Starcia "The Reds" z "The Citizens" są zawsze wielkim piłkarskim widowiskiem. Jednak w niedzielę do rywalizacji na Anfield Road oba zespoły przystępowały w zupełnie innych nastrojach. Liverpool wygrywał mecz za meczem, uciekał rywalom w Premier League, a w środę w Lidze Mistrzów ograł Real Madryt 2:0. City z kolei jest w trakcie największego kryzysu w erze Pepa Guardioli, przed tym meczem przegrało pięć z ostatnich sześciu spotkań, a ostatnio w LM zremisowało z Feyenoordem Rotterdam 3:3, mimo iż do 75. minuty prowadziło 3:0.
REKLAMA
Zobacz wideo Rodri nie zasłużył na Złota Piłkę? Żelazny: Popatrzcie sobie na Manchester City bez niego
Kryzys City trwa. Liverpool nie pozostawił wątpliwości w hicie. Guardiola nie wytrzymał
Ten mecz jednak wydatnie potwierdził, w jakiej formie są oba zespoły. Liverpool, podobnie jak w środę przeciwko Realowi Madryt, przejechał się po kolejnym rywalu ze ścisłej światowej czołówki, choćby jeżeli nie przekładało się to na szalenie wysoki wynik.
Jeszcze zanim gospodarze objęli w 12. minucie prowadzenie, mieli dwie dobre okazje, by otworzyć wynik. Najpierw jednak uderzenie Dominika Szoboszlaia obronił Stefan Ortega, a po chwili niemieckiego bramkarza uratował słupek po strzale głową Virgila van Dijka.
Ale w końcu nadeszła ta 12. minuta, gdy fantastyczną piłkę między bramkarza a obrońców City zagrał Mohamed Salah, a futbolówkę z bliska do pustej bramki skierował Cody Gakpo.
Po bramce na 1:0 kolejną szansę miał Van Dijk, ale ponownie nie trafił głową do bramki. Goście odpowiedzieli w 39. minucie niecelnym strzałem Rico Lewisa z kilkunastu metrów.
Po zmianie stron dalej dominował Liverpool, ale koncertowo psuł kolejne dobre akcje na podwyższenie wyniku. Dobre sytuacje mieli Cody Gakpo, Virgil van Dijk oraz przede wszystkim i to w liczbie mnogiej Mohamed Salah, ale tego dnia z gry nie potrafił trafić do bramki "The Citizens".
Gospodarze marnowali na potęgę, ale w 78. minucie wreszcie dopięli swego. Wtedy to Luis Diaz został sfaulowany w polu karnym przez Stefana Ortegę, a jedenastkę pewnym strzałem zamienił na gola Mohamed Salah, dla którego było to 11. trafienie w tym sezonie Premier League.
Manchester City w końcówce mógł jeszcze wrócić do gry, jednak sytuacji sam na sam z Kelleherem nie wykorzystał Kevin de Bruyne.
W doliczonym czasie gry doszło z kolei do zabawnej sytuacji. Kibice Liverpoolu zaśpiewali Pepowi Guardioli przyśpiewkę "You're getting sacked in the morning!" ("Zostaniesz rano zwolniony!"), po czym Hiszpan odpowiedział podniesieniem w górę sześciu palców - liczbą mistrzowskich tytułów zdobytych w Anglii z "The Citizens".
Liverpool pokonał na Anfield Manchester City 2:0, dzięki czemu z 34 punktami w 13 kolejkach umocnił się na prowadzeniu w Premier League z dziewięciopunktową przewagą nad Arsenalem oraz Chelsea. City poniosło szóstą porażkę w ostatnich siedmiu spotkaniach we wszystkich rozgrywkach oraz czwartą przegraną z rzędu w Premier League. Przez to drużyna Pepa Guardioli z 23 punktami jest dopiero piąta w ligowej klasyfikacji i do lidera traci aż 11 punktów.