Nie tak miało być. Słowa Święty-Ersetic po finale mówią wszystko

22 godzin temu
Zdjęcie: screen TVP Sport


Justyna Święty-Ersetic po 1098 dniach od swojego takiego ostatniego startu wróciła do finału halowych mistrzostw świata! W sobotnie popołudnie nasza reprezentantka w biegu na 400 metrów zajęła piąte miejsce. - Coś w tym biegu nie zagrało od początku - mówi zawodniczka.
W piątek polscy kibice lekkoatletyki mieli ogromne powody do szczęścia. Wtedy to po latach oczekiwań znów awansowała do finału biegu na 400 metrów w lekkoatletycznych halowych mistrzostwach świata, które teraz realizowane są w Nankinie. Polka zajęła drugie miejsce w swoim biegu kwalifikacyjnym. Uzyskała czas 52,22 s.


REKLAMA


Zobacz wideo Legia wciąż bez dyrektora sportowego. Żelazny: W tym klubie nic nie ma rąk i nóg


Tak Justyna Święty-Ersetic poradziła sobie w finale
- Jestem w tym sezonie bardzo dobrze przygotowana, nie boję się biegania, sprawia mi to ogromną frajdę i myślę, iż to widać. Mam nadzieję, iż jutro spotkamy się w równie dobrych nastrojach. Biegłam z dziewczynami, które są ode mnie dużo szybsze. Jedna z nich biega na 100 m tak szybko, jak Ewa Swoboda, więc trudno, żebym z nią nawiązała rywalizację - mówiła w rozmowie TVP Sport.


Zachowałam spokojną głowę i wykorzystałam to, co jest moim największym atutem, czyli ruszyłam z końcówki. Ciężko mi jest choćby tak jakoś super ekstra się zestresować. To wszystko daje mi ogromną radość. Cieszę się, iż mogę biegać, iż mogę wrócić do finałów. Obym tym razem znów nie była czwarta - śmiała się.
Zobacz też: Padło konkretne nazwisko następcy Probierza. "Dałby tej kadrze luz"
W sobotę o godz. 13:44 odbył się finał biegu na 400 metrów. Tam 32-latka rywalizowała z Brytyjką Amber Anning, Norweżką Henriette Jaeger, Martiną Weil z Chile oraz Amerykankami Alexis Holmes i Rosey Effiong. Był to jej piąty finał halowych MŚ w karierze w startach indywidualnych. Tym razem weszła starcia o medale z szóstym, czyli najsłabszym czasem.


Nasza reprezentantka zajęła piąte miejsce z czasem 51.97. Choć niemal przez cały była ostatnia w stawce, to w ostatecznie udało jej się wyprzedzić Rosey Effiong. Złoto zgarnęła Amber Anning. Na drugiej pozycji uplasowała się Alexis Holmes, a trzecia była Henriette Jaeger.
- Serce chciałoby więcej, ale coś w tym biegu nie zagrało od początku. Biegło mi się bardzo trudno. Przyjechałam tutaj walczyć o upragniony medal, którego tak naprawdę brakuje mi w mojej kolekcji. Nie udało się... Także tyle. Pozostaje mi trenować dalej do siódmych mistrzostw świata - mówiła Justyna Święty-Ersetic tuż po zakończeniu biegu.
- Byłam bardziej zadowolona po startach w Holandii niż z tego, co tutaj zaprezentowałam. Wczorajszy bieg naprawdę był dobry, bo miałam na końcu ten luz i odejście, a dzisiaj miałam wrażenie, iż tego nie było. Od początku nogi ciężkie, nie było luzu, biegłam na spinie i przysłowiowa d**a z tego wyszła, niestety - dodała. - Nie urodziłam się z tą szybkością. Pozostaje mi nadrabiać wytrzymałością i serduchem do walki, które mam. W tym momencie jest mi piekielnie szkoda, smutno, bo liczyłam naprawdę na więcej - słyszymy.
Idź do oryginalnego materiału