
Zgodnie z tradycją, w ostatnich dniach roku przedstawiamy zapowiedź sylwestrowej gali RIZIN. Tym razem skupimy się na głównej osi rywalizacji na karcie, a więc na PIĘCIU walkach o pasy. Nie zabraknie jednak czegoś o innych pojedynkach, a także o krótkim podsumowaniu 2025 w wykonaniu największego azjatyckiego promotora MMA.
JAK OBEJRZEĆ (legalnie)
Zacznijmy od w gruncie rzeczy najważniejszego. Transmisja 31 grudnia od godziny 5:00 polskiego czasu wyłącznie w serwisie RIZIN.tv. W PPV jest to cena 19,99 USD, natomiast miesięczna subskrypcja (którą można przerwać) to koszt 16,99 USD. Oczywiście, prawdopodobnie są też inne sposoby, ale ja rekomenduję oficjalny stream, który jest naprawdę dobrej jakości, bez obaw iż coś się nagle zerwie. Trzy pierwsze pozycje z karty i ceremonia otwarcia dostępne będą za darmo na Youtube.
Z uwagi na to, iż Marek Samociuk przegrał swoją walkę finałową GP wagi ciężkiej, Canal+ nie zainteresował się przeprowadzeniem relacji. Zresztą i tak prawdopodobnie by do niej nie doszło, bo Ryan Bader doznał kontuzji i jego konfrontacja z Aleksandrem Soldatkinem została przeniesiona na 2026.
2025 – WIELKIE STADIONY, EKSPANSJA, DZIESIĘCIOLECIE
Nie będę tutaj podsumowywał szczegółowo najlepszych walk, gal i tym podobnych, bo do tego potrzebny jest oddzielny artykuł. Zamiast tego zapraszam na swoje konto twitter/x, gdzie w ramach odliczania do sylwestra popełniłem serię nitek będących głównie zebraniem wszystkiego co najlepsze, ale z dziesięciu lat! Tak, dzisiaj (29 grudnia) obchodzimy dziesiątą rocznicę pierwszego, historycznego eventu i w 2025 organizacja obchodziła swój jubileusz. Z tej okazji m.in. zdecydowano się na turniej wagi ciężkiej, z wysłanym przez KSW Markiem Samociukiem, co było nawiązaniem do pierwszych Grand Prix. Dlatego też po trzech latach do Polski wróciły transmisje i podobnie jak w 2022, również do Canal+. Biorąc jednak pod uwagę jak zostało to wykonane, miejscami lepszy by był piracki stream. Najpierw dostaliśmy okrojoną REtransmisję z Super RIZIN.4, a potem już pełną relację z RIZIN.51. O reszcie nie wspominam, bo, z racji wykonywanej profesji, mi po prostu nie wypada.
Pomijając jednak kwestie lokalne, RIZIN świętowało z przytupem. Powrót na stadion Tokyo Dome po 4 latach, dwie gale w Saitama Super Arena w ustawieniu na 40 tysięcy miejsc, pierwszy event w Korei Południowej, pierwsze show na wyspie Shikoku (najmniejszej z czterech głównych wysp Japonii), czy otwarcie nowej, dużej hali w Nagoyi. Wszystko to ukoronowane tradycyjnym sylwestrem (tradycja sięgająca 2001 roku!) z PIĘCIOMA pojedynkami o tytuły. Miało być sześć, jednak wysypał się Bader, o czym już zdążyłem wspomnieć.
Sama gala, inaczej niż w latach poprzednich, nie jest numerowana, a ma dość kłopotliwy tytuł „Shiwasu no Cho Tsuwamono Matsuri” czyli po angielsku „End Year Super Powerhouse Festival”. To też pożegnalna gala z Super Areną w Saitamie, która szacunkowo wyłączona będzie z użytku na półtora roku. To oznacza, iż zarówno letnie Super RIZIN, jak i sylwester zostaną zorganizowane w innym obiekcie.
CO NA KARCIE?

Zaczynając szybki przegląd tego, co nas czeka przed pięcioma walkami głównymi, trzeba gwałtownie wspomnieć o tym, czego nie zobaczymy. Bader – to już wiadomo. Kilka dni przed 31 grudnia z rozpiski wypadł Ren Sugiyama, znany także jako YA-MAN. Znany z mocno brawlerskiego stylu kickbokser za mocno sparował i uszkodził sobie dość poważnie jedną z kości oczodołu. Kto by się spodziewał! Kłopotliwą sytuację wywołały problemy wizowe Juana Archulety, ale ten został zastąpiony w konfrontacji z Suguru Nii przez największy talent japońskiego MMA, czyli Kyomę Akimoto, który wyleczył już wszystkie urazy po wojnie z Kyohei Hagiwarą parę miesięcy temu. Poważna kontuzja kolana Shunty Nomury zagroziła też pojedynkowi o pas w wadze lekkiej, ale za Japończyka wszedł występujący w kategorii piórkowej Ilkhom Nazimov, przekierowany z pojedynku z Noah Beyem. Z kolei Bey – Amerykańsko-japoński fajter, ostatnio rywalizujący w LFA, zmierzy się z uczestnikiem turnieju Road to UFC, Tatsuyą „Yanbo” Saiką.
To na co najbardziej warto zwrócić uwagę, to walka mistrza DEEP w wadze koguciej, triumfatora GP DEEP w muszej, Ryuyi Fukudy z dysponującym mocnym, eksplozywnym stylem Tatsuyą Ando. Obaj zdecydowanie stawiają na uderzenia i niech nie zmylą dwie ostatnie wygrane duszeniami przez Ando, który ma na koncie też walki w Road to UFC i ONE Friday Fights. To absolutnie może skraść show i nie jest wcale przypadkiem, iż znajduje się tuż przed przerwą przed głównymi pojedynkami.
Nieco niedocenianą walką wśród zachodnich fanów może być rewanż dwójki kickbokserów Tatsukiego Shinotsuki i Daichiego Tomizawy. Pierwsza ich konfrontacja odbyła się w ich bazowym sporcie w sylwestra 2023 w rękawicach do MMA i górą po efektownej bitce był Shinotsuka. Dla obu był to okres przejściowy nad przekwalifikowaniem się do MMA, w którym w tej chwili obu idzie dość różnie. Lepszy bilans ma Tomizawa, ale zwycięstwa odnosił z rywalami o zbliżonym doświadczeniu. Obaj gwałtownie przegrywali wrzuceni na głęboką wodę – Shinotsuka z Hiroyą, Tomizawa z Ersonem Yamamoto. Rewanż może być bardzo efektowny, a wydaje mi się, iż Tomizawa może też chcieć zaskoczyć jakimś wejściem w nogi.
Niezwykle skuteczny i efektowny Karshyga Dautbek na rozkładzie ma dwóch strikerów-kickbokserów a teraz idzie po najbardziej doświadczonego z nich. Yuta Kubo to były mistrz K-1 i triumfator turnieju Glory, a od 2021 zawodnik MMA. Co prawda w ostatniej walce przegrał dość wyraźnie z Razhabalim Shaydullayevem, ale wytrzymał z Kirgizem najdłużej z wszystkich oponentów w RIZIN. Tzw. legitność w mieszanych sztukach walki pokazał jego nokaut na byłym mistrzu Yutace Saito. Jak będzie z Kazachem? Dautbek to były pięściarz o potężnym uderzeniu, którymi powalał wielu przeciwników. Co ciekawe, zadebiutował w RIZIN jeszcze w 2018 roku, przegrywając decyzją z Mikuru Asakurą. Po kilku latach wrócił i to w jakim stylu! 4 wygrane, w tym dwie ostatnie z utytułowanymi kickbokserami jakimi są YA-MAN i Chihiro Suzuki po nieprawdopodobnych walkach. Kubo co prawda z tej trójki osiągnięcia w sporcie bazowym ma największe, ale jest zdecydowanie najstarszy no i w MMA jest to nieco niższa półka niż były mistrz Suzuki. Niemniej jest to superciekawe zestawienie.
Dobrą awanturę możemy zobaczyć też w starciu dwóch mocnych charakterów, lubiących przyjąć cios, ewentualnie dwa lub dwanaście, czyli były fajter K-1 Ryusei Ashizawa kontra wywodzący się z japońskich freaków (o nazwie Breaking Down) Jolly. Konfrontacją stójka kontra parter może, ale nie musi być spotkanie Jose Torresa z Jojim Goto. „Shorty” Torres to były pretendent do pasa Brave i uczestnik tegorocznego GP RIZIN w wadze muszej, natomiast Goto znany jest z piorunującego wejścia do organizacji – w dwóch pierwszych występach odniósł dwie wygrane po poddaniach twisterem. Być może jednak Japończyk czymś zaskoczy, bo Taichiego Nakajimę na emeryturę wysłał właśnie uderzeniami, ale wydaje się jednak iż do Amerykanina podejdzie bardziej konserwatywnie. Ciekawie zapowiada się również walka wspomnianego wcześniej Kyomy Akimoto z najgroźniejszym bramkarzem w Japonii, czyli Suguru Nii. Akimoto wskoczył za Archuletę, zgłaszając swój akces, oświadczając, iż jest już zdrowy, chociaż można się nad tym zastanawiać, biorąc pod uwagę, iż na początku listopada w ostatnim pojedynku zebrał na nos dość sporo. Wychodzenie na takim etapie do ringu z tak ciężkorękim przeciwnikiem jak Nii wydaje się więc ryzykowne, chociaż oczywiście 19-latek będzie tutaj faworytem. Jego rywal to nomen omen gatekeeper (tak, naprawdę jest bramkarzem w klubach), ale niesłychanie groźny.
Jest też parę walk, które mogą potrwać szybko, ale przy odpowiednim ułożeniu mogą naprawdę miło zaskoczyć. Taką jest choćby zestawienie popularnego podopiecznego braci Asakura, czyli Hiroyi z półfinalistą turnieju wagi muszej Makoto „Shinryu” Takahashiego. Hiroya to tona charakteru, popularności i coraz wyższe umiejętności, ale jego przeciwnik to były pretendent do tytułów Bellatora i RIZIN, świetny zapaśnik. o ile Shinryu gwałtownie obali i skontroluje, długo to pewnie nie potrwa, ale o ile Hiroya zdoła trafić… może być ciekawie. No i trzeba też wspomnieć o byłym kickbokserze Noah Beyu, który zanotował dwie wygrane w LFA z uczestnikiem Road to UFC Tatsuyą Saiką. „Yanbo” całkiem nieźle radzi sobie w Pancrase, a choćby jest tam mistrzem, ale trzy występy w RIZIN i jeden w RTU to 4 porażki w najróżniejsze sposoby. „Black Panther” z kolei początkowo po zmianie sportu radził sobie dość nieporadnie, a bić miał się z zupełnie innym rywalem. Spotkanie z mistrzem drugiej najstarszej organizacji MMA na świecie będzie z pewnością bardzo interesującym sprawdzianem. Last but not least, kartę otwierać będą młodzieżowcy, finaliści amatorskiego turnieju dla licealistów.
5 WALK O PASY
66 kg: Razhabali Shaydullayev vs. Mikuru Asakura
Postawmy sprawę jasno. Szansa iż starszy z braci Asakura odbierze pas RIZIN są naprawdę niewielkie. Gdyby nie obecna sytuacja w wadze piórkowej, a także dwa zwycięstwa Mikuru nad dwoma byłymi mistrzami (Chihiro Suzuki i Kleber Koike), to pretendenta trzeba by było szukać zdecydowanie gdzieś indziej. Zwłaszcza, iż w 2023 miał zakończyć karierę po porażce z Renem Hiramoto. Warto także dodać, iż Asakura jest największą gwiazdą organizacji i sam fakt, iż może sięgnąć po pas mistrzowski, jest już ogromnym magnesem dla publiczności w Japonii. Druga sprawa to fakt, iż starcie rewanżowe Mikuru z Hiramoto planowane jest na galę na stadionie Tokyo Dome i choćby Saitama Super Arena rozszerzona do 40 tysięcy byłaby na takie starcie za mała. Shaydullayev z kolei skończył w RIZIN wszystkich swoich przeciwników i staje do walki o drugą obronę tytułu.
Jak już wspomniałem, Asakura zagwarantował sobie ten pojedynek pokonaniem dwóch byłych posiadaczy pasa, a oba te starcia rozegrał bardzo mądrze. Sam zresztą słynął w swojej karierze z ringowego IQ, o ile oczywiście był dobrze przygotowany i czasu nie pochłaniał mu Youtube. Jakie jednak ma atuty w starciu z Kirgizem? W pierwszej chwili pomyślałem, iż mistrz w każdej walce sprowadza rywali do parteru i tam ich zwykle poddaje, ale potem przypomniałem sobie, iż byłego mistrza K-1 Yutę Kubo wręcz zdemolował w stójce, a kończące gnp to było tylko podkreślenie dominacji, gdy nie udało się skończyć poddaniem. Co musi robić Mikuru Asakura? Na pewno mieć oczy dookoła głowy, chociaż on akurat jest fajterem, który naprawdę dużo widzi. Pierwsze jednak to nie dać się sprowadzić, chociaż przeciwnik ma niesamowite zapasy i parter. Próbować też płaszczyzn, w których nikt nie był w stanie kirgiskiego wojownika sprawdzić, na przykład ustawić go sobie w parterze. Jednak jedyny raz, gdy ktoś próbował obalać Shaydullayeva miał miejsce jeszcze za czasów występów w ACA. Tak samo trzeba zobaczyć czy w klinczu pod narożnikiem będzie radził sobie dobrze. Łatwo jednak powiedzieć, DUŻO trudniej wykonać. Rzadko kiedy Kirgiz daje rywalom miejsce na zastanowienie się i z walki na walkę kończy robotę coraz szybciej.
Buki będą płacić bardzo dużo za sensację, jaką byłoby zwycięstwo Japończyka. W każdej z zaprezentowanych płaszczyzn kirgiski fajter jest lepszy, a tam gdzie nie był sprawdzony będzie go bardzo trudno zaprowadzić. Najbardziej prawdopodobne wydaje się jednak jego zwycięstwo, chociaż nie wiem czy będzie ono szybsze niż walki z Kolesnikiem i Kleberem. Pytanie, czy pojedynek ten dojdzie w ogóle do drugiej rundy.
71 kg: Roberto Satoshi Souza vs Ilkhom Nazimov
Wiadomo iż waga lekka nie jest najlepszą kategorią wagową, jaką dysponuje RIZIN, ale nie można odmówić Roberto Souzie progresu w ostatnich latach. Satoshi już nie tylko efektownie poddaje rywali, wykorzystując najmniejszy błąd w grapplingu, ale także potrafił nokautować „małego Wanderleia Silvę” czyli Luiza Gustavo czy K-Taro Nakamurę. Ostatnia porażka to wtopa z 2023 w GP Bellatora z Patrickym Pitbullem, gdy Souza wziął ofertę zastępstwa, niespecjalnie przygotowany. Od tamtej pory w pięciu walkach wszystkich rywali skończył w pierwszych rundach.
Tym razem w roli przeciwnika stanąć miał mistrz DEEP, Shunta Nomura, ale ten na ponad dwa tygodnie przed galą doszczętnie rozwalił sobie kolano. Zastępstwo nie było łatwe do znalezienia, więc organizatorzy postanowili poprzesuwać część zawodników w ramach istniejących zestawień. I tak Ilkhom Nazimov, który miał pierwotnie mierzyć się z Noah Beyem, pójdzie kategorię w górę i dostanie od razu pojedynek o pas. Uzbek, który jest największym odkryciem gali w Azerbejdżanie w 2023 roku, podobnie jak Nomura preferuje uderzenia, ale ma zupełnie inną charakterystykę. Trenujący na co dzień w Tiger MT na Phuket zawodnik to rosły fajter, który świetnie wykorzystuje warunki fizyczne, używając zarówno rąk jak i nóg. Przy tym całkiem przyzwoicie broni obaleń i potrafi wykorzystywać zasady RIZIN. Jak walczyć z grapplerem pokazał chociażby podczas konfrontacji z Sorą Yamamoto, któremu nie dał się zdominować w parterze i potrafił mu tam zadać w tej płaszczyźnie sporo obrażeń.
Żadna to tajemnica, iż bardzo dużo będzie zależeć od tego, gdzie trafi akcja. Jest tylko jedno spore „ale”. Trenujący w Tajlandii fighter ostatni raz bił się w limicie wagi lekkiej w początkowych latach kariery z bardzo zmiennym szczęściem. Ostatnia porażka to z kolei pojedynek na UAE Warriors w catchweighcie do 68 kg, gdzie wylądował twarzą na macie po 9 sekundach. Co prawda od tamtego czasu nauczył się trzymać ręce nieco wyżej, ale i tak wygląda mi to na dobrą okazję dla Satoshiego do odpowiedniego wstrzelenia się z kontrą. To jest jednak detal, który Brazylijczyk może wykorzystać, bądź nie. Wróćmy do kwestii zmiany kategorii wagowej. Nazimov w lekkiej traci jeden ze swoich najważniejszych atutów, czyli przewagę warunków. Od młodszego z braci Souza będzie zaledwie centymetr wyższy. Zostaje gdzieś pewnie kwestia przewagi zasięgu, ale jednak też będzie ona mniejsza niż zazwyczaj. Druga, kto wie czy nie ważniejsza, jest kwestia fizyczności. Satoshi będzie jednak znacznie silniejszym rywalem dla Uzbeka niż jego poprzedni rywale, w rezultacie czego, po ewentualnym sprowadzeniu może on mieć znacznie trudniej, aby zaskoczyć jakąś kontrą. Kondycyjnie powinien wyglądać jednak bardzo dobrze, biorąc pod uwagę iż nie schodzi do 66 kg.
Oczywiście, Ilkhom Nazimov musi robić w tej walce wszystko, aby nie trafić do parteru, bo grappling Souza ma nie dość, iż najwyższej klasy, to jeszcze diabelnie skuteczny i przy tym widowiskowy. Jedne oddane plecy mogą oznaczać szybki koniec pojedynku.
49 kg: Seika Izawa vs. RENA
Seika Izawa w stylu buldożera kontynuuje swoją karierę. Od kiedy w 2021 roku utalentowana Japonka pokonała w debiucie Ayakę Hamasaki, w imponującym stylu w parę lat stała się już legendą wagi atomowej na świecie. Oczywiście, część rywalek, zwłaszcza ostatnio, nie było zbliżonej klasy. Ogólnie w RIZIN walk kobiet coraz mniej i widać coraz większy brak pomysłu na matchmaking, ale sama Izawa swojego, zdobytego w 2022 roku pasa broni w miarę regularnie. Potężna grapplerka, robiąca stopniowe postępy również w stójce. Zawodniczka, która pokonała już prawie wszystkie japońskie przeciwniczki. No właśnie, prawie. Ostatnie duże nazwisko jakiego Seika nie ma na rozkładzie, jest RENA (tak, pisane dużymi). Obie fajterki miały zostać zestawione już jakiś czas temu, ale na przeszkodzie stało zdrowie Kuboty. W odróżnieniu od reprezentantki Shoot Boxingu, akurat Seika zdrowie ma żelazne, bo omijają ją urazy, komplikacje wagowe i bije się dość regularnie. Renie z kolei przydarzały się kontuzje, nierówne występy, problemy z wagą. To jest jednak walka, którą japońska publika chce bardzo zobaczyć. Dominatorka światowej wagi atomowej z superpopularną fajterką, która w RIZIN występuje od drugiej gali.
Obie dzieli także styl. Jak wspomniałem, Izawa to grapplerka i praktycznie w każdym pojedynku z jej udziałem akcja trafia do parteru. Ostatnio ta tendencja, może nie zaczyna się wyraźnie odwracać, ale proporcje zaczynają się nieco zmieniać, w miarę postępów kickbokserskich. Wynikać to może jednak z dwóch rzeczy: przeciwniczka jest niższa i też zajmuje się głównie chwytaniem (jak Saori Oshima), lub też niekoniecznie walka układa się w stu procentach po jej myśli, jak w finale GP 2022 z Si Woo Park. Niemniej to jednak właśnie Park zmusiła Seikę do największego wysiłku i wielu obserwatorów nie zgadza się z ostatecznym werdyktem. Koreańska zawodniczka jest jednak dość wszechstronna, nie bała się też pozycji parterowej, a warto dodać iż korzystała np. ze stompów aby obejść gardę. RENA natomiast wywodzi się z Shoot Boxingu (kickboxing z elementami chwytów i rzutów) i w większości wypadków jednak mocno trzyma się stójki i polega na TDD. Ten ostatni czynnik jednak potrafi u niej szwankować, z czego wynika większość jej porażek (i często klepanie technik kończących). Jedyna, która sprawiła jej problemy w jej koronnej płaszczyźnie, była… Si Woo Park! Koreańska fajterka biła się też mądrze i we właściwym momencie potrafiła także wciągnąć Japonkę do klinczu przy narożniku i tamtą walkę wygrała decyzją.
Kolejna konfrontacja, której przebieg zależeć będzie od tego, czy uda się akcję sprowadzić na matę, czy też panie będą jednak wymieniać ciosy. Izawa umiała powymieniać uderzenia z Park, ale zawsze na którymś etapie będzie próbowała wejść w nogi przeciwniczki. RENA ma też zwycięstwo przez poddanie, ale ostatnie w 2016. o ile miałbym wybrać, minimalnie bardziej skłaniałbym się ku boksowi Seiki niż BJJ Reny. o ile jednak Rena Kubota będzie w stanie w miarę sprawnie bronić się przed parterem, do tego używać zasad RIZIN… możemy mieć naprawdę interesujące widowisko.
61 kg: Naoki Inoue vs. Danny Sabatello
Intrygujące zestawienie, do którego absolutnie musiało prędzej czy później dojść. Trzecia obrona pasa wagi koguciej przez Naokiego Inoue, tym razem z byłym pretendentem do pasa tymczasowego Bellatora Dannym Sabatello. Japończyk to rosły, jak na swoją nację, zawodnik, który przez jakiś czas swoje umiejętności szlifował w klubie Serra Longo w Nowym Jorku. Od czasu pojawienia się w RIZIN w 2020 po nie do końca udanej przygodzie w Stanach Zjednoczonych, doszedł do finału GP wagi koguciej, gdzie uległ Hiromasie Ougikubo. Na 12 walk przegrał dwukrotnie, a ta druga porażka to spotkanie z Juanem Archuletą w 2023.
Japończyk bazowo zaczyna od stójki, którą ma całkiem sprawną, ale też miejscami mocno taktyczną, polegającą na utrzymywaniu dystansu i czekaniu na kontrataki. Dopiero później gdy wydarzenia układają się pomyślnie, przechodzi do większej ofensywy, albo decyduje się na obalenie i wykorzystanie niezwykle skutecznego gnp. o ile natomiast trafia się okazja do zajścia za plecy i skończenia pojedynku to czemu tego nie zrobić? Tak wyglądało to na pierwszym etapie kariery po powrocie do ojczyzny.
Sabatello wszedł do organizacji z mocnym przytupem, mocno dominując Shinobu Otę w swoim debiucie. Duże wrażenie „Italian Gangster” zrobił swoimi długimi kombinacjami, często zamykanymi wysokim kopnięciem. Co prawda Ota znokautował się praktycznie sam, przy slamie upadając na głowę, ale wydaje się, iż i tak wiele by to nie zmieniło, jeżeli chodzi o obraz pojedynku. Drugi występ jednak już był dużo trudniejszy dla Amerykanina, któremu bardzo postawił się Shoko Sato. Nie zrobiła wrażenia na doświadczonym Japończyku stójka rywala, który próbował ratować się obaleniami, ale zapomniał, iż w RIZIN nie zostawia się głowy po nieudanej próbie. W efekcie Sabatello zebrał kolano i soccerkicka w parterze. Ostatecznie jednak jego background zapaśniczy wziął górę i po zgrindowaniu rywala udało się wymęczyć niejednogłośną decyzję.
Ostatnie pojedynki Amerykanin zaczynał mocniej w płaszczyźnie stójkowej, jednak gdy nie szło, włączał tryb zapaśniczy, czym, jak już zdążyłem wspomnieć, zapewniał sobie wygraną. Obu łączy zwycięstwo z Sato, ale dużo trudniej przyszło ono Sabatello. Naoki zrobił to, co prezentował całkiem przyzwoicie w ostatnich występach, a więc trzymanie dystansu i punktowanie + zaznaczenie przewagi gnp po udanym obaleniu w tempo w końcowej fazie pojedynku. Zapasy Danny’ego, bardzo doświadczonego zapaśnika akademickiego, będą dla Inoue dobrą próbą, najpoważniejszą od konfrontacji z Ougikubo w finale GP 2021. Od tamtej pory Japończyk nie mierzył się z kimś o takim poziomie umiejętności zapaśniczych. Archuleta pokonał go początkowo zaskakując w stójce, a potem popisując się bardzo dobrym ofensywnym grapplingiem. Z Motoyą miał też problemy, ale dopiero w trzeciej rundzie. Inoue ma bardzo podobne warunki jak Sato i jest mocno kłopotliwy ze swoim stylem, co może sprawić, iż wcześniej niż później zobaczymy fajtera ATT nurkującego po nogi przeciwnika. W tym momencie prawdopodobnie rozstrzygnie się, kto będzie bliższy zwycięstwa i sięgnięcia po pas. Tutaj też jednak reprezentant gospodarzy będzie miał furtkę, bowiem walka będzie miała miejsce w ringu, gdzie nie będzie go tak łatwo przytrzymać. Mieszkaniec Florydy też nie do końca zdawał się być przyzwyczajony do zasad innych niż w Bellatorze, nieopatrznie zostawiając głowę po nieudanym sprowadzeniu, a Inoue z takich błędów może skorzystać. Sabatello też zdarzało się pakować w technikę kończącą jak z Magomedem Magomedowem. Ciekawostka – ta walka też miała miejsce w hali Saitama Super Arena.
57 kg: Hiromasa Ougikubo vs. Yuki Motoya
Finał GP w wadze muszej i zarazem rewanż za pojedynek z 2019 roku, kiedy Ougikubo pokonał Motoyę niejednogłośną decyzją. Widzowie zobaczyli wówczas niezwykle wyrównany bój i szaloną trzecią rundę, gdzie obaj spędzili sporo czasu wymieniając ciosy. Ougikubo zaprezentował wysokie umiejętności defensywne w stójce, całość wygrywając przede wszystkim zapaśniczym grindem, który uskuteczniał dosyć pewnie w pierwszej fazie pojedynku. Mamy jednak 2025 i panowie co prawda starsi, ale są jeszcze lepsi niż przy pierwszym spotkaniu. Co prawda stanęli naprzeciwko siebie w 2022 roku w walce pokazowej, ale nie traktujemy tego poważnie.
Zatrzymajmy się na chwilę przy samym turnieju, bo miał on niecodzienną formułę. Pierwszą rundę stworzyło 5 walk, a nie 4, a zwycięzcy musieli jeszcze przebrnąć przez… głosowanie kibiców, ekspertów i dziennikarzy! Na szczęście obaj zaskarbili sobie sympatię gremium i przeszli do kolejnej fazy. Ougikubo wygrał z Jose Torresem i Alibekiem Gadzhammatovem, a Motoya uporał się z Hiroyą i Makoto „Shinryu”, jednym z faworytów GP.
Najprościej by było napisać, iż stójka dla Motoyi, parter dla Ougikubo. Z grubsza tak, ale jest parę „ale”. Ougikubo, który na koncie ma m.in. pokonanie w TUF Alexandre Pantojy, to oczywiście świetny, silny fizycznie zapaśnik. Jak trzeba było, nigdy nie bał się iść w bardzo spektakularne wymiany jak to miało miejsce m.in. z Ishiwatarim, czy we wspomnianym już pojedynku z Motoyą. W ostatnim czasie jednak jego stójka trochę ewoluowała w stronę mniejszego brawlu, większego przeglądu pola i krótszych, ale skuteczniejszych kombinacji. Świetny przykład – walka z Shortym Torresem, z którym w płaszczyźnie uderzanej dał bardzo dobry, wyrównany występ. Warto nie tylko zwrócić w tym wypadku uwagę na umiejętności bokserskie, ale i również rewelacyjne middlekicki.
Motoya z kolei w ostatnich latach z widowiskowego grapplera bardzo mocno próbował przeistoczyć się w pięściarza, czym irytował, bo w ten sposób przegrywał co ważniejsze pojedynki (a i zdarzały się niespodzianki jak KO od mocno przeciętnego Kenty Takizawy). Na szczęście ostatnie pojedynki to powrót do korzeni i większy użytek naprawdę wysokich umiejętności parterowych. Dzięki temu najnowsze występy to głównie wygrane, a kilka brakowało także, aby odebrał pas kategorii koguciej Naokiemu Inoue. Grapplingowi także zawdzięcza oba triumfy w tegorocznym GP. Zwłaszcza w półfinale z Shinryu, bardzo zbliżonym stylistycznie do Ougikubo. Last but not least, uczestnictwo w turnieju wagi muszej to powrót Yukiego do tego limitu po ośmiu latach występów w koguciej! Jak pokazały jednak ostatnie performensy, o kwestie fizyczne nie ma się co jednak martwić.
W stójce przewagę teoretycznie powinien mieć Yuki Motoya, ale rywal poczynił spory progres, przede wszystkim podchodząc do pojedynków w sposób bardziej wyważony, ale skuteczniejszy. Jak pokazała konfrontacja Motoyi z Shinryu, mogą dalej być problemy z TDD, ale za to wtedy może włączyć się świetny grappling a za nim możliwości sweepów i ustabilizowania sobie przeciwnika we właściwym miejscu. Niemniej to jednak Ougikubo zanotował większy widoczny progres, tam gdzie miewał problemy i to on będzie faworytem do wygrania turnieju i zdobycia zwakowanego przez Kyojiego Horiguchiego pasa.

2 godzin temu














