Przed rozpoczęciem ubiegłego sezonu mało kto się spodziewał, iż Indiana Pacers zawędrują aż do Finałów NBA. Tak udana kampania w wykonaniu podopiecznych Ricka Carlisle’a była w dużej mierze zasługą głębi składu i jego wszechstronności. Czyżby przegrana z Oklahoma City Thunder, w połączeniu z poważną kontuzją lidera, Tyrese’a Haliburtona, miały sprawić, iż w Indianapolis zmienią koncepcję budowy drużyny? Niewykluczone, ponieważ właśnie stracili kolejnego z kluczowych zawodników.
Wolny agent, środkowy Myles Turner, chciał przedłużyć kontrakt i zostać w Indiana Pacers. Już podczas finałów dziennikarze ESPN informowali, iż władze drużyny są gotowe do tego, by po raz pierwszy od dwóch dekad przekroczyć podatek od luksusu, byle tylko zatrzymać swojego zawodnika. Jak donosił na przykład Shams Charania: – Chcą utrzymać ten zespół w całości i powalczyć nie tylko w w tym sezonie, ale także w kolejnych kilku latach.
Tymczasem we wtorek plany się zmieniły. W ramach ruchu, który zaskoczył chyba wszystkich, Milwaukee Bucks zwolnili swojego gwiazdora, zmagającego się w tej chwili z zerwanym ścięgnem Achillesa Damiana Lillarda, po czym – według informacji ESPN – podpisali z doświadczonym środkowym czteroletni kontrakt o wartości 107 milionów dolarów. Co w tej sytuacji ciekawe, sam zawodnik dalej chciał zostać, jednak Pacers, którzy przez ostatnie dwa sezony płacili swojemu wysokiemu około 20 milionów dolarów rocznie, zaczęli niechętnie podchodzić do tematu przekroczenia progu podatku od luksusu. Powód? Jak zasugerował Brian Windhorst – być może kontuzja Tyrese’a Haliburtona.
Windy on Myles' departure: "I do believe if Tyrese Haliburton had not become injured and wouldn't miss (next) season, the Pacers probably would have been willing to go to this level" pic.twitter.com/6OJVK5WRuF
— Oh No He Didn't (@ohnohedidnt24) July 1, 2025– Ta kwota – 27 milionów dolarów rocznie – nie odbiega od normy dla środkowego tej klasy. To nie jest wygórowana cena. Problem polega na tym, iż gdyby Pacers wyrównali tę ofertę, znacząco przekroczyliby próg podatku od luksusu, czego udało im się unikać przez 20 lat. Wierzę, iż gdyby Tyrese Haliburton nie doznał kontuzji, Pacers prawdopodobnie byliby skłonni do takiego wydatku. Najwyraźniej doszli jednak do momentu, w którym nie byli już gotowi tego zrobić – stwierdził dziennikarz ESPN.
Ciężko nie odnieść wrażenia, iż zdaniem niektórych to właśnie uraz rozgrywającego sprawił, że Pacers nie przechylili szali zwycięstwa w Finałach NBA na swoją stronę. Wygląda na to, iż kontuzja ścięgna Achillesa, przez którą Haliburton opuści być może choćby cały kolejny sezon, zmieniła sposób rozumowania menedżera, Chada Buchanana, i reszty zarządu. Możliwe, iż zwyczajnie doszli do wniosku, iż jednak nie są gotowi na to, by zaproponować Turnerowi kontrakt godny tej klasy środkowego, tym samym ponosząc większe obciążenia finansowe. Inna sprawa, iż niechęć Pacers wykorzystali Bucks, nie wahając się zwolnić Lillarda, który w zamierzeniu miał być jedną z gwiazd drużyny.
– Turner chciał wrócić do Indiany i ponownie spróbować sił po tym awansie do Finałów, ale według źródeł oferty Pacers były znacznie niższe niż to, co zaproponowali mu w Milwaukee. Indiana nie zapłaciła podatku od luksusu od 2005 roku. Wygląda na to, iż byli gotowi przekroczyć ten próg w pewnym stopniu, ale nie na takim poziomie – skomentowała Ramona Shelbourne.
Turner wanted to return to Indiana and run it back after the Finals run, but sources said Pacers offers were well below what Milwaukee came up with here. Indy hasn’t paid luxury tax since 2005. Seems they were prepared to do so to some extent, but not at this level. https://t.co/fb7tD3YKWG
— Ramona Shelburne (@ramonashelburne) July 1, 2025Problem w tym, iż teraz ekipa z Indianapolis może zostać z przysłowiową ręką w nocniku. Możliwości, by zastąpić Mylesa, są bardzo ograniczone. Pozyskanie środkowego w drodze wymiany oznaczałoby konieczność oddania kolejnych zawodników z już uszczuplonej rotacji i/lub przyszłych wyborów w drafcie. Nie mówiąc już o braku funduszy w salary cap, a do dyspozycji pozostał im tylko MLE w wysokości 14,1 miliona dolarów.
To kiepsko, zważywszy na to, iż jedynym środkowym mającym w tej chwili istotny kontrakt jest Tony Bradley. Nierozsądne wydaje się też myślenie, iż Isaiah Jackson, który niedawno również zmagał się ze ścięgnem Achillesa, zdoła wejść w buty Turnera, skoro jeszcze nigdy w swojej karierze w NBA nie był (na stałe) podstawowym centrem. W Indianapolis będą mieli twardy orzech do zgryzienia.
Utrata tak doświadczonego zawodnika adekwatnie za nic musi boleć podwójnie, a zastąpienie gracza obdarzonego takimi umiejętnościami – wysokiego, który potrafi rzucać i jednocześnie chronić obręcz – nie będzie łatwe. Zgoda – 29-latkowi daleko było do ideału i również miał swoje ograniczenia, ale w samej tylko fazie play-off notował średnio 13,8 punktu, 4,8 zbiórki i 2 bloki na mecz, co nie jest najgorszym wynikiem. W dodatku jego dopasowanie do Haliburtona i Pascala Siakama wystarczyło, by zespół dotarł aż do meczu numer 7 Finałów NBA. Co teraz, po odejściu Mylesa, czeka ekipę Pacers? Tego nie wie nikt.
– Gdybym teraz był zawodnikiem Indiana Pacers, czułbym obrzydzenie, byłoby mi niedobrze. Gdybym był Tyrese’em Haliburtonem, pewnie właśnie coś bym rozwalał. Gdybym był Rickiem Carlisle’em, byłbym wściekły…oni nienawidzą Bucks – trafnie podsumował obecną sytuację w Indianapolis Brian Windhorst w programie „First Take”.
Brian Windhorst: “If I’m an Indiana Pacer right now, I’m absolutely disgusted.” pic.twitter.com/ZjEaTDujCd
— iPacers.com (@iPacersblog) July 1, 2025Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!