Wyjazdy do Skandynawii w europejskich pucharach bywają nieprzyjemne. Wystarczy zapytać rzymskie Lazio, które w ćwierćfinale Ligi Europy odpadło z norweskim Bodo/Glimt, a na wyjeździe przegrało 0:2. W półfinale Ligi Konferencji z zimnym wieczorem w Skandynawii musiała zmierzyć się Chelsea. Pogromcy Legii Warszawa udali się jednak nie do Norwegii, a do ich sąsiadów, czyli Szwecji. Natrafili bowiem na Djurgardens, czyli zdecydowanie najbardziej sensacyjnego półfinalistę bieżącej edycji LK. Szwedzi pokonali w ćwierćfinałowym dwumeczu 4:2 Rapid Wiedeń.
REKLAMA
Zobacz wideo W jakim klubie zagra w nowym sezonie Jakub Kiwior? Żelazny: Ten klub już jest dla niego za mały
W Londynie nie boją się Skandynawii. Chelsea zabawiła się z Djurgardens
Tym razem sensacji nie było. Już do przerwy londyńczycy prowadzili 2:0. W 12. minucie wynik otworzył Jadon Sancho z pomocą rykoszetu od gracza rywali, a w 43. minucie podwyższył Noni Madueke, uderzając precyzyjnie po ziemi ze skraju pola karnego.
Po przerwie na 3:0 podwyższył Nicholas Jackson, wykorzystując koszmarne nieporozumienie między obrońcą rywali a bramkarzem. Chelsea osiągnęła w Szwecji identyczny wynik, jak w Warszawie. Było im jednak ewidentnie mało, bo w 65. minucie Jackson trafił po raz drugi. Dwumecz był praktycznie rozstrzygnięty, choć gospodarze się nie poddali. W 68. minucie gola honorowego zdobył zaledwie 18-letni Isak Mulugeta. Ten gol zmniejszył rozmiary porażki gospodarzy, ale wynik 4:1 nie zmienia raczej faktu, iż jesteśmy bliziutko poznania pierwszego finalisty. Choć na Stamford Bridge można wygrać, jak dobrze wiemy.
Betis rzucił się na Fiorentinę
jeżeli chodzi o drugiego z pogromców polskich klubów, czyli Real Betis, to na ich drodze stanął rywal z wyższej półki niż Djurgardens, czyli Fiorentina. Włosi w ćwierćfinale mieli szokująco wielkie problemy ze słoweńskim Celje. Z trudem zremisowali z nimi u siebie 2:2, co dało im zwycięstwo w dwumeczu 4:3. Paradoksalnie w Serie A są niepokonani od 9 marca, więc nie do końca było jasne, czego się po nich spodziewać. Betis od czasu wyeliminowania Jagiellonii pokonał Gironę i Real Valladolid, strzelając w tych meczach łącznie 8 goli (stracili 2).
Zespół z Sewilli gwałtownie chciał pokazać tę ofensywną formę i w pierwszych minutach rzucił się wściekle na Fiorentinę. Zaowocowało to golem Abde Ezzalzouliego już w 6. minucie. Marokańczyk prawie się skompromitował, bo z kilku metrów na pustą bramkę przyłożył w poprzeczkę, ale na jego szczęście piłka i tak przekroczyła linię bramkową. Rywale mogli odpowiedzieć w 21. minucie, ale Rolando Mandragora w kapitalnej sytuacji spudłował głową.
Fiorentina powiedziała "ja jeszcze żyję". Będą wielkie emocje w rewanżu
Po przerwie to wciąż Betis był stroną dominującą, a co więcej, zdołał to udokumentować golem na 2:0. Jego autorem był Antony, który w 64. minucie dopadł do odbitej piłki i niemal z linii pola karnego uderzył prosto w okienko. Fiorentinie uciekał wynik i czas. Nie był to jednak ich koniec w tym meczu, gdyż w 72. minucie straty zmniejszył Luca Ranieri, wykorzystując świetne podanie od Gosensa.
Gol ten nie powstrzymał Betisu przed wygraniem tego meczu, ale potencjalnie dodał wiele emocji przed rewanżem we Florencji. Szczególnie iż za nami naprawdę dobry mecz z licznymi sytuacjami po obu stronach. Jedno jest pewne, nic tu jeszcze nie zostało przesądzone.
Komplet wyników pierwszych meczów półfinałowych Ligi Konferencji:
Djurgardens - Chelsea 1:4 (Mulugeta 68' - Sancho 12', Madueke 43', Jackson 59', 65')
Real Betis - Fiorentina 2:1 (Ezzalzouli 6', Antony 64' - Ranieri 72')