Malaga w ostatnich dniach jest miejscem, na którym skupia się cały świat tenisa. W Billie Jean King Cup do rozegrania został finał: Włochy - Słowacja, ale we wtorek rozpoczęły się męskie zmagania drużynowe Puchar Davisa.
REKLAMA
Zobacz wideo Nagły zwrot u polskich skoczków rozbudził nadzieje. Wystarczył jeden filmik
Na otwarcie imprezy gospodarze Hiszpanie podejmowali Holendrów. Cały turniej jest podporządkowany oczywiście pożegnaniu Rafy Nadala, dla którego to "Last Dance" w zawodowej karierze. - To, co skłania mnie, by pożegnać się z tenisem, to poczucie, iż nie jestem już w stanie być wystarczająco konkurencyjnym. (...) Szczerze mówiąc, od chwili kontuzji w Australii w 2023 roku nie jestem już w stanie swobodnie grać. Poddałem się operacji, usunięto mi część mięśnia biodrowego. Od tego czasu nie mogę już rywalizować bez ograniczeń - mówił Hiszpan na konferencji prasowej przed ostatnim turniejem.
Były łzy, a potem demolka. Tak wyglądał ostatni mecz Rafy Nadala?
Kapitan Hiszpanów David Ferrer zdecydował się posłać do boju 38-latka w pierwszym meczu singlowym. Rafa przez cały czas zmierzył się z Boticiem van de Zandschulpem. 80. tenisista świata zaszedł za skórę Hiszpanom podczas tegorocznego US Open, gdy sensacyjnie wyeliminował w drugiej rundzie Carlosa Alcaraza.
Wypełniona po brzegi hala w Maladze mocno wspierała Nadala, oprócz tysięcznej grupki fanów z Holandii, która również była bardzo głośna, dzięki czemu to spotkanie miało chociaż szczyptę aury Pucharu Davisa sprzed reformy zainicjowanej przez Gerarda Pique. Niesamowity klimat miał moment odgrywania hymnu Hiszpanii, gdy Rafa przez cały czas nie mógł powstrzymać łez. Na jego twarzy widoczne było mnóstwo emocji. Był to bardzo wzruszający moment dla fanów tenisa.
Niestety dla dominującej części społeczności na trybunach, legendarnemu Hiszpanowi trudność sprawiała ciągła oraz regularna rywalizacja z Holendrem. Z każdym gemem coraz większe problemy, aby utrzymać swój serwis. Ostatecznie pękł przy stanie 4:4, co skutkowało przegraniem seta. Niestety drugą partię zaczął także od straty podania.
Sytuacja zrobiła się ekstremalnie trudna, mimo iż publika bardzo wspierała Rafę. Momentami mniej elegancko, gdy wiwatowała po podwójnych błędach serwisowych van de Zandschulpa. Brakowało jednak w grze 38-latka znanej intensywności. Wrażenia nie robił już także forehand Nadala, choć warto zaznaczyć, iż halowe warunki na twardej nawierzchni to nigdy nie był jego atut. A tym bardziej w takim stadium wiekowym.
22-krotny mistrz wielkoszlemowy walczył z przeciwnikiem (i samym sobą), ale jego zagrania były za krótkie, co wykorzystywał Holender. Ponownie doszło do breaka na 1:4 i wydawało się, iż gwałtownie zakończy się ten pojedynek, ale zryw Nadala pozwolił mu zmniejszyć straty. Kilkoma błędami pomógł w tym przeciwnik.
Botic van de Zandschulp utrzymywał jednak wysoki poziom serwowania, co pozwoliło mu zamknąć to spotkanie w dwóch setach - 4:6, 4:6. To raptem druga singlowa porażka Rafy Nadala w historii występów w Pucharze Davisa. Pierwszą odniósł w 2004 roku przeciwko Jiriemu Novakowi w debiucie. Bilans 29:2 i tak wygląda imponująco.
Czy był to ostatni występ na korcie Rafy Nadala? Prawdopodobnie, choć tego nie jesteśmy kategorycznie stwierdzić. Pewne jest, iż Hiszpanie znaleźli się w trudnym położeniu. Aby błyskawicznie nie pożegnać się z Pucharem Davisa i awansować do półfinału potrzebują dwóch zwycięstw - w drugim meczu singlowym z udziałem Carlosa Alcaraza oraz w deblu.