Lisek skończył rozmowę po tym pytaniu. Mówi wprost: "Życie"

2 godzin temu
- Nie mam za bardzo co powiedzieć. Życie. Przykro mi. Sorry - tak Piotr Lisek skomentował swoje odpadnięcie w eliminacjach MŚ. Tyczkarz, który w minionych latach zdobył trzy medale MŚ na stadionie i jeszcze dwa w hali, niedawno nie chciał odpowiedzieć nam na trudne pytanie. Teraz, po 13. miejscu w Tokio, złożył istotną deklarację.
Piotr Lisek skoczył wysoko. Bo 5,70 metra to dobry wynik. Nasz utytułowany zawodnik dał z siebie wszystko w kolejnych w karierze mistrzostwach świata. Ale to nie wystarczyło, żeby awansował do finału. Niestety, poziom światowej czołówki w skoku o tyczce cały czas rośnie, a Liskowi przybywa lat. Ma ich już 33.

REKLAMA







Zobacz wideo Natalia Bukowiecka: Jadę do Tokio po najlepszy wynik w tym sezonie



- Cieszę się, iż mogłem być z wami po raz szósty na mistrzostwach świata, ale oczywiście nie jestem zadowolony. Nie mam za bardzo co powiedzieć. Życie. Przykro mi. Sorry – stwierdził Lisek tuż po eliminacjach, stając przed kamerą TVP Sport.
Dla Liska 5,70 to od jakiegoś czasu wysokość, którą uzyskuje regularnie, ale powyżej której skacze już coraz rzadziej. A w eliminacjach w Tokio trzeba było uzyskać 5,75, żeby się zmieścić w 12-osobowym finale.
- Miałem wiarę w to, iż 5,75 mogę skoczyć i iż mogę skoczyć choćby 5,80. Ale nie udało mi się. Liczę, iż na MŚ w Toruniu [halowe MŚ odbędą się w marcu 2026 roku] będzie pozytywnie. Nie zamierzam rezygnować, skoro jestem na poziomie, który jest bardzo blisko finału mistrzostw świata – dodał Lisek w TVP Sport.
Ta jego wypowiedź jest poniekąd odpowiedzią na pytanie, którego niedawno Lisek nie pozwolił sobie zadać.



- Masz trzy medale z mistrzostw świata – zacząłem.
- Pięć – wtrącił.
- Tak, licząc z halą. Ale chcę zapytać o nadchodzące MŚ na stadionie, w Tokio.
- Dobra.



- Z całym szacunkiem dla ciebie, na kolejny medal się nie zanosi. I w związku z tym…
- I tym byśmy skończyli. Dziękuję wam bardzo.
- Ale czekaj, czekaj!
- Trzymajcie się!



Tak skończyła się rozmowa grupy dziennikarzy z Piotrem Liskiem niecały miesiąc temu. Po Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie jeden z naszych najlepszych lekkoatletów ostatnich lat stanął przed nami i szczerze mówił, iż świat pokazuje nam, gdzie dziś jesteśmy. Podkreślał, iż zaproszone na naszą Diamentową Ligę gwiazdy pokazały, iż polska czołówka odstaje. Chcieliśmy więc odbijając się od tych stwierdzeń padających z ust Liska zapytać go, skąd on bierze motywację do dalszego skakania. Co go dalej napędza, gdy coraz częściej widzi, iż najlepsi są już na innych wysokościach, dla niego chyba niedostępnych.
To nie tak, iż Lisek się wtedy obraził. Cała przytoczona wyżej wymiana zdań między nim a dziennikarzem Sport.pl przebiegła w przyjaznej atmosferze. Lisek skończył tamtą rozmowę nagle, ale odchodził ze śmiechem, nie było złej krwi. Wyglądało nie na to, iż się rozgniewał, tylko raczej tak, iż nie chciał wchodzić w jeszcze trudniejsze tematy niż ta ogólna refleksja, iż świat nam ucieka.
Lisek na MŚ w Tokio jest kapitanem polskiej kadry. I doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak trudno będzie naszej reprezentacji o medale. A jemu? Ma tych pięć medali MŚ – trzy na stadionie i dwa w hali. Ale to chyba już niestety koniec jego wskakiwania na podium na światowej scenie. Na eliminacjach Lisek zakończył swój udział w ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich, w eliminacjach odpadł z MŚ 2022 w Eugene. W eliminacjach zdarza mu się odpadać już również w mistrzostwach Europy – tak było w hali w Apeldoorn w tym roku, tak było również na ME 2022 w Monachium.
Oczywiście Lisek wciąż skacze obiektywnie wysoko. Te 5,70 m to dobry wynik. A gdy coś czasem dokłada, to jeszcze potrafi to dać kolejny sukces – jak 5,80 na halowych ME 2023 w Stambule, gdzie Polak wywalczył srebro. Ale czy Liska takie coraz rzadziej zdarzające się wystrzały cieszą? Czy gościa, który fruwa na ponad sześć metrów to wszystko jeszcze bawi? Tego nie wiemy. Natomiast jasne jest, iż takiej postaci życzy się jak najlepiej. A więc skoro teraz, po 13. miejscu na MŚ w Tokio, Lisek mówi, iż chce dalej walczyć, my dalej ściskamy za niego kciuki.
Idź do oryginalnego materiału