Numery na koszulkach to nieodłączny element zdecydowanej większości sportów zespołowych. Chyba jednak tylko w koszykówce i piłce nożnej zawodnicy mają chociaż częściowy wpływ na to, jaka cyfra lub liczba widnieje na ich trykocie. Nie dziwi więc, iż wielu graczy na przykład NBA przez całą swoją karierę stara się trzymać jednego konkretnego, najczęściej z jakichś względów ważnego lub zwyczajnie ulubionego numeru. Niestety, z dostępnością tychże czasami bywa różnie.
Russell Westbrook ma za sobą bardzo udaną karierę. Podczas wielu lat spędzonych w Oklahoma City Thunder, Houston Rockets, Washington Wizards czy obu drużynach z Los Angeles popularny Brodie wyrobił sobie markę swoistego specjalisty od triple-doubles (z liczbą 199 jest najlepszy pod tym względem w całej historii NBA). Jak do tej pory zapisał na swoje konto aż 1,162 spotkania w najlepszej lidze świata, osiągając w nich średnio 21,7 punktu, 7,1 zbiórki oraz 8,1 asysty. Trafiał 43,8% wszystkich rzutów z gry, w tym 30,4% z dystansu.
Ostatnie dwa sezony to dla 35-latka już jednak powolny, acz niezaprzeczalny zjazd. Lakers pożegnali go bez większego żalu. W Clippers miał całkiem przyzwoite wejście, ale z czasem – również na własną sugestię – stracił miejsce w pierwszej piątce i stał się graczem wchodzącym z ławki. To nie zmieniło faktu, iż parol na weterana zagięli Denver Nuggets, a największym orędownikiem jego sprowadzenia stał się sam Nikola Jokić.
W Kolorado zrobili wiele, by taki transfer był w ogóle możliwy, już od nocy draftu dokonując serii transakcji, której celem miało być stworzenie wystarczającej przestrzeni w budżecie. Inna sprawa, iż by sprowadzić Brodiego niezbędna była wymiana typu sign-and-trade, w ramach której Russ – nie po raz pierwszy w karierze – trafił na chwilę do Utah Jazz, skąd niemal natychmiast został zwolniony, by móc już bez problemów związać się z Nuggets.
W ekipie trenowanej przez Michaela Malone’a Westbrook ma docelowo zastąpić Reggiego Jacksona, zawodnika rotacji z mistrzowskiej drużyny. Problem w tym, iż o ile doświadczony rozgrywający nie ma nic przeciwko rozpoczynaniu spotkań na ławce rezerwowych, to jednak już napotyka niewielkie przeszkody na drodze do aklimatyzacji w nowym, nieznanym otoczeniu.
Przede wszystkim MVP ligi z roku 2017 w Denver nie będzie mógł wrócić do tak dla siebie charakterystycznego numeru 0 na trykocie. Według doniesień dziennikarza Harrisona Winda, Brodie poprosił o odstąpienie w tej chwili noszącego na koszulce tę cyfrę Christiana Brauna, jednak ten zwyczajnie odmówił. Bardziej koleżeński okazał się drugoroczny Hunter Tyson, który odstąpił Russowi swój numer 4, samemu przejmując 5.
Wprawdzie nie wiadomo co skłoniło Brauna do odmowy na prośbę nowego kolegi, jednak… tak naprawdę nic go nie zobowiązywało do wyrażenia zgody, tym bardziej, iż ma dłuższy staż w drużynie (nadchodzący sezon będzie jego trzecim – przyp. aut.). Ponadto 23-latek po odejściu Kentaviousa Caldwell-Pope’a ma być w założeniu podstawowym graczem Samorodków, co plasuje go wyżej w drużynowej hierarchii od choćby tak indywidualnie utytułowanego gracza jak Westbrook. W związku z tym widocznie czuł, iż bardziej zasługuje na noszenie numeru takiego, jaki chce niż zawodnik na kontrakcie minimalnym.
Być może jednak powód, dla którego Braun trzyma się 0 jest głębszy, ponieważ wielu graczy często sprzedaje swój numer komuś, kto go chce. Informacja, iż młody obrońca „nie ustąpił”, sugeruje, iż Russ mógł mu zaproponować coś w zamian, ale mimo wszystko spotkał się z odmową. Chcąc nie chcąc, 35-latek będzie zmuszony rozpocząć nowy rozdział swojej kariery z inną cyfrą na koszulce.
Co ciekawe, to nie jedyna zmiana numeru, do jakiej doszło w Nuggets tego lata. Według ostatnich doniesień Aaron Gordon postanowił zamienić charakterystyczną dla siebie liczbę 50, którą nosił od początku pobytu w Denver, na 32. Powód? W ten sposób chciał upamiętnić swojego brata Drew, który w maju bieżącego roku zginął w tragicznym wypadku samochodowym.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.