Różnie się wiedzie koszykarzom po zawieszeniu butów na kołku. Jedni mają problemy natury prawnej lub mentalnej, inni zostają przy sporcie w roli trenera, eksperta telewizyjnego lub działacza. Junior Bridgeman postawił na inny rodzaj kariery, co spowodowało, iż został jednym z najbogatszych byłych sportowców na świecie. Są jednak pewne rzeczy, przed którymi nie uchroni grubość portfela.
To miał być zwyczajny dzień. Ulysses Lee Bridgeman, powszechnie znany jako Junior, przebywał akurat w Louisville w stanie Kentucky. Według informacji przekazanych przez telewizję WDRB, był jednym z uczestników charytatywnego lunchu organizowanego przez Scouting America, jedną z największych organizacji młodzieżowych w kraju. Będąc w trakcie publicznego przemówienia, nagle zasłabł.
Niemal natychmiast karetka odwiozła go do szpitala, jednak życia byłego koszykarza nie udało się uratować. Prawdopodobną przyczyną był atak serca, który podejrzewał sam Bridgeman. Przynajmniej tak, według raportu, miał powiedzieć obecnemu na miejscu reporterowi Kentowi Taylorowi. Przykra informacja została już potwierdzona przez Milwaukee Bucks, gdzie 71-latek spędził większą część swojej sportowej kariery.
We are shocked and saddened by the tragic passing of Bucks legend and owner Junior Bridgeman. We send our deepest condolences to his family. pic.twitter.com/XakoTcDeF5
— Milwaukee Bucks (@Bucks) March 11, 2025Pochodzący z East Chicago w stanie Indiana zawodnik wyróżniał się już za czasów gry w szkole średniej. Był członkiem drużyny Washington High School, która w 1971 roku nie dała się nikomu pokonać i z bilansem 29-0 sięgnęła po mistrzostwo stanowe. Później przez trzy sezony grał w Louisville pod wodzą trenera Denny’ego Cruma. w okresie 1974-75 spisywał się na tyle dobrze, iż dostał się do drugiej drużyny najlepszych koszykarzy uczelnianych w kraju i pomógł poprowadzić Cardinals do trzeciego w historii szkoły awansu do Final Four.
Niedługo potem dostał się do NBA, gdy Los Angeles Lakers wybrali go z ósmym numerem draftu w 1975 roku. Nigdy jednak nie zagrał w Mieście Aniołów, bowiem już trzy tygodnie później odszedł do Bucks jako jeden z zawodników wchodzących w skład wymiany za samego Kareema Abdul-Jabbara.
W stanie Wisconsin Junior spędził pierwszych dziewięć lat swojej kariery. Może nigdy nie był w ścisłej czołówce najlepszych graczy ligi, ale – nie licząc debiutanckiego sezonu – potrafił średnio rzucać po kilkanaście punktów na mecz. Trener Don Nelson traktował go głównie jako uzupełnienie silnej drużyny Bucks (zdobywali mistrzostwo dywizji w latach 1980-84), w której grali na przykład Bob Dandridge, Marques Johnson, Sidney Moncrief czy Bob Lanier.
W 1984 Bridgeman w ramach wymiany odszedł do Los Angeles Clippers, ale po dwóch latach wrócił do Milwaukee, by po rozegraniu jeszcze jednego sezonu zakończyć karierę. Miał na swoim koncie 711 meczów rozegranych w trykocie Kozłów, co wówczas było rekordem, który został pobity dopiero blisko 40 lat później przez Giannisa Antetokounmpo.
Większość swojej kariery Bridgeman spędził jako etatowy pierwszy rezerwowy, występując w łącznie 849 spotkaniach, ale tylko 52 w pierwszej piątce. Mimo to, notował całkiem przyzwoite liczby – na przestrzeni kariery zapisywał na swoje konto średnio 13,6 punktu, 3,5 zbiórki i 2,4 asysty. Wielu ekspertów jest zdania, iż gdyby nagroda Sith Man of the Year istniała przed sezonem 1982-83, ten gość mógłby ją zdobyć i to niejednokrotnie. Na osłodę pozostał mu fakt, iż organizacja z Wisconsin zdecydowała się zastrzec numer 2, który nosił na trykocie.
Po zawieszeniu butów na kołku Bridgeman postawił na nietypową ścieżkę kariery. Zbudował własne imperium fast foodowe (Bridgeman Foods Inc.), stopniowo wykupując ponad 450 franczyzowych lokacji znanych w Stanach Zjednoczonych restauracji sieciowych Wendy’s i Chili’s. W 2016 roku zdecydował się je sprzedać, by… zostać dystrybutorem Coca-Coli. Cztery lata później kupił magazyny Ebony i Jet, a we wrześniu ubiegłego roku stał się mniejszościowym właścicielem Bucks, nabywając 10% udziałów.
Według szacunków ESPN majątek emerytowanego koszykarza mógł wynosić choćby ponad 600 mln dolarów. W 2016 roku Forbes uznał go za najbogatszego byłego sportowca na świecie, zaraz za Michaelem Jordanem, Davidem Beckhamem i Arnoldem Palmerem (jeden z najlepszych golfistów wszech czasów – przyp. aut.). Nieźle, jak na gościa, który za czasów gry w NBA nigdy nie zarobił w jednym sezonie więcej niż… 350 tys. dolarów.
– Jego ciężka praca i wytrwałość doprowadziły do tego, iż stał się jednym z najlepszych liderów biznesowych w kraju, a we wrześniu ubiegłego roku jego zawodowe życie zatoczyło pełne koło, gdy powrócił do rodziny Bucks jako właściciel. Jego pamięć zawsze będzie stanowić inspirację dla całej organizacji – czytamy w oficjalnym oświadczeniu wystosowanym przez drużynę, której Junior Bridgeman był niezaprzeczalną legendą. Niech spoczywa w pokoju.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!