Niemal wszyscy kibice pamiętają czerwcowy mecz w Częstochowie pomiędzy Krono-Plast Włókniarzem a Betard Spartą Wrocław. Już sama próba rozegrania meczu była dla niektórych abstrakcją, a późniejsze wydarzenia utkwiły wszystkim w pamięci. Na trudnym torze część zawodników sobie nie poradziła, a arbiter, Bartosz Ignaszewski pokazał aż dwie czerwone kartki. Jedną otrzymał Bartłomiej Kowalski, za w jego ocenie celowy upadek i brak zejścia z toru, druga powędrowała do Macieja Janowskiego za niesportowe zachowanie.
W czternastym biegu dnia „Magic” zaliczył świetny start i zameldował się na prowadzeniu. Na drugim łuku jednak Philip Hellstrom-Bangs stracił panowanie nad swoim motocyklem i wjechał w zawodnika Betard Sparty Wrocław. Całe zdarzenie wyglądało bardzo groźnie. W najnowszym odcinku „Jazda o złoto. Żużel na podsłuchu” reprezentant Polski wrócił do sytuacji z Częstochowy.
– Pamiętam wszystko. Pamiętam dobry start, dobry pierwszy łuk i nagle „lot”. W pierwszej chwili myślałem, iż po raz kolejny uszkodziłem stopę i będzie mnie czekała znów długa przerwa – opowiada.
Nie mogło zabraknąć także wątku z ówczesnym komisarzem toru Tomaszem Walczakiem. To właśnie z nim Janowskim miał ostrą wymianę zdań, a na sam koniec rzucił jeszcze w niego rękawiczką. Ostatecznie jednak zawodnik oprócz zapłaty grzywny za czerwoną kartkę nie miał żadnych poważniejszych konsekwencji.
– Po prostu wybuchłem. Sam widok komisarza spowodował we mnie upust tych emocji. Już kompletnie nie pamiętam co mówiłem do komisarza, a co on do mnie. Na pewno można to wyczytać z ruchu warg. To bardzo emocjonujący sport, nie tylko na trybunach. Podaliśmy sobie rękę, a jedna i druga strona zrozumiała – powiedział Janowski.
Maciej Janowski (B), Phillip Hellstrom-Bangs (N)















