Imane Khelif sięgnęła w sierpniu po złoty medal na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. W finale pewnie pokonała Liu Yang, natomiast wciąż nie ustają kontrowersje, czy zdobyte przez nią trofeum nie powinno zostać jej odebrane, gdyż w ubiegłym roku została wykluczona z mistrzostw świata w Indiach. Według organizatorów (federacji bokserskiej IBA) rzekomo miała za wysoki poziom testosteronu, a badania DNA podobno wykazały u niej obecność męskich chromosomów XY. Dowodów jednak nie przedstawiono, natomiast i tak musiała zmierzyć się z gigantyczną krytyką.
REKLAMA
Zobacz wideo Znamy kulisy wycofania się Pudzianowskiego z KSW 100. "Rekordowa wypłata" [Sport.pl Fight]
Nowe wieści ws. Imane Khelif. Konkretne stanowisko Algierskiego Komitetu Olimpijskiego
Algierska zawodniczka brutalnie została podsumowana choćby przez multimiliardera Elon Musk po wygranej z Angelą Carini, która wycofała z walki po 46 sekundach. Do pewnego momentu wydawało się, iż jest odporna na krytykę, natomiast w końcu nie wytrzymała. - Był okrutny wobec mnie, mojej rodziny. Moja matka trafiła do szpitala - mówiła niedawno ze łzami w oczach. Nie hamował się również nowy prezydent Stanów Zjednoczonych, który stwierdził, iż "to poniżające dla kobiet".
Parę dni temu portal francuskojęzyczny Le Correspondant zdradził, iż dotarł do badań lekarskich, które mają potwierdzać, iż Imane Khelif nie jest kobietą. Lekarze mieli stwierdzić "anomalię genetyczną prowadzącą do dysfunkcji metabolicznej testosteronu i uniemożliwiającą rozwój narządów płciowych", a ta anomalia dotyka głównie chłopców. Rozwścieczona Khelif postanowiła złożyć pozew sądowy przeciwko portalowi, co potwierdzili pracownicy MKOl-u. Teraz Algierski Komitet Olimpijski (COA) wydał specjalne oświadczenie dla Deutsche Welle.
"Te ataki, często oparte na bezpodstawnych zarzutach, mają na celu zszarganie wizerunku sportowca, który przyniósł honor naszemu narodowi na arenie międzynarodowej. Zdecydowanie potępiamy te próby destabilizacji, które nie powinny mieć miejsca w świecie sportu" - przekazano. Dodano, iż endokrynolog jednego z paryskich szpitali Jacques Young, który rzekomo był współautorem oceny, wyznał, iż ktoś się pod niego podszył. Szpital odmówił za to prośbie o sprawdzenie autentyczności oceny.
Komentarza uniknął również Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), który nie chciał zabierać głosu na temat "niezweryfikowanych dokumentów, których pochodzenia nie można potwierdzić". COA uważa za to, iż "roszczenia, które utrzymują się od kilku miesięcy w mediach, są całkowicie bezpodstawne i sprzeczne z wartościami i zasadami ruchu olimpijskiego".