniki wyją od wysokich obrotów, a z tłumików padają głośne strzały. Jednak od lat z nielegalnymi wyścigami i całą rozwijającą się mocno subkulturą szukającą adrenaliny w łamaniu prawa na drodze kilka robiono. Kilka lat temu dziennikarze TVN dokonali prowokacji. Pojechali na zlot „fanów motoryzacji” i wręczyli im maskotki. Część zabrała je ze sobą do pojazdów. W maskotkach były lokalizatory GPS. Dzięki temu był jasny dowód na to, iż ludzie zjeżdżający się na spotkania nocą w miastach pędzą potem po ulicach, znacznie przekraczając dopuszczalne prędkości. To zmusiło trochę władze do działań. W policji zaczęły powstawać specjalne grupy, które nazwano SPEED. Policjanci z drogówki dostali wsparcie kolegów z innych działów kryminalnych. Dostali też szybkie, nieoznakowane radiowozy. Tak mieli uderzać w ludzi, którzy zagrażają innym, bo chcą się na publicznych drogach pobawić swoimi drogimi samochodami. Po latach trzeba przyznać, iż akurat tego problemu grupy SPEED nie rozwiązały. Wystarczy wejść na policyjną mapę zagrożeń drogowych, by zobaczyć, iż liczba piratów drogowych nie tylko nie zmalała, ale także wzrosła. Na tej mapie tylko w Warszawie i najbliższych okolicach mieszkańcy w ciągu miesiąca zgłosili policjantom aż 60 miejsc nielegalnych wyścigów ulicznych.
Idź do oryginalnego materiału