Lata na zapleczu popłaciły? Teraz świętuje największy sukces w karierze

speedwaynews.pl 2 godzin temu

Brady Kurtz swoją żużlową karierę w Polsce rozpoczął w 2016 roku w wieku 20 lat. Wtedy to przyjął ofertę klubu z Piły mając okazję pokazać się w 1 lidze. Bardzo gwałtownie uzyskał sportowy awans i już po roku dostał szansę w Ekstralidze w barwach ekipy z Rybnika. Tam co prawda odjechał jedynie dwa mecze jednak pokazał, iż stać go na bardzo dobrą jazdę – osiągnął średnią 1.750. Kolejną szansę w najlepszej lidze dostał od Unii Leszno.

Tam startował w okresie 2018 i 2019, gdzie jednak nie przekroczył 1.5 punktu na bieg. To zmusiło go do zejścia na trzeci poziom rozgrywek do drużyny z Rawicza. Zdecydowanie przerósł on te rozgrywki w trzech meczach dziewięć razy przyjechał pierwszy, pięć drugi i tylko raz nie dowiózł punktu. Wtedy dołączył do Orła Łódź, jednak i tak nie był regularnie występującym zawodnikiem. Wystąpił jedynie w sześciu spotkaniach.

Nie odegrało to jednak roli dla jego byłego klubu – Fogo Unii Leszno, która zdecydowała się na jego ponowne ściągnięcie do Wielkopolski. Dla Australijczyka nie była to niestety dobra decyzja, bo wystąpił w dwóch meczach. Na tym zakończyła się jego tułaczka po ligach i w końcu osiągnął pewnego rodzaju stabilizację regularnie występując już na zapleczu PGE Ekstraligi.

Pierwsza liga to dla niego za mało

Tam w latach 2021-2024 reprezentował przez dwa sezony drużynę z Łodzi po czym przeniósł się do Rybnika. Regularnie w tym okresie był liderem swoich zespołów a „najgorszy” w jego wykonaniu był sezon 2022. Tam Australijczyk osiągnął średnią 1.947 co pokazywało wprost z jakiego kalibru zawodnikiem mamy do czynienia. Swoją przygodę z Metalkas 2. Ekstraligą zakończył awansem z ROW-em Rybnik do elity.

Choć prezes Mrozek robił wszystko, aby zatrzymać go w zespole na sezon 2025 to on był już myślami gdzie indziej. Ofertę nie do odrzucenia zaproponowała mu Betard Sparta Wrocław, która była bardzo zdeterminowana, aby pozyskać ówczesnego 28-latka. On nie zastanawiał się zbyt długo mając świadomość, iż taka oferta może się już nie trafić. Dla obu stron okazało się to strzałem w przysłowiową dziesiątkę.

Doświadczenie popłaciło?

Brady Kurtz udowodnił wszystkim niedowiarkom, iż przyszedł czas na jego ponowną jazdę w PGE Ekstralidze. Tym razem jednak regularną, co zapewniła mu ekipa ze Stadionu Olimpijskiego. Ewidentnie potrzebował on takiego wsparcia i wiary w jego możliwości. Odpłacił się w najlepszy możliwy sposób przy okazji osiągając największy sukces w dotychczasowej karierze. Mało brakowało a odebrałby szósty tytuł Mistrza Świata Bartoszowi Zmarzlikowi.

Ostatecznie jednak musiał zadowolić się srebrnym medalem. Aczkolwiek może być z siebie dumny, był bliski utarcia nosa absolutnemu terminatorowi sportu żużlowego będąc w stanie pokonać go kilkukrotnie i wygrywając niektóre rundy Grand Prix. W lidze również udowodnił, iż Betard Sparta nie popełniła błędu. Na obecną chwilę legitymuje się 7. średnią w rozgrywkach wyprzedzając chociażby Emila Sajfutdinowa czy Leona Madsena.

Na obecną chwilę trudno wyobrazić sobie drużynę z Wrocławia bez doświadczonego Australijczyka w składzie. Odważył się wykonać duży krok i nie może żałować swojej decyzji. Podobnie do Betard Sparty, która do swojego zespołu dokooptowała kolejne bardzo ważne ogniwo. Z pewnością Kurtz z uśmiechem na ustach wspominać będzie sezon 2025

Idź do oryginalnego materiału