Znane przysłowie mówi, iż biednemu zawsze wiatr w oczy. Wprawdzie trudno myśleć o takich kategoriach o którejkolwiek z drużyn NBA, ale do niedawna wydawało się, iż tacy na przykład Charlotte Hornets wyczerpali już limit pecha na ten sezon i ze dwa do przodu. Tymczasem, jak często w takich przypadkach bywa, los miał inne plany i do listy nieobecności spowodowanej kontuzjami trzeba dopisać dwa kolejne nazwiska.
Jak poinformował sam zespół przed sobotnim meczem z Atlanta Hawks, problemy z naciągnięciem lewej łydki sprawiają, iż LaMelo Ball nie będzie mógł zagrać przez jakiś czas, a jego stan zostanie poddany kolejnej ocenie za mniej więcej dwa tygodnie. Jakby tego było mało, przynajmniej tej samej długości absencja czeka… jego bezpośredniego zmiennika, czyli Tre Manna. 23-latek również walczy z problemami natury zdrowotnej. Początkowo wszystko wskazywało na ból w dolnej części pleców, ale dodatkowe badania wykazały podrażnienie jednego z krążków międzykręgowych.
To sprawia, iż Charlotte Hornets muszą dopisać kolejne dwa nazwiska do listy graczy kontuzjowanych, na której już od dłuższego czasu znajdują się dwaj środkowi, Mark Williams i Nick Richards, a także Miles Bridges i – tu najcięższy przypadek – Grant Williams, który z powodów zerwania ACLa musiał już zakończyć swój sezon.
Wracając jednak do LaMelo, niespodziewanie pojawił się on na liście kontuzjowanych jeszcze przed piątkowym spotkaniem z New York Knicks. Jako powód podano wówczas bliżej nieokreślony „ból łydki”, jednak według najnowszych informacji doszło do naciągnięcia jednego z mięśni. Z tego tytułu Szerszenie będą musiały rozegrać przynajmniej kilka meczów pozbawione swojego najlepszego w ostatnim czasie zawodnika, będącego przy okazji drugim najlepszym strzelcem ligi (31,1 punktu na mecz). Mniej dotkliwa będzie z pewnością absencja Manna, zmiennika Balla, który z powodu problemów z plecami opuścił już cztery ostatnie mecze.
Na pierwszy rzut oka urazy rozgrywających z Charlotte wydają się drobne i nie powinny mieć wpływu na cały sezon, który biorąc pod uwagę obecny bilans 6-13 już teraz trudno nazwać udanym. Biorąc jednak pod uwagę ostatnią historię medyczną drużyny, a najmłodszego z braci Ball w szczególności, jakiś powód do niepokoju już istnieje. Z powodu problemów z kostkami i stopami w ciągu tylko ostatnich dwóch sezonów opuścił… 106 spotkań. Tym razem sytuacja wydaje się jednak nie aż tak poważna.
– Myślę, iż pod koniec meczu, próbując uwolnić się spod obrony w jednej z ostatnich akcji, poczuł coś niepokojącego. Jakiś niewielki dyskomfort… – tłumaczył w piątek w rozmowie z mediami trener Hornets, Charles Lee.
Dla LaMelo opuszczone spotkanie z Knicks było dopiero pierwszą absencją w tym sezonie, natomiast jego zmiennik, Tre Mann, już wcześniej z powodu problemów z plecami to wypadał z rotacji, to do niej wracał. Od 11 listopada opuścił już sześć spotkań, w tym cztery ostatnie, co znacznie osłabiło ławkę rezerwowych ekipy z Karoliny Północnej. Gdy 23-latek jest zdrowy, nie ulega wątpliwości, iż jest jednym z lepszych zmienników w NBA.
– Doszło do niewielkiej poprawy, ale nie takiej jakiej byśmy oczekiwali w jego przypadku po opuszczeniu kilku meczów. Będziemy go dalej obserwować i rozważnie podejdziemy do zarządzania jego zdrowiem – skomentował sytuację drugiego ze swoich podopiecznych trener Lee.
– Wiem, iż obaj odpowiednio zajmą się swoimi sprawami. To wojownicy. Chcą być na parkiecie, aby grać i rywalizować, ale również wspomagać swoich kolegów z drużyny. Gdy szedłem tutaj na konferencję prasową, minąłem Melo, który powiedział mi, iż zrobi wszystko co w jego mocy w ramach programu powrotu do gry i podejdzie do tego z odpowiednim nastawieniem. Ja mam pełne zaufanie do naszego zespołu ds. wydajności i do samych chłopaków – dodał.
Nowy szkoleniowiec Hornets z pewnością nie na to liczył, obejmując posadę, ale tak krawiec kraje jak mu materiału staje. Wciąż nie ma jasnej daty powrotu w przypadku Bridgesa czy Williamsa. Pierwszy z nich wciąż trenuje indywidualnie, a drugi rozpoczął już choćby treningi drużynowe, by wrócić do formy. Światełkiem w tunelu wydaje się jednak możliwy rychły powrót Richardsa, którego status przed meczem z Hawks został zmieniony na „niepewny”. Podkoszowy Szerszeni opuścił jak dotąd 14 spotkań po tym, jak w starciu z Boston Celtics doznał złamania chrząstki pierwszego żebra po prawej stronie, pod obojczykiem.
Nie da się jednak ukryć, iż dla ekipy z Charlotte taka sytuacja to nic nowego. W ostatnich dwóch sezonach drużyna niezmiennie zajmowała miejsce w czołówce ligi pod względem liczby meczów opuszczonych przez zawodników z powodu kontuzji. Mimo zmian wprowadzonych w celu uniknięcia powtórki z wątpliwej rozrywki, w tym zatrudnienia nowego, liczącego aż 10 osób zespołu ds. zdrowia i wydajności, nie udało się ustrzec przykrej rzeczywistości. Wiele wskazuje na to, iż kolejną kampanię trzeba będzie spisać na straty.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!