Będzie Bartosz Kurek, czy go nie będzie? - to było jedno z głównych pytań, które stawiano w oczekiwaniu na listę tegorocznych powołań do reprezentacji Polski. Odpowiedź brzmi: jest. Nie tylko kibice, ale i trener Nikola Grbić musieli na tę odpowiedź dłużej poczekać. W kadrze zabraknie zaś siatkarza, którego obecną formą Kurek jest zachwycony.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Jarosz zakończył siatkarską karierę. "Często walczyłem z trudnościami"
Kurek przerywa milczenie ws. kadry. "Wtedy nie dałbym odpowiedzi"
11 sierpnia, dzień po finale olimpijskim, rozmawiam w Paryżu z Bartoszem Kurkiem. Zadaję pytanie, które mają w głowie wszyscy - czy kapitan podjął już decyzję co do dalszych występów w drużynie narodowej. Bo wielu doświadczonych sportowców żegna się właśnie po wielkich sukcesach, w chwale. 36-latek w odpowiedzi kręci jednak przecząco głową.
- Być może niektórym może to się wydać dziwne, ale nie zastanawiam się nad tym. Nie zastanawiałem się przed tym turniejem, nie zastanawiam się dzień po nim. Przyjdzie na to czas. A choćby jeżeli sam nie podjąłem jeszcze decyzji, to to może być ostatni turniej w mojej karierze ze względu na wybory trenera. Bo myślę, iż moja warta się kończy i pojawiają się chłopaki, którzy będą dawali może trochę większą jakość. Nie wiem, nie wiem. Nie czuję, żeby była potrzeba, bym cokolwiek komukolwiek ogłaszał, mówił. Nie sądzę, żeby ktokolwiek tego potrzebował. A na pewno nie ja - stwierdził wtedy świeżo upieczony srebrny medalista olimpijski.
Teraz już wiemy, iż nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - jest wśród 30 zawodników powołanych w tym roku. Formalnie to szeroki skład na Ligę Narodów, ale w praktyce to z tego grona Grbić wybierze skład na docelową imprezę, czyli mistrzostwa świata. Trener opowiadał niedawno, iż celowo nie pytał o przyszłość zawodników, z którymi minionego lata odniósł sukces w igrzyskach, zaraz po zakończeniu rywalizacji w Paryżu. Kurek potwierdza teraz raz jeszcze, iż w jego przypadku nie miałoby to sensu.
- o ile o mnie chodzi, gdyby wtedy oczekiwał odpowiedzi, toby jej po prostu nie dostał. Bo nie wiedziałem, co przyniesie ten sezon, jak będzie wyglądał - wskazuje w rozmowie z dziennikarzami.
Kiedy podjął decyzję, iż nie zamierza jeszcze żegnać się z drużyną narodową, z którą zdobył m.in. mistrzostwo i wicemistrzostwo świata oraz złoty medal mistrzostw Europy? Atakujący Zaksy Kędzierzyn-Koźle zaznacza, iż nie była to kwestia konkretnego momentu.
- Często na ten temat rozmawiam z moją żoną. Z ludźmi, których opinia jest dla mnie ważna. Nie był to taki jeden moment, iż zdecydowaliśmy się, czy mam to zrobić. Czuję, iż jeszcze mogę coś dać na boisku od siebie i mam nadzieję, iż to zrobię w te wakacje - deklaruje.
Legendę kadry może czekać wielka zmiana. Wymowna reakcja
Pytam, czy te rozmowy dotyczą jedynie najbliższego lata. Tym sezonem rozpoczyna się bowiem nowy cykl olimpijski, którego zwieńczeniem będą igrzyska w Los Angeles. Igrzyska, podczas których Kurek będzie tuż przed 40. urodzinami. W Paryżu w takiej sytuacji był niemiecki atakujący Gyorgy Grozer, który pokazał, iż wiek to tylko liczba. Polak jednak nie zmierza teraz wybiegać w przyszłość.
- To są rozmowy o otrzymaniu powołania. Zobaczymy, czy to wystarczy, żebym zagrał w jakimś oficjalnym spotkaniu. Czy dostanę szansę w Lidze Narodów, czy potem załapię się na mistrzostwa świata. Ale na razie mówimy o przyjeździe na zgrupowanie w Spale - zaznacza.
Pod względem sportowym siatkarz, który latem skończy 37 lat, jednak błyszczy. W pierwszym meczu ćwierćfinału PlusLigi z Bogdanką LUK Lublin - wygranym 3:1 - zdobył w sobotę ósmą w tym sezonie statuetkę dla MVP spotkania. Jest liderem tej klasyfikacji, choć na początku rozgrywek miał przymusową kilkutygodniową przerwę z powodu pechowej kontuzji oka. Pytanie tylko, czy Grbić nie będzie chciał stawiać na młodszych graczy pod kątem budowania drużyny na wspomniane igrzyska. Wówczas Kurek mógłby trafić do kwadratu dla rezerwowych.
- To byłaby taka ujma, iż chyba bym się powiesił - rzuca najpierw ironicznie. A zaraz potem dodaje, iż oczywiście nie byłoby to dla niego żadnym problemem. - To jest część roboty, a w naszej robocie chodzi o to, żeby wygrywać. A o ile będziemy wygrywać, to czemu nie? Mogę patrzeć w spokoju i dopingować. Dobrze mi to szło w poprzednich latach - kwituje.
MVP mistrzostw świata 2018 był rezerwowym podczas decydujących meczów mistrzostw Europy sprzed dwóch lat. Ale wtedy z gry wykluczyły go kłopoty zdrowotne. jeżeli tylko pozwala mu na to zdrowie, to od lat jest podstawowym graczem kadry.
- Czy z ławki dałbym tyle, ile jestem w stanie dać, zaczynając na parkiecie? Od tego mamy trenera, żeby podejmować takie decyzje - podkreśla doświadczony siatkarz.
Kurek wprost o wielkim nieobecnym w kadrze: Wydawało mi się to już niemożliwe
W reprezentacji Polski prowadzonej przez Grbicia został kapitanem, a za prowadzenie gry odpowiadał głównie Marcin Janusz, z którym Kurek w tym sezonie gra w Zaksie. Rozgrywający kędzierzynian jednak od dłuższego czasu walczy też z kłopotami zdrowotnymi i dlatego tego lata ma odpoczywać od kadry. Atakujący zaś nie ustaje w komplementach pod adresem kolegi z drużyny.
- Stoi bardzo blisko, więc nie chciałem tego mówić, ale muszę przyznać, iż Marcin... Po pierwsze, wydawało mi się, iż to już jest niemożliwe, iż o ile wygrywa się srebro olimpijskie, to żeby wskoczyć jeszcze na poziom wyżej, ale w tym roku Marcin gra naprawdę... Nie obserwowałem go aż tak bardzo w akcji w poprzednich latach (w PlusLidze - red.), ale chyba indywidualnie zalicza jeden z lepszych sezonów. Wydawało mi się wcześniej, iż jego sufit był w Paryżu. W tych wszystkich sezonach reprezentacyjnych, które przynosiły nam medale. Ale, jak widzę, cały czas potrafi mnie i moich kolegów zaskoczyć - chwali Kurek.
W sobotę kędzierzynianie zrobili pierwszy krok w kierunku półfinału PlusLigi. Pokonali Bogdankę, której gwiazdą jest Wilfredo Leon, mimo kłopotów zdrowotnych. W składzie na mecz w Lublinie w ogóle nie było zmiennika Kurka Mateusza Rećki. Choroba dawała się też we znaki przyjmującemu Rafałowi Szymurze, który wystąpił. Kurek również przyznał, iż nie był w pełni zdrowy.
- Po raz kolejny mamy jakieś tam swoje problemy, ale Lublin też się pewnie boryka z podobnymi rzeczami. Jak wyglądały u nas ostatnie dni? Wydaje się, iż tak, jak powinny, bo naprawdę dobrze zagraliśmy. Jesteśmy odpowiednio przygotowani. Zagraliśmy naprawdę na bardzo dobrym poziomie. Na bardzo wysokim, bo taki był potrzebny, żeby tutaj w ogóle myśleć o zwycięstwie. Ale też tak naprawdę to zwycięstwo niczego nam nie daje. Daje nam tylko to, iż trochę może podreperowaliśmy swoją pewność siebie. Zobaczymy, co przyniesie kolejne spotkanie w Kędzierzynie. Mam nadzieję, iż kibice dopiszą i będzie fajna atmosfera, a my zagramy na podobnym, może lepszym poziomie - podsumowuje gwiazda kadry.
Po fazie zasadniczej klub z Lublina zajął czwarte miejsce, a Zaksa piąte, dzięki czemu pierwsza z drużyn będzie miała atut własnej hali, jeżeli dojdzie do trzeciego meczu w tej rywalizacji o półfinał. Jeszcze cztery kolejki przed końcem pierwszej części sezonu kolejność w tabeli była odwrotna, ale kędzierzynianie stracili wyższą pozycję po porażce z Asseco Resovią Rzeszów.
- Przejmowaliśmy się tym. Oczywiście, iż wolelibyśmy mieć przewagę własnego parkietu przy ewentualnym decydującym spotkaniu, ale cóż, nie zagraliśmy odpowiednio dobrze z Resovią i straciliśmy tę swoją szansę. Nie zagraliśmy wtedy odpowiednio skoncentrowani, a zespół z Rzeszowa w końcówce rundy zasadniczej grał fenomenalnie. Trzeba mu to oddać. Ale sami postawiliśmy się w takiej sytuacji i teraz musimy się z niej jakoś wygrzebać - zaznacza Kurek.
Drugie spotkanie w parze Bogdanka - Zaksa odbędzie się we wtorek w Kędzierzynie-Koźlu. W przypadku remisu decydować będzie wynik meczu w Lublinie, który zaplanowano na 6 kwietnia.