O odejściu Kubery z Lublina wszyscy wiedzą już tak naprawdę od kilkunastu tygodni. On sam jednak wstrzymał się od głosu aż do momentu zakończenia rozgrywek ligowych. Tuż po finale jednak oficjalnie przekazał swoją decyzję kibicom. Tak samo postąpił Jack Holder, którego w przyszłym roku także nie będziemy oglądać w zespole „Koziołków”. Teraz opowiedział o kulisach takiej decyzji i co zaważyło na tym, by odejść. Brakuje mu bowiem głodu jazdy oraz tego, by to na jego barkach była odpowiedzialność za wynik zespołu.
W Lublinie natomiast zawsze był któryś z kolei. Pierwsze miejsce należało bowiem do Bartosza Zmarzlika i to wokół niego tak naprawdę była drużyna. Pozostali zawodnicy również należeli do światowej czołówki, dlatego presja rozkładała się równomiernie na całą drużynę. Kolektyw sprawiał bowiem, iż Orlen Oil Motor nie miał problemów z wygrywaniem kolejnych meczów w PGE Ekstralidze. Problem pojawił się dopiero w finale, kiedy to w dwumeczu lepiej wypadła drużyna Pres Grupa Deweloperska Toruń i to oni zdobyli złoty medal.
– Tak naprawdę o odejściu z Motoru rozmyślałem już od dłuższego czasu. Szukam nowego wyzwania i większej odpowiedzialności. Chciałbym wziąć na siebie większy ciężar za wynik i drużynę, żeby to ja był takim koniem pociągowym zespołu. Wiadomo, iż tutaj wszystko jest świetne. Jesteśmy w pewnej bańce, gdzie wszystko wydaje się perfekcyjne. Jak jedziemy na mecz, to adekwatnie nie zastanawiamy się, czy go wygramy, bo my po prostu zawsze wygrywamy. Są takie momenty, iż nie robię 12 punktów, tylko 5, 7 czy 8 i dalej jest dobrze. Ale dla mnie to nie jest dobrze. Ja chcę ciągle być wyżej, chcę znowu być głodny – tłumaczył Kubera w materiale Canal+.
Uczestnik cyklu Grand Prix nie widzi sobie nic do zarzucenia. Jego zdaniem wszystko zostało zrobione tak, jak powinno i nie obiecywał prezesowi Motoru pozostania w drużynie. To właśnie on miał także dowiedzieć się jako pierwszy o decyzji zawodnika.
– Nie postąpiłem jak niektórzy zawodnicy, którzy zmieniają klub, obiecują różne rzeczy, a potem ich nie ma. Zrobiłem tak, jak chciał Kuba – czyli nie dowiedział się z mediów, nie w sierpniu, tylko jako pierwszy. I tego właśnie nie rozumiałem – kończy.
W najnowszym odcinku „Jazda o złoto. Żużel na podsłuchu” mieliśmy możliwość wysłuchania obu stron. Jakub Kępa także odniósł się do słów Kubery i otwarcie powiedział, iż ta decyzja go zabolała, ale nie tak mocno jak fakt, iż w pewnym momencie jego relacje z zawodnikiem pogorszyły się na tyle, iż decyzje przekazywał brat Kubery.
– Zabolało mnie to na pewno, bo nie spodziewałem się aż takiej sytuacji. Argumenty Dominika dotyczące zmiany otoczenia do mnie nie trafiły. Zabrakło mi w tym wszystkim szczerości, bo decyzja została podjęta dużo wcześniej, a wystarczyło powiedzieć jasno: „Chcę odejść”. Wydawało mi się, iż po tych 4–5 latach współpracy i po tym, ile mu naprawdę pomogłem, to wszystko zostanie załatwione inaczej – osobiście, przez samego Dominika, a nie tylko w otoczeniu jego brata – powiedział.
Jeszcze w trakcie sezonu nic nie zapowiadało takiej zmiany w relacji Kępa-Kubera. Teraz na jaw wychodzą jednak nowe fakty, a ten pierwszy wyjawił choćby to, iż zawodnik przestał się do niego odzywać.
– Na rozmowie, która odbyła się po powrocie z Mediolanu, Dominik praktycznie się do mnie nie odezwał. Wypowiadał się tylko w radiu, choćby przed obozem na Majorce. A to był właśnie moment, w którym mógł otwarcie powiedzieć, iż chce odejść – opowiadał prezes Motoru.
