Kibice Chicago Bulls od lat domagali się przebudowy drużyny, która spisywała się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Do tej pory wydawało się, iż pełniący funkcję generalnego menedżera organizacji Arturas Karnisovas pozostaje głuchy na prośby sympatyków basketu z Wietrznego Miasta. w tej chwili jednak coraz więcej wskazuje na to, iż wietrzenie szatni już się rozpoczęło. Chociaż nie udało się jeszcze pozbyć z drużyny Zacha LaVine’a czy Nikoli Vucevicia, odejście DeMara DeRozana i Alexa Caruso może wskazywać na to iż zarząd Byków wreszcie poszedł po rozum do głowy.
W środę Arturas Karnisovas i trener Billy Donovan byli uczestnikami radiowej audycji „Mully And Haugh” na antenie WCSR. W rozmowie poruszone zostały chyba wszystkie tematy interesujące kibiców Chicago Bulls, ze szczególnym uwzględnieniem jednego – planów na zbliżający się coraz większymi krokami nowy sezon. Litwin jasno dał do zrozumienia, iż nie ma mowy o żadnym tankowaniu w drodze po lepszy pick w przyszłorocznym drafcie, celem pozyskania chociażby Coopera Flagga.
– Będziemy starać się wygrywać każdy mecz, ponieważ wracając do rozwoju – co jest kluczowe, aby wygrywać? Jedynym sposobem, by nauczyć tych chłopaków jak zwyciężać, jest rzeczywiście odnosić zwycięstwa. Mamy jeszcze wiele rzeczy to ustalenia, ale myślę, iż obóz treningowy przyniesie odpowiedzi na wiele pytań – stwierdził Karnisovas, być może mając na myśli kontekst wyboru w pierwszej rundzie draftu chronionego w top 10, który Bulls są winni San Antonio Spurs w wyniku transakcji sign-and-trade z 2021 roku, która sprowadziła do Chicago DeMara DeRozana.
– Do każdego meczu podchodzimy z myślą o zwycięstwie, ale trzeba pamiętać, iż idea, by wziąć grupę młodych graczy, wrzucić ich na parkiet i dać odpowiednie minuty nie zawsze musi wystarczyć. W rozwoju chodzi też o to, iż na pewne rzeczy musisz zasłużyć – dodał Donovan, niejako tonując nastroje po wypowiedzi swojego przedmówcy.
W najlepszym wypadku kierunek, jaki Karnisovas wyznacza na sezon 2024-25 jest zagmatwany, a w najgorszym – świadomie wykazuje się krótkowzrocznością w odniesieniu do rywalizacji swojej drużyny na poziomie NBA. Tymczasem Bulls od lat są przeciętną drużyną, choć być może też dlatego, iż od 2020 roku nie mieli możliwości wyboru w pierwszej piątce draftu. Pod wodzą litewskiego GMa Byki legitymują się mocno przeciętnym bilansem 156-162 i tylko raz awansowali do fazy play-off. Do tego latem zespół opuścili kluczowi gracze, jak DeRozan czy Alex Caruso.
Początki wyczekiwanej przebudowy zapowiadają się obiecująco. Mając w składzie takich wciąż młodych i utalentowanych graczy, jak Coby White, Patrick Williams, ulubieniec nastolatek Josh Giddey czy debiutant Matas Buzelis, można zacząć mówić o materiale, z którego można coś zbudować, ale z pewnością nie od razu. Przydałby się jakiś interesujący zawodnik wybrany w przyszłorocznym drafcie, ale według zapowiedzi Karnisovasa i Donovana organizacja nie chce iść tą drogą. Tym samym chicagowską widownię może czekać sezon, w którym ich ukochana drużyna włączy się do walki o play-in, ale nie będzie wystarczająco mocna, by coś ugrać w fazie play-off, o ile do niej awansuje.
Ciężko przypuszczać, by Byki wygrywały mecz za meczem jak w latach 90., więc ich GM powinien z pełnym zaangażowaniem budować skład nowej generacji, który może z czasem zapewnić powrót na szczyt. Tymczasem wydaje się, iż 53-latek niejako osiadł na laurach, a rzekoma transformacja, która latem wstrząsnęła rosterem, nie będzie dotyczyła długotrwałego rozwoju młodych zawodników, ale raczej budowania możliwie najmocniejszego składu na tu i teraz. Pytanie, czy taki światopogląd ma sens, tym bardziej teraz, gdy w składzie jest lokalny talent w osobie Buzelisa, któremu trzeba dawać szanse, by mógł otrzaskać się z ligą, a niewykluczone, iż urodzony w Wietrznym Mieście Litwin wyląduje w G League.
Racjonalny wiceprezes ds. operacji koszykarskich z przemyślaną wizją przyszłości swojej drużyny powinien powiedzieć „nie” krótkotrwałym zwycięstwom kosztem maksymalizacji talentu w składzie. Przykład? Wystarczy spojrzeć na Dallas Mavericks, tegorocznych mistrzów Konferencji Zachodniej. Organizacja z Teksasu w osobie znającego swój fach Nico Harrisona ma przywództwo z rzeczywistą wizją wygrywania, a Bulls? Cóż, oni mają Arturasa Karnisovasa. Resztę dopowiedzcie sobie sami.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.