Nagły zwrot ws. praw telewizyjnych. "Canal+ poczuł się zdradzony"

3 dni temu
Jeśli we Francji spełni się czarny scenariusz, to okaże się, iż tamtejszą ligę w ciągu pięciu lat pokaże szósty nadawca. Pazerni działacze przelicytowali, a Canal+, który pokazywał Ligue 1 ponad pół wieku, poczuł się zdradzony. Sytuacja zamienia się w tragifarsę.
W tej historii jest wszystko: walka o produkt, skok na kasę, zdrada, pretensje, bankructwo, procesy sądowe i prawne sztuczki. Jej głównymi bohaterami są francuska Ligue 1, zarządzana przez LFP (Ligue de Football Professionnel) i platforma streamingowa DAZN oraz Mediapro, a drugoplanowymi Canal+ czy beIN Sports. A wszystko zaczęło się w 2019 roku od... Chińczyków i francuskiej zachłanności.


REKLAMA


Zobacz wideo PSG bez Neymara, Mbappe i Messiego jest lepszy? Kosecki: Oni w ogóle nie biegali


Polowanie na miliard i bankructwo po kilku miesiącach
W 2019 r., patrząc z zazdrością na wysokie kontrakty telewizyjne w Niemczech, w Hiszpanii czy we Włoszech, francuska Ligue 1 też chciała zarobić krocie. Od ewentualnych kontrahentów zażądała miliarda euro rocznie.
Warunki na rynku wydawały się dobre. Oprócz istniejących od dawna sportowych stacji pojawiła się nowa platforma Mediapro. Należy ona do chińskiego inwestora, który chciał namieszać nad Sekwaną. I namieszał. Prawa do Ligue 1 licytował ostro. Tak ostro, iż w pewnym momencie bitwę o główny pakiet odpuścił Canal+. Ta stacja z ponad dwoma milionami abonentów i bogatą ofertą filmową pozycję na rynku miała mocną. Już wtedy sugerowała, iż pieniądze wrzucane w ligę przez startującą od zera platformę są nie do odzyskania. LFP była jednak zadowolona. W czteroletniej umowie na lata 2020-24 z Mediapro zapisano przecież kwotę 780 mln euro za sezon, do którego jeszcze swoje 330 mln euro za dwa mecze zdecydował się dorzucić Canal+, który i tak sygnalizował, iż przepłacił.


Francuska liga nigdy zapowiadanych pieniędzy od Mediapro nie zobaczyła. Już po kilku miesiącach Chińczycy zakomunikowali, iż mają za mało abonentów, bankrutują i z umowy chcą się wycofać. Nie byli w złej sytuacji, bo w umowie nie zawarto gwarancji finansowych, więc pieniędzy nie było od nich jak ściągnąć. Zamiast ciągać się po sądach, władze ligi zaproponowały ugodę. Nadawca zapłacił za zaprezentowane już mecze i dorzucił drobną cześć kary za przedwczesne zakończenie umowy - łącznie ok. 120 mln euro. I pożegnał się z francuskim rynkiem.
Zdradzony Canal+ i optymistyczny DAZN
Pakiet Mediapro LFP odzyskała i sprzedała w trakcie sezonu - najpierw Canal+, a na kolejne lata Amazonowi za raptem... 250 mln euro. Ta decyzja mocno zirytowała władze Canal+, który wciąż musiał płacić za swoje dwa mecze na rundę aż 330 mln euro. I w przeciwieństwie do Mediapro był wypłacalny. W dodatku stacji, która pokazywała ligę od pół wieku, odmówiono renegocjacji kontraktu, czy preferencyjnego zakupu osieroconego pakietu. Canal+ poczuł się zdradzony i upokorzony. Zapowiedział, iż z Ligue 1 po zakończeniu trwającego kontraktu nie będzie chciał mieć nic wspólnego. Jak zasugerował, tak zrobił. Zainwestował w Ligę Mistrzów (ok. 470 mln euro na sezon) i nabył do niej prawa do 2027 r. Nie przystąpił natomiast do przetargu na Ligue 1 i jej od 2024 roku nie pokazuje. Co interesujące Amazon, który nabył prawa po preferencyjnej cenie (250 mln euro za sezon), też miał problem z poszerzeniem bazy abonentów i zwrotem inwestycji. Jak sugerowały francuskie media, był na niej stratny.


Przy przetargu na lata 2024-2029 tłumów nadawców nie było. Tym bardziej iż LFP działała według maksymy do trzech razy sztuka i znów szukała kupca gotowego wyłożyć ponad 750 mln euro. To dlatego jeszcze na kilkanaście dni przed startem obecnego sezonu nie wiadomo było, kto ją będzie pokazywał. Ostatecznie LFP zdecydowała się przystać na ofertę za średnio 400 mln euro za sezon na dziewięć meczów od DAZN i jednego meczu dla beIN Sports za 85 mln euro i dodatki. DAZN do możliwości zarobienia na swoim kontrakcie podchodził z optymizmem, ale też wpisał klauzule zerwania umowy po dwóch latach, gdyby nie udało mu się uzyskać 1,5 mln abonentów.
Dwóch lat się nie doczekał, choć wytrwał z Ligue 1 nieco dłużej niż Mediapro. Problemy zaczęły się po pół roku.
Wniosek o odszkodowanie. Towar wybrakowany
W lutym 2025 roku DAZN złożył do Tribunal des Activites Economiques (rodzaj sądu gospodarczego) wniosek o 573 mln euro odszkodowania za oszustwo i wprowadzanie w błąd podczas transakcji. Według prawników DAZN zakupiony przez ich firmę towar (tu ekskluzywne prawa tv) nie odpowiada temu, na co się umawiano. Z tego paragrafu - w uproszczeniu - zwykle korzysta się, gdy kupujący odkryje wadę towaru, wybrakowanie, lub to, iż sam towar nie zgadza się z jego opisem, parametrami, cechami, składem pochodzeniem. Przy kupnie praw tv brzmi to trochę abstrakcyjnie. DAZN nie chodzi literalnie o to, iż liga z Kylianem Mbappe była bardziej atrakcyjna, a piłkarze, zamiast grać ładnie i zachwycać, rozgrywają nudne mecze, których nikt nie chce oglądać. Ale ich argumenty do tego się sprowadzają. DAZN informuje o tym, iż ma zbyt małą liczbę abonentów (ponad 400 tys.) i iż ludzie nie chcą oglądać mało atrakcyjnego produktu na takich warunkach. LFP nie pomaga w jego promocji, nie dostarcza dodatkowego interesującego produktu i nie walczy z masowym internetowym piractwem, które zabiera DAZN wpływy.


Zdaniem przedstawicieli LFP, ta narracja jest "agresywna i obraźliwa" i ma na celu tylko jedno. Obniżyć kwotę kontraktu już teraz lub uzyskać rekompensatę, która sprawi, iż DAZN na umowie nie będzie tracił tyle, ile traci teraz. W dodatku nie ma perspektyw na poprawę sytuacji. Zamiast zakładanych półtora miliona abonentów, ma ponad 3 razy mniej, a dostępu do ligi za 39,9 euro miesięcznie kibice nie chcą kupować.


Niedawno okazało się zresztą, iż część prezesów klubów Ligue 1 już podczas wspólnego omawiania oferty uważało, iż ta "nie ma sensu ekonomicznego i nie trzyma się kupy". Niektórzy (m.in. prezes Nantes Waldemar Kita) byli źli na prezesa PSG Nassera Al Khelaifiego, który sterował wszystkim tak, aby na oferty od DAZN i beIN Sport się zgodzić. "Zmierzamy w stronę masowego samobójstwa" - spuentował sytuację Kita. Nagranie z tego spotkania, które wyciekło do mediów, opisywaliśmy w Sport.pl.
Kita dość dosadnie opisał sytuację. DAZN po złożeniu pozwu w lutym długo nie wpłacił całej kwoty raty za prawa. Zrobił to po czasie. LFP rozważała i dalej rozważa zakończenie współpracy z tym partnerem, który i tak wedle swojej umowy w grudniu 2025 roku może ją przedwcześnie wypowiedzieć, jeżeli nie uzyska 1,5 mln subskrybentów.
W sprawę umowy ostatnio zaangażował się mediator, który miał pomóc obu stronom w osiągnięciu porozumienia. LFP zaproponowało DAZN szybkie rozwiązanie umowy już po tym sezonie w zamian za odszkodowanie w wysokości około 110 mln euro i konieczność uregulowania dwóch płatności za trwający sezon. DAZN odrzucił tę propozycję. Dorzucać pieniędzy dla LFP nie miał zamiaru. Ma inny pomysł. Według RMC Sport zaproponował renegocjowanie (obniżenie) obowiązującego kontraktu, jednocześnie chcąc uzyskać prawa do wszystkich meczów Ligue 1 (w tym tego transmitowanego przez beIN Sports), co ma sprawić, iż abonenci chętniej skorzystają z usług DAZN, mając 100 proc. Ligue 1 w jednym miejscu. Na to na razie nie zgadza się liga i nie bardzo wiadomo, co robić dalej, bo czas na mediacje właśnie się zakończył.
Możliwych scenariuszy sprawy jest kilka.


DAZN będzie kontynuował umowę, transmitował osiem meczów w kolejce i prowadził spór prawny;
DAZN nie zapłaci do 30 kwietnia kolejnej płatności za prawa i nie przeleje do 30 czerwca ostatniej transzy za ten sezon. Wtedy LFP może zażądać zajęcia gwarancji bankowych (tym razem takie ustanowiono). W przypadku opóźnień, czy braku wypłaty transzy przez DAZN, liga będzie musiała sięgnąć po fundusz rezerwowy, by kluby mogły funkcjonować;
LFP będzie chciało rozwiązać umowę z DAZN po sezonie i znów zrobić przetarg na prawa;
LFP po rozwiązaniu umowy stworzy własny kanał telewizyjny, gdzie będzie pokazywało wszystkie mecze.


Ten scenariusz jest coraz bardziej realny. Prezes ligi Vincent Labrune oznajmił publicznie, iż nadszedł czas, aby liga "poszła własną drogą". Gdyby od przyszłego sezonu do tego doszło, oznaczałoby to, iż Ligue 1 w ciągu pięciu lat byłaby pokazywana u szóstego już nadawcy.
Idź do oryginalnego materiału