NBA: Nie żyje legenda Seattle SuperSonics! Zdobył z nimi jedyne mistrzostwo

3 godzin temu

Przykre wieści napłynęły do nas ze Stanów Zjednoczonych. W wieku 71 lat zmarł Gus Williams, rozgrywający znany przede wszystkim z gry dla Seattle SuperSonics. Popularny „Czarodziej” był w składzie drużyny, która w 1979 roku po raz jedyny w historii sięgnęła po mistrzostwo NBA. Przyczyną śmierci prawdopodobnie były powikłania po przebytym kilka lat wcześniej udarze.

Zanim jednak trafił do nieistniejącej dziś – choć mającej spore widoki na powrót po latach – organizacji, został wybrany przez Golden State Warriors w drugiej rundzie draftu w 1975 roku. Dlaczego tak późno? Mimo przyzwoitej postawy w koszykówce akademickiej w barwach USC, Gus Williams spotkał się ze sceptycyzmem dotyczącym jego potencjału jako profesjonalnego gracza. Z tego tytułu wiele drużyn wolało postawić na innych zawodników. choćby w San Francisco nie od razu się zdecydowali i z czternastym numerem pierwszej rundy wybrali Joego „Jellybeana” Bryanta, ojca Kobego Bryanta. Później postawili jednak na Williamsa, którego postawa w późniejszych latach mogła stanowić swoisty wyrzut sumienia menedżerów innych drużyn, ale o tym za chwilę.

https://twitter.com/SeattleSonics/status/1879735810557460634

– Mieliśmy cholerne szczęście, iż wciąż mogliśmy go pozyskać w drugiej rundzie. Na uczelni Gus nigdy w pełni nie pokazał jak dobrym był zawodnikiem. Może po prostu nie mógł się dopasować do ich systemu gry. Gus Williams jest ptakiem i musi latać. Nie można trzymać go we wnykach. Sądziłem, iż mając w składzie jego i Phila Smitha, zyskamy najlepszą parę obrońców w całej NBA – mówił w 1981 roku menedżer Warriors Dick Vertlieb w artykule opublikowanym w magazynie Basketball Digest.

Czas pokazał, iż jego przewidywania okazały się zbyt daleko idące. Wprawdzie początki Willliamsa w GSW były obiecujące, czego dowodem może być wybranie do pierwszej piątki najlepszych debiutantów, to jednak w drugim sezonie nieco spuścił z tonu. Dostał zezwolenie na odejście jako wolny zawodnik, z czego skrzętnie skorzystali Seattle SuperSonics.

Co jednak ciekawe, Gus mógł wówczas trafić zupełnie gdzie indziej. Ściągnięcie wciąż obiecującego rozgrywającego rozważali na przykład Boston Celtics, jednak ostatecznie trener Red Auerbach postawił na weterana Dave’a Binga. Najwidoczniej uważał, iż Williams nie utrzyma się w lidze zbyt długo. Podobnego zdania był zresztą Jerry West, który jako menedżer Los Angeles Lakers również miał rozważać zatrudnienie byłego gracza Warriors. Parafrazując słynne powiedzenie, gdzie dwóch się waha, tam trzeci korzysta.

To właśnie w Seattle zawodnik, nazywany „Czarodziejem” ze względu na swoje niezwykłe połączenie szybkości, atletyzmu i umiejętności zdobywania punktów, znalazł swoje miejsce na ziemi, a przy okazji na nowo zdefiniował rolę rozgrywającego. Wniósł dynamiczne podejście do zdobywania punktów na pozycję tradycyjnie skupioną na kreowaniu gry. Dość powiedzieć, iż w barwach Sonics nigdy nie zszedł poniżej granicy 18,1 punktu na mecz.

Williams, obok Jacka Sikmy, Freda Browna czy Dennisa Johnsona był członkiem drużyny, która w 1979 roku sięgnęła po jedyne w historii mistrzostwo NBA. Grający pod batutą słynnego Lenny’ego Wilkensa SuperSonics w finale odprawili z kwitkiem faworyzowanych Washington Bullets (w składzie z Elvinem Hayesem czy Wesem Unseldem), wygrywając aż 4-1. Niestety, niedługo potem kariera Gusa natrafiła na poważną przeszkodę.

Poszło o pieniądze. Znajdujący się w życiowej formie rozgrywający, który niedawno dołożył cały stos cegieł do największego koszykarskiego osiągnięcia, jakiego Seattle było świadkiem, chciał zarabiać tyle, ile powinien zawodnik o jego klasie. Negocjacje nie poszły jednak po jego myśli, ale nie chciał rezygnować z oczekiwań, więc… zdecydował, iż w takim wypadku woli opuścić sezon 1980-81, w którym nie zagrał ani sekundy. Władze drużyny niedługo mogły pluć sobie w brodę. Bez swojej gwiazdy Sonics zaliczyli tylko 34 wygrane (w poprzedniej kampanii – 56).

Podczas gdy przyszłość Williamsa wciąż nie była jasna, interesowały się nim drużyny pokroju New York Knicks czy Portland Trail Blazers, jednak problemem była rekompensata, którą trzeba by było zapłacić Sonics. Ostatecznie jednak obie strony doszły do porozumienia, a Gus z miejsca pokazał, iż było warto. Już w swoim pierwszym sezonie po powrocie był siódmym strzelcem ligi (średnio 23,4 punktu na mecz) i otrzymał dziś już nieistniejącą nagrodę Comeback Player of the Year (przyznawaną graczowi, który zaliczył najbardziej udany powrót do gry, zwykle po kontuzji, poprzedniczkę Most Improved Player).

W Seattle „Czarodziej” spędził jeszcze trzy sezony, w dwóch z nich zostając wybranym do udziału w Meczach Gwiazd. W 1984 został odddany do Bullets, a po dwóch sezonach zdecydował się jeszcze powrócić na rok w barwach Atlanta Hawks. Ogółem jego bilans w najlepszej lidze świata to 825 meczów, w których osiągał średnio 17,1 punktu, 2,7 zbiórki, 5,6 asysty oraz 2 przechwyty, trafiając przy tym 46,1% wszystkich rzutów z gry.

W NBA swoją szansę otrzymał też jego młodszy brat, Ray Williams. Chociaż zaliczył kilka udanych sezonów w barwach przede wszystkim Knicks, nigdy nie dorównał osiągnięciom Gusa. Po zawieszeniu butów na kołku zbankrutował i zmagał się z kryzysem bezdomności. Zmarł przedwcześnie w 2013 roku w wieku zaledwie 58 lat.

Trudno natomiast powiedzieć czym konkretnie po zakończeniu kariery zajmował się starszy z braci Williams. Wiadomo na pewno, iż Sonics w 2004 roku zdecydowali się zastrzec jego numer (#1), dzięki czemu dołączył do kolegów z mistrzowskiej drużyny. W miarę możliwości pojawiał się publicznie, jak na przykład w 2017 roku, gdy odwiedził Mecz Gwiazd WNBA. Dwa lata później wraz z baseballową drużyną Seattle Mariners świętował 40. rocznicę historycznej wygranej SuperSonics w Finałach NBA. Jego obecność podczas tych wydarzeń przypominała wszystkim o jego trwałym dziedzictwie i związku z miastem Seattle.

Niestety, już w 2020 roku przeszedł udar, który sprawił, iż potrzebował intensywnej opieki. W chwili swojej śmierci były koszykarz mieszkał w ośrodku opieki niedaleko Baltimore. Wprawdzie nie ujawniono konkretnej przyczyny śmierci, jednak można się domyślać, iż wyniszczony organizm odmówił posłuszeństwa. Według informacji podanych przez Davida, jego brata, stan Gusa pogorszył się w ostatnich dniach jego życia. Przynajmniej nie odszedł w samotności, ale w otoczeniu rodziny, w tym córki, która specjalnie przyleciała, by towarzyszyć ojcu w jego ostatniej drodze.

Spoczywaj w pokoju, „Czarodzieju”.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna
  • Idź do oryginalnego materiału