Jakub Kiwior od dłuższego czasu przymierzany jest do odejścia z Arsenalu. Końcówka poprzedniego sezonu była w jego wykonaniu bardzo udana. Polak godnie zastąpił wówczas kontuzjowanego Gabriela Magalhaesa. Mimo to wydaje się, iż nie ma co liczyć na miejsce w wyjściowym składzie. Dlatego też nie milkną plotki o kolejnych zainteresowanych nim klubach. Nie tak dawno wyszło na jaw, iż zamierzało go sprowadzić FC Porto.
REKLAMA
Zobacz wideo Krzysztof Chmielewski wicemistrzem świata w pływaniu! "Byłem podekscytowany"
To dlatego Kiwior nie odszedł do FC Porto. Wychodzą nowe fakty
W zeszłą sobotę dziennikarz Fabrizio Romano w kontekście Kiwiora pisał o "odrzuconej ofercie z Portugalii". Kilka dni później więcej na ten temat podał portal footmercato.net. Wedle jego informacji ową ofertę złożyło FC Parto. Chciało wypożyczyć Polaka z opcją wykupu za 27 milionów euro. Arsenal jednak się nie zgodził. Teraz nowe szczegóły wokół tej niedoszłej transakcji ujawnił Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki.pl.
Jego zdaniem Porto nie proponowało wypożyczenia z możliwością wykupu, ale z jego obowiązkiem. Najpierw na konto Arsenalu trafiłoby wówczas siedem milionów euro, a dopiero później kolejne 20. Do rozmów w tej sprawie miało dojść jeszcze przed dwumeczem Arsenalu z Realem Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Działo się to zatem, gdy Kiwior dopiero wchodził do pierwszego składu w miejsce kontuzjowanego Gabriela. Działacze angielskiego klubu zdawali sobie wtedy sprawę, iż niedługo jego cena może wzrosnąć.
Tyle Arsenal chce za Jakuba Kiwiora
Jak ujawnił Włodarczyk, w tej chwili Arsenal wycenia Kiwiora na minimum 35 milionów euro. Tyle też oczekuje od potencjalnego nabywcy. Jak na razie nie znalazł się jednak chętny, który byłby gotowy zapłacić taką kwotę.
Wobec tego Kiwior pozostaje w ekipie Arsenalu, z którą przez cały czas przygotowuje się do nowego sezonu. Wystąpił choćby w czterech sparingach z AC Milanem (1:0), Newcastle (3:2), Tottenhamem (0:1) i Villarrealem (2:3). Przeciwko Milanowi zanotował asystę przy trafieniu Bukayo Saki.