Dariusz Michalczewski to były mistrz świata federacji WBO, WBA, IBF w kategorii półciężkiej. W zawodowej karierze stoczył 50 walk, z których wygrał 48. Ostatnią zawodową walkę stoczył ponad 20 lat temu.
REKLAMA
Zobacz wideo Swoboda z najlepszym wynikiem w sezonie. "Troszeczkę mnie coś zabolało"
Michalczewski wrócił do boksu. "Jestem w formie"
Od tego czasu były pięściarz przebywa na sportowej emeryturze. - Była jedna walka, charytatywna, 10 lat temu z prezydentem Poznania Jackiem Jaśkowiakiem, ale to była zabawa - wspomina w rozmowie z "Faktem". Kilka dni temu Michalczewski stoczył walkę "na poważnie" - został zaproszony na obchody stulecia Węgierskiego Związku Bokserskiego. - Tym razem, w Budapeszcie, naprzeciwko mnie stanął prawdziwy pięściarz. Młody, obiecujący Węgier. Musiałem być więc czujny - mówi "Tiger".
Jak poszło? Michalczewski nie ukrywa zadowolenia. - Do walki nie przygotowywałem się specjalnie, bo jestem w formie. Regularnie ćwiczę. Przed wejściem do ringu łyknąłem specjalnego rozgrzewającego napoju, żeby dodać sobie animuszu. I kilka razy mój lewy prosty go trafił. Nie zapomina się tego, co robiło się przez wiele lat, choć nie było łatwo walczyć przez trzy rundy w ogromnym upale. Sylwetka już trochę inna niż 20 lat temu, siwych włosów też przybyło. Trzeba było się spiąć, by pokazać dobry boks przed kibicami. A przybyło ich sporo i mocno nas dopingowali - zaznacza.
Rywalem Michalczewskiego był Levente Kiss. Ich starcie zakończyło się remisem. - Popykaliśmy trochę, było wesoło, ale muszę przyznać, iż ten Kiss jest bardzo dobry technicznie i ma czym uderzyć. Czy było fajnie? Podchodzę do tego lajtowo, najważniejsze, iż ludziom się podobało - dodaje były pięściarz w rozmowie z WP Sportowe Fakty.