Krzysztof Głowacki odpowiedział na słowa Artura Ostaszewskiego, który sugerował iż zawodnik napluł w twarz osobom zarządzającym organizacją Strife.
W ostatnich dniach głośno zrobiło się po tym jak Artur Ostaszewski, dyrektor sportowy organizacji Strife głośno wyraził swoje niezadowolenie z postawy Krzysztofa Głowackiego. Znany głównie ze swojej pracy managerskiej Ostaszewski stwierdził, iż mieli dogadane wszelkie szczegóły występu byłego mistrza świata WBO na najbliższej gali Strife. Dyrektor sportowy dodał, iż walka nie dojdzie do skutku, gdyż raczkujący w MMA pięściarz swą decyzją napluł im w twarz.
Michał Tuszyński, który przeprowadził rozmowę z Ostaszewskim postanowił zaprosić do studia Krzysztofa Głowackiego, tak aby kibice mogli poznać historię także drugiej ze stron. Główka udzielił wywiadu i odpowiedział na słowa Artura Ostaszewskiego.
– Nie chcę ubliżać Arturowi, ale nie powinien tak mówić. Ja przy żadnej rozmowie o walce, przy żadnych negocjacjach nie byłem. Rozmawiałem z pewnymi osobami, przede wszystkim żadnego kontraktu na walkę nie podpisałem, ale mniejsza o to.
Krzysztof Głowacki wyraźnie podkreślił, iż od początku celował w umowę z Tomaszem Babilońskim i miał chęć występów dla organizacji Babilon MMA.
– Wiedzieli wszyscy, iż moim głównym celem jest Tomek Babiloński, iż mam walczyć w MMA u Babilona. Miałem w sobotę czy w niedzielę spotkanie, to po co oni robią konferencję z moim udziałem w poniedziałek skoro wiadomo było, iż jak Tomek nie pozwoli to nie zawalczę na Strife. Ja docelowo chciałem walczyć u Tomka, nigdy walk nie odmawiam. Mówili „dobra, dobra wszystko ogarniemy”, ogarnęli a później wszystko zrzucili na mnie, iż to ja naplułem im w twarz.
Z wypowiedzi Główki wynika, iż mógłby zawalczyć dla organizacji Strife jedynie gdyby Tomasz Babiloński wyraził zgodę na taki występ. Ostatecznie zatem Krzysztof będzie miał ciut dłuższą przerwę od startów i wróci do klatki dopiero na gali Babilon MMA.