Prezes do spraw operacji koszykarskich bostońskiego klubu udzielił poparcia nowemu właścicielowi, po tym jak rodzina Grousbeck sprzedała Celtics za 6,1 miliarda dolarów. Brad Stevens jest podekscytowany tym co przyniesie przyszłość i liczy na owocną współpracę z nową grupą, na której czele stoi Bill Chisholm.
Odpowiadając na pytania po meczu Boston Celtics z Phoenix Suns, Stevens podkreślił, iż po tym jak tydzień temu sprzedano klub, nie zaszły żadne drastyczne zmiany w hierarchii przywódczej zespołu. –Moją jedyną rzeczą jest po prostu prośba o informowanie mnie o wszystkim, co muszę wiedzieć z punktu widzenia podejmowania decyzji tu i teraz – powiedział Stevens dla portalu MassLive.
Stevens zaznaczył, iż nowego właściciela poznał kilka tygodni temu, kiedy odwiedzili go finaliści grup właścicielskich. –To świetna osoba i jest podekscytowany Celtami. Zawsze był wielkim fanem i było miło, gdy poznałem go kilka tygodni temu, kiedy zaprezentowano finalistów. Później rozmawiałem z nim przez telefon. Nie spędziłem z nim zbyt wiele czasu, ale zrobił na mnie wrażenie […] Kiedy spotkamy się z Billem i Wyckiem to uzgodnimy, jak zamierzamy działać. Zmiany są niezwykle kosztowne. Wydajesz mnóstwo pieniędzy, więc masz pełne prawo przyjść i odcisnąć swoje piętno. Nie mogę doczekać się współpracy z Billem. Jestem podekscytowany – dodał.
Chociaż Chisholm odbył już wstępne rozmowy ze Stevensem i resztą czołowych przedstawicieli bostońskiego klubu, odchodzący właściciel zespołu Wyc Grousbeck zapewni stabilizację finansową Celtics w nadchodzących latach, gdyż 63-latek pozostanie w tej roli do końca sezonu 2027-28.
Klub będzie musiał zmierzyć się z kilkoma trudnymi decyzjami tego lata, ponieważ pensje zawodników w kolejnym sezonie 2025-26 mogą przekroczyć 500 milionów dolarów z powodu prawie 290 milionów dolarów za tzw. podatek od luksusu.
Dla Boston Celtics najważniejsza jest teraz końcówka sezonu regularnego i walka o 19. mistrzostwo w historii klubu. Stevens zaznaczył, iż zarząd Bostonu skupia się w tej chwili na teraźniejszości.
-Każdy musi wnieść do drużyny autentyczność – kontynuuje. –Kiedy kupujesz drużynę i jesteś w nią zaangażowany, to wnosisz różne pomysły. Będziemy działać i realizować nasze plany. Jestem naprawdę pod wrażeniem tego, jak Bill bardzo oddany jest nauce, zarówno od strony biznesowej, jak i koszykarskiej – zauważa.
-Dla mnie najważniejszą rzeczą w tej całej transformacji jest to, iż ludzie z którymi pracuję, czują się komfortowo. Czuję się komfortowo z Billem i myślę, iż każdy powinien tak mieć – kończy.