Łukasz Byśkiniewicz: Zapamiętam kilka nazwisk z Trofeo di serie

rallyandrace.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Łukasz Byśkiniewicz: Zapamiętam kilka nazwisk z Trofeo di serie


W przerwie pomiędzy startami w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski, Łukasz Byśkiniewicz odwiedził Tor Poznań, aby wziąć udział w finałowej rundzie sezonu Trofeo di serie. Jeden z czołowych polskich zawodników zakończył weekend pod wrażeniem zarówno cyklu, jak i jego zawodników.

„Bawiłem się świetnie, bo to jest puchar i tutaj się dzieje” – powiedział w rozmowie z RALLY and RACE. „Nie chodzi o to, iż każdy jechał innym samochodem, jeden jedzie Porsche, jeden jedzie Ferrari, inny jedzie jakimś Radicalem i to się wszystko miesza. Tu wszystkie samochody są takie same i jest walka, od początku do końca”.

Co ciekawe, to nie nastoletni zawodnicy, a doświadczony Byśkiniewicz popełnił największy błąd, ruszając za wcześnie: „Przyzwyczaiłem się do procedury startowej w rajdach, gdzie jest odliczanie 5, 4, 3, 2, 1 i ruszam, a tutaj po zapaleniu się ostatniego światła trzeba jeszcze chwilę poczekać zanim one zgasną. [W niedzielę] startowałem przez to z przedostatniej pozycji i już ruszyłem bardzo dobrze, bo od razu się przebiłem o jedną czy dwie pozycje do przodu”.

W drugim wyścigu, gdy Byśkiniewicz nie musiał odbyć kary drive-through i jechał razem ze stawką, mógł ocenić umiejętności zawodników: „Walczyliśmy cały czas, trzeba było się bronić, później gonić, później bronić. To była fantastyczna zabawa i jestem pod wrażeniem umiejętności też tych chłopaków, którzy jeszcze nie mają choćby prawa jazdy – rodzice przywożą ich na tor, oni wsiadają w te samochody i zasuwają. [Filip Melon], który dzisiaj wygrał, pierwszy raz uczestniczył w wyścigu, bo startuje cały sezon w rallycrossie, ale zaczynał jeździć mając 6 lat, więc dzisiaj tu wsiadł i natłukł nas wszystkich, będąc pierwszy raz na torze, to jest talent”.

Fot. Tomasz Kubiak/ŚwiatWyścigów.pl

Zapytany o to, czy według niego przyszłość polskich wyścigów jest w dobrych rękach, odpowiedział: „Ja trzymam kciuki za te nazwiska, bo widzę, jak jadą, a jadą mądrze. Było szybko, było dużo walki, a samochody są w jednym kawałku – są jakieś tam drobne obcierki, ale szanują się, wiedzą, jak jechać, a jadą gwałtownie i w walce momentami wjeżdżali we trójkę w jeden zakręt, a na koniec wszyscy wyjeżdżali w całości, więc wiedzą, jak posługiwać się samochodami”.

„Tutaj niektórzy mi mówią, iż jest taka generacja komputerowych zawodników, no ale skoro tak jadą, to znaczy te komputery dobrze działają. Naprawdę zapamiętam tu parę nazwisk i liczę, iż zobaczymy ich w mocniejszych samochodach, a może i w rajdach, bo jeden zawodnik mówi, iż ma takie marzenia”.

Trofeo di serie wypełniło lukę, którą pozostawiło w polskich wyścigach rozwiązanie pucharu Kii Picanto. Byśkiniewicz startował także koreańskim autem i uważa, iż FIAT 500 jest jego godnym następcą: „Myślę, iż tak. Te samochody podobne mają osiągi, podobne gabaryty i trzymam kciuki, aby było więcej zawodników, bo za takie pieniądze to nie da się gdzie indziej ścigać”.

„Cały weekend takim samochodem tutaj od czwartku do niedzieli kosztuje mniej niż opony do samochodu Rally2 na rajd Mistrzostw Polski. Ma to więc sens, można się tu nauczyć jeździć, bo naprawdę dużo trzeba się nakręcić kierownicą – te samochody nie są precyzyjne jak, nie wiem, Porsche, Ferrari, czy mój samochód rajdowy. Może kibicom, jak oglądają, wydaje się, iż tu jeżdżą wolno, ale cały czas jest walka i z samochodem i z zawodnikami obok. To wielka nauka jazdy i myślę, iż później przesiadając się z tego samochodu do innego będzie łatwiej”.

Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata motorsportu, obserwuj serwis RALLY and RACE w Wiadomościach Google.

Idź do oryginalnego materiału