Ostatnie tygodnie zdecydowanie nie należą do najłatwiejszych dla ekipy z Emirates Stadium. Arsenal w dwóch ostatnich ligowych meczach zdobył tylko punkt. Najpierw uległ na wyjeździe Bournemouth 0:2, a potem na własnym boisku zremisował 2:2 z Liverpoolem, mimo iż dwukrotnie w tamtym meczu prowadził. Do tego dochodzą kłopoty zdrowotne, nie ma przez cały czas choćby Martina Odegaarda. Przynajmniej jednak do zdrowia na starcie z Newcastle powrócił Gabriel i jego duet stoperów z Williamem Salibą znów był kompletny.
REKLAMA
Zobacz wideo "Najdziwniejszy mecz, który przeżywałem". Michał Potera po szalonym spotkaniu z PSG Stalą Nysa
Newcastle od dawna nie wygrało. Aż przyjechał Arsenal i...
Co do Newcastle, na papierze był to dość dobry rywal dla "Kanonierów" na powrót do ligowego wygrywania. Przed meczem z Arsenalem nie wygrali żadnego z pięciu poprzednich starć w Premier League. Zdobyli w nich tylko dwa punkty, choć na uwagę zasługuje fakt, iż jeden z nich to pojedynek z Manchesterem City (1:1). Dla zespołu Mikela Artety był to zatem sygnał, iż na St. James Park muszą być w pełni skoncentrowani.
... przywiózł im przełamanie. Jeden gol wystarczył
Czy tacy w istocie byli? Niestety dla samych siebie nie do końca. Na przestrzeni całego meczu niezłe okazje mieli m.in. Bukayo Saka i Mikel Merino, ale ten pierwszy spudłował, a strzał drugiego zablokowała w ostatniej chwili defensywa gospodarzy. Skuteczności nie zabrakło z kolei Alexandrowi Isakowi. Szwedzki napastnik w 12. minucie wykorzystał kiepskie krycie defensywy Arsenalu i zamienił doskonałe dośrodkowanie Anthony'ego Gordona na gola głową. David Raya nie miał szans tego obronić.
"Kanonierzy" przez większość meczu dążyli do odrobienia straty, ale bili głową w mur. Najlepszą szansę miał Declan Rice, który w końcówce spudłował głową z kilku metrów. Ogólnie w całym spotkaniu londyńczyków stać było tylko na jeden celny strzał. O wiele za mało na zwycięstwo, czy choćby remis.
Kiwior przez cały czas w złej sytuacji
Newcastle wygrało 1:0 i się przełamało. Arsenal z kolei musiał trzymać kciuki z Brighton i Bournemouth, które w tej kolejce grają kolejno z Liverpoolem (na wyjeździe) i Manchesterem City (u siebie). o ile zespoły Arne Slota i Pepa Guardioli wygrają, strata Arsenalu wzrośnie do siedmiu (Liverpool) oraz ośmiu (Man City) punktów. Co się tyczy Jakuba Kiwiora, udany mecz w Carabao Cup z Preston North End (3:0 i dwie asysty Polaka) nie zmienił jego sytuacji. Całe starcie z Newcastle przesiedział na ławce rezerwowych.