NBA: Historyczne liczby LaMelo. Jest najlepszy od czasów Wilta Chamberlaina!

Charlotte Hornets legitymują się jednym z najgorszych bilansów w lidze, który na tę chwilę wynosi 8-28. O ile nie zdarzy się jakiś cud, dla popularnych Szerszeni będzie to już dziewiąty sezon z rzędu, w którym nie awansują do fazy play-off. Biorąc pod uwagę obecną formę zespołu, trudno liczyć na jakąś nagłą odmiane losu, chociaż na horyzoncie widnieje delikatne światełko w tunelu, które może zwiastować widoki na lepszą przyszłość, choćby jeżeli niekoniecznie już tę najbliższą.

LaMelo Ball, bo o nim mowa, rozgrywa najlepszy sezon w karierze, a jego liczby mogą imponować. Jako lider Charlotte Hornets 23-latek ma piłkę w rękach cześciej niż ktokolwiek inny i to przede wszystkim na nim ciąży swoista presja konieczności zdobywania punktów. W dużej mierze z tego tytułu najmłodszy z braci Ball, chociaż nie unika asystowania partnerom, oddaje średnio najwięcej rzutów na minutę od czasów… legendarnego Wilta Chamberlaina.

Ball jest liderem NBA (biorąc pod uwagę zawodników, którzy rozegrali w tym sezonie minimum 500 minut) pod względem wskaźnika zaangażowania w akcje ofensywne (usage rate), osiągając 38,7%. Jego pozostałe statystyki również mogą imponować. Osiąga średnio 29,9 punktu, 7,3 asysty, 5,4 zbiórki, 1,4 przechwytu i 0,2 bloku na mecz, trafiając przy tym 42,3% rzutów z gry, w tym 34,2% z dystansu.

W trakcie swoich 24 występów, grając po 33,8 minuty, LaMelo oddawał średnio 24,5 rzutu z gry na mecz. Łącznie zaliczył 589 prób podczas 810 minut gry, co daje widoczne na zamieszczonej powyżej liście średnio 0,727 rzutu na minutę. Jest to tempo, którego na parkietach najlepszej ligi świata nie widziano od połowy lat 60-tych, gdy swoje niesamowite liczby wykręcał Chamberlain. Co prawda taką samą średnią osiągnął w okresie 1985-86 Michael Jordan, jednak on w tamtych rozgrywkach zaliczył tylko 18 występów.

Sama obecność 23-latka w takim zestawieniu udowadnia jak bardzo system gry Hornets jest ustawiony pod tego konkretnego zawodnika. Jest jednym z najlepszych strzelców w lidze, choć trudno znaleźć go w samej czołówce zestawienia ze względu na to, iż kilkanaście spotkań już zdążył opuścić. Nominacja do udziału w Meczu Gwiazd – druga w karierze, pierwsza od 2022 roku – powinna być jednak w jego przypadku tylko formalnością. Niestety, wyniki osiąganie przez gwiazdora Szerszeni tylko jeszcze bardziej uwypuklają słabość reszty zespołu, nic oczywiście im nie ujmując.

Nie da się ukryć, iż ostatnich kilka lat było dla wciąż młodego rozgrywającego trudnym okresem. Nie tylko grał w co najwyżej przeciętnej drużynie, ale też zmagał się z urazami, które często przedwcześnie kończyły jego sezon. Z tego powodu debiutant roku 2021 został w tyle pod względem takich zawodników, jak wybrani w tym samym drafcie Anthony Edwards, Tyrese Haliburton czy Tyrese Maxey. Wydaje się, iż obecna forma i bardziej regularne występy wreszcie pozwolą mu na długo oczekiwany skok rozwojowy, na który wszyscy w Charlotte liczą. O ile, rzecz jasna, zdrowie znów nie da o sobie znać.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!