Kubica: COTA przypomniała mi pierwszą wygraną w F1

5 godzin temu



Robert Kubica opowiedział o swoim zwycięstwie na Circuit of the Americas i przyznał, iż już spogląda w przyszłość i na kolejne 24h Le Mans.

Ponad miesiąc temu Robert Kubica sięgnął po swoją pierwszą wygraną w Długodystansowych Mistrzostwach Świata, zostając trzecim kierowcą w historii, który wygrywał i w F1 i WEC.

„To był świetny dzień, nie tylko dla nas jako załogi hypercara #83, ale również ze względu na zwycięstwo Charlesa na Monzy. To drugie mogę sobie tylko wyobrażać, bo nigdy nie stałem na najwyższym stopniu podium na Monzy, zwłaszcza jako kierowca Ferrari, ale musi być to coś szczególnego” – mówi Robert Kubica w rozmowie z motorsportweek.com.

„Wracając do mnie, do nas, to powiedzmy, iż to było wielkie osiągnięcie i coś, co z emocjonalnego punktu widzenia było dużą ulgą” – dodał Polak.

Robert pokusił się choćby o interesujące porównanie.



„To było dokładnie to samo uczucie co w 2008 roku, gdy wygrałem mój pierwszy wyścig Formuły 1. Od razu chciałem kolejnej wygranej. W tym kontekście były to zatem podobne, szczególne emocje” – mówi Robert.

Polak przyznaje jednak, iż zwycięstwo na COTA było pewną nagrodą pocieszenia za 24h Le Mans, w którym AF Corse #83 walczyło o zwycięstwo aż do awarii na 4 godziny przed końcem rywalizacji.

„Le Mans to najważniejszy wyścig nie tylko świata endurance, ale ogólnie motorsportu. Z mojej perspektywy to jeden z najtrudniejszych wyścigów na świecie. Byłem zadowolony, iż mieliśmy w nim potencjał na zwycięstwo, ale z drugiej strony, o ile mieliśmy już do niego wszystkie składniki, to dobrze byłoby po nie sięgnąć” – mówi Kubica.

„W przeszłości, gdy ścigałem się w Le Mans, słyszałem wiele historii o tym, jak szczególny jest to wyścig. Ale w duchu myślałem sobie, iż to wyścig jak każdy inny. Ale myliłem się. Od kiedy zadebiutowałem w Le Mans w 2021 roku, naprawdę czuję, iż to wyścig jedyny w swoim rodzaju. I nie jest ważne, czy jedziesz na niego pierwszy czy 10 raz – zawsze szanujesz to wyzwanie i zawsze będzie ono unikatowe. I w przeciwieństwie do innych serii, ten odbywa się raz w roku” – dodaje Robert.



Po wyścigu na COTA, przyszedł bardzo słaby dla AF Corse #83 wyścig na torze Fuji, gdzie nie poszło praktycznie nic. Począwszy od kraksy, spowodowanej przez Roberta.

„Nie byłem dumny z tego, co się stało. Prawda jest taka, iż za mały błąd, zapłaciliśmy dużą cenę. I chodziło nie tylko o nasz samochód, ale fakt, iż zamieszane było również auto #51. Byłem bardzo zaskoczony tym, jak łatwo zablokowały się koła. Potem byłem już tylko pasażerem. Nie spodziewałem się tego, ale też nie doceniłem kilku czynników, które wpłynęły na to zablokowanie. Jestem zwykle bardzo surowy dla siebie i nie byłem dumny z tego co się stało. Wyciągnąłem wnioski i mam nadzieję, iż nie powtórzę tego błędu” – mówi Kubica.

Robert jest w tym sezonie zawodnikiem niefabrycznego Ferrari 499P. Jak przebiega kooperacja z autami niefabrycznymi?

„Zadajemy pytania, rozmawiamy z innymi kierowcami, otrzymujemy informacje. Liczy się doświadczenie i odczucia. Więc tak, mamy informacje z aut fabrycznych, używamy ich i staramy się wydobywać ich jak najwięcej. Ale koniec końców nic nie zastąpi doświadczenia na torze. A żeby je zdobyć, trzeba się ścigać” – mówi Robert Kubica.

„Z punktu widzenia wyścigów, oczywiście musimy się szanować, choćby o ile nie jesteśmy w tym samym zespole” – dodaje Polak.

Na podstawie: motorsportweek.com



Idź do oryginalnego materiału