Magdalena Gwizdoń – rekordzistka. Polka lepsza choćby od Bjoerndalena!

2 lat temu
Magdalena Gwizdoń przez 27 lat z rzędu startowała w Pucharze Świata. Źródło: fot. Marcus Cyron/Wikimedia Commons

Magdalena Gwizdoń to zawodniczka, którą znają nie tylko wytrawni kibice biathlonu. Przez wiele lat była ona jedną z czołowych biathlonistek polskiej reprezentacji. Lata mijały, koleżanki z kadry, z którymi startowała, się zmieniały, a ona nieustająco była stałym członkiem narodowej sztafety. Polska weteranka do dziś jest jedną z najlepszych zawodniczek w historii. Choć nigdy nie udało jej się przywieźć medalu z wielkiej imprezy, to i tak zapisała się w historii światowego biathlonu.

W ostatnim sezonie nazwisko Gwizdoń było bardzo rzadko wymieniane. Polska biathlonistka nie startowała w tym roku w zawodach Pucharu Świata. Skupiała się na imprezach niższej rangi, jak Puchar IBU oraz mistrzostwa Europy. Niestety nie spisywała się w nich najlepiej. Najwyższe, 32. miejsce zajęła w biegu indywidualnym podczas mistrzostw Starego Kontynentu.

Jednak pod koniec sezonu o 42-latce ponownie zrobiło się głośno, a to za sprawą rekordu, który pobiła. Gwizdoń dołączyła do koleżanek występujących w Pucharze Świata w Otepää. Był to przedostatni przystanek tego cyklu. Polka stając na starcie sprintu stała się pierwszą biathlonistką w historii, która może pochwalić się obecnością w zawodach tej rangi na przestrzeni 27 sezonów z rzędu!

Zawodniczka pokonała tym samym legendę tej dyscypliny – Ole Einara Bjoerndalena. Najbardziej utytułowany biathlonista w historii może pochwalić się uczestnictwem w 26. edycjach tej imprezy. Przed biegiem w Estonii Gwizdoń ex-aequo z Norwegiem plasowała się na czele listy sportowców z najdłuższym stażem w Pucharze Świata.

Kiedy to się zaczęło?

Biathlonistka zadebiutowała w okresie 1995/1996. Jako 16-latka po raz pierwszy wzięła udział w sprincie w Östersund. Przez kolejne trzy lata sporadycznie pojawiała się na starcie zawodów tej rangi. Regularnie startować zaczęła dopiero w 1998 roku, wtedy sięgnęła po pierwsze punkty Pucharu Świata.

Przez następne sezony Polka dzielnie walczyła na pucharowych trasach. Na podium udało jej się stanąć w grudniu 2004 roku, w Oslo. Gwizdoń zajęła trzecie miejsce w biegu indywidualnym, a dwa miesiące później biathlonistka ponownie zdobyła medal. Tym razem była druga w sprincie we włoskim Cesana San Sicario.

Wygrana w zawodach nadeszła w grudniu 2006 roku, w Östersund. Do dziś Gwizdoń jest jedyną polską biathlonistką, której udało się zwyciężyć w Pucharze Świata. Polka powtórzyła swój sukces siedem lat później w Soczi, gdzie zajęła pierwsze miejsce w biegu sprinterskim.

Łącznie biathlonistka przez 27 lat startów 421 razy występowała w zawodach najwyższej rangi, w których zdobyła 3969 punktów do klasyfikacji generalnej. Start w Otepää był jej pożegnaniem z Pucharem Świata. Na mecie sprintu na Gwizdoń czekała koleżanka z kadry – Anna Mąka i Justyna Kowalczyk-Tekieli, była biegaczka narciarska, a w tej chwili dyrektorka sportowa Polskiego Związku Biathlonu.

Bolesna pomyłka

Gwizdoń czterokrotnie występowała na igrzyskach olimpijskich, jednak nigdy nie udało jej się zdobyć medalu – ani indywidualnie, ani drużynowo. Najbliżej podium była w Turynie i w Pjongczang. Dwukrotnie wspólnie z koleżankami z reprezentacji zajmowała siódme miejsce w biegu sztafetowym. Indywidualnie najwyższą lokatę zajęła w 2006 roku, we Włoszech, plasując się na 20. pozycji.

Na mistrzostwach świata zaś Polka startowała aż 21 razy. Niestety, z imprezy tej rangi również nigdy nie udało jej się przywieźć krążka. Indywidualnie najlepszym wynikiem w tych zawodach było siódme miejsce, zajmowane przez nią dwukrotnie.

Przeglądając tabele z wynikami można odnieść wrażenie, iż Gwizdoń upodobała sobie tę pozycję. Siódemka może jest szczęśliwa, jednak na pewno polska biathlonistka bardzo chętnie zamieniłaby niejedną z nich na miejsce na podium najważniejszej imprezy.

Choć Gwizdoń nigdy nie udało się przywieźć żadnego medalu z mistrzostw świata, to i tak jej wyczyn z czempionatu w Östersund z 2008 roku stał się dość słynną opowieścią. Nasza reprezentantka w sprincie, podobnie jak kilka innych zawodniczek, w wyniku złego oznakowania trasy przez organizatorów pobiegła w złą stronę. Wówczas Polka ponownie zajęła… siódmą lokatę, a mogło być dużo lepiej.

Krytyka i negatywne komentarze

Wielu ekspertów już kilka lat wcześniej negatywnie wypowiadało się na temat kontynuowania kariery przez Gwizdoń. Zarzucano jej, iż zajmuje miejsce młodszym, utalentowanym koleżankom, a do reprezentacji należy tylko dlatego, iż jest jej weteranką i każdy boi się jej z niej wyrzucić.

Może faktycznie sportsmenka trochę za długo utrzymywała się w kadrze, ale co innego mieli zrobić trenerzy, o ile na horyzoncie nie było widać żadnej młodej i uzdolnionej zawodniczki? Nie wystawiać sztafety, bo nie można skompletować czteroosobowego składu? Gwizdoń nie była najszybsza, ale za to mogła pochwalić się niezwykle cennym doświadczeniem, którego brakowało młodszym i… wcale nie szybszym biathlonistkom.

Mimo wszystko ostatnim występem zawodniczka pokazała wszystkim, dlaczego kontynuuje swoją przygodę z biathlonem. Może nigdy nie zapisywała się w historii jako zdobywczyni medalu na wielkiej imprezie, ale przynajmniej jest jedyną biathlonistką, która przez 27 lat z rzędu startowała w Pucharze Świata. Bieg w Otepää był dla Gwizdoń pożegnaniem z pucharowymi zmaganiami. Mimo zakończenia rywalizacji w zawodach tej rangi Polka jeszcze oficjalnie nie zakończyła kariery. Nie zdradziła też jakie są jej dalsze plany.

Julia JUREK

Idź do oryginalnego materiału