Kosmiczne granie Hurkacza nie wystarczyło. Koniec marzeń Polaków o triumfie

1 dzień temu
Zdjęcie: Tennis TV


To był kawał świetnej gry ze strony Huberta Hurkacza, ale - niestety - nie wystarczył. Po przegranej Igi Świątek spoczywała na nim rola tego, który w finale United Cup miał podać Polsce butlę z tlenem. Tyle iż zabrał ją Taylor Fritz, który wygrał po rewelacyjnym meczu 6:4, 5:7, 7:6 i zapewnił triumf USA. Hurkaczowi na pocieszenie zostanie akcja, która może być jego wizytówką.
Dwa punkty - tyle rok temu dzieliło Huberta Hurkacza od zapewnienia Polsce historycznego triumfu w United Cup. Ale ostatecznie przegrał po dwugodzinnej walce z Niemcem Alexandrem Zverevem, a w kluczowych momentach rzucał sfrustrowany rakietą o kort. Potem razem z Igą Świątek przegrali też decydującego miksta. Kibice Biało-Czerwonych dobrze pamiętają przygnębienie 16. tenisisty świata, gdy podczas dekoracji Zverev mówił, iż to była kwestia milimetrów. Teraz robił wszystko, by się zrehabilitować, ale na ostatniej prostej się nie udało.


REKLAMA


Zobacz wideo Dlaczego Iga Świątek nie mogła grać? "W tenisie są równi i równiejsi"


Tegoroczny występ w United Cup nie był dla Hurkacza łatwy. Przegrał oba spotkania singlowe w grupie z rywalami z czołówki - Norwegiem Casperem Ruudem i Tomasem Machacem. W dwóch pierwszych spotkaniach fazy pucharowej miał rywali z bardziej odległych miejsc w rankingu - Brytyjczyka Billy'ego Harrisa i reprezentującego Kazachstan Aleksandra Szewczenko. Mający w drugiej połowie poprzedniego sezonu duże kłopoty zdrowotne Polak zrobił wtedy to, co do niego należało.
- Ostatni mecz dał mi nieco więcej pewności siebie i z każdym spotkaniem gram coraz lepiej - opowiadał przed finałem.
Tyle iż w nim po drugiej stronie stanął czwarty na liście ATP Fritz, który od końcówki poprzedniego sezonu spisuje się świetnie i w United Cup kontynuuje. Amerykanin - tak jak wrocławianin - jest bardzo wysoki i obaj bazują na mocnym serwisie. W ich pojedynkach bardzo często dochodziło więc dotychczas do tie-breaków, ale przeważnie po tych meczach Polak schodził pokonany. Wygrał z tym rywalem zaledwie raz w czterech dotychczasowych konfrontacjach. M.in. w półfinale United Cup 2023 i ich poprzednim meczu - 1/8 finału w Madrycie w poprzednim sezonie.
- Uważam, iż Hubi to wymagający rywal. Na moją korzyść działa to, iż dobrze serwuję przez cały turniej. Przeciwko niemu z pewnością będę tego potrzebował - analizował gracz z USA.


I w niedzielę długo realizował to założenie. Hurkacz nie grał źle. Ale rywal wykorzystał jego moment słabości przy stanie 2:2 w pierwszym secie. Polak uwijał się wtedy w defensywie jak mógł, ale i tak stracił podanie. Już tego nie odrobił, bo na Fritza, który grał świetnie i trafiła m.in. w linie, nie miał recepty. Pilnował swojego podania, ale w gemach Amerykanina nie był w stanie stworzyć poważnego zagrożenia. A na tak dysponowanego Fritza trzeba było czegoś więcej i dlatego po 33 minutach prowadził on 1:0 w setach.
Na początku drugiej partii Polak doczekał się wreszcie "break pointa", ale wydawało się wtedy, iż Amerykanin gwałtownie opanowało sytuację. Kilka gemów później wygrał m.in. składającą się z 26 uderzeń wymianę. W kolejnym swoim gemie serwisowym Hurkacz bił mu szczerze brawo po jednym z efektownych zagrań.
Uwijał się on stale w obronie i sztab polskiej ekipy oraz koledzy z drużyny po udanych akacjach podrywali się w górę i dopingowali po udanych zagraniach. Ale jeszcze w połowie gema dotyczyło to głównie utrzymania własnego podania. Cierpliwość 27-latka została jednak wynagrodzona. Sytuacja zaczęła zmieniać się mniej więcej od stanu 4:4. Coraz częściej Polak trafiał trudne zagrania, a polska ekipa szalała w euforii. Fritz początkowo tylko się uśmiechał albo zagryzał koszulkę żartobliwie. Ale na koniec nie było mu do śmiechu - w 12. gemie stracił podanie, które pozwoliło Hurkaczowi doprowadzić do trzeciej partii. W ostatniej akcji piłka po jego zagraniu otarła się o taśmę i spadła tuż za nią, więc Polak zgodnie z tenisową tradycją przeprosił za to.
W secie na wagę przedłużenia szans Polaków na triumf w Sydney utrzymał on rewelacyjny poziom. Role z pierwszego seta się odwróciły - to on atakował, a Fritz się bardzo bronił w swoich gemach przed "breakiem". Przez długi czas jednak nikt podania nie stracił, ale rola showmana należała do Hurkacza. Popisał się m.in. efektownym returnem z ostrego kąta. Ale prawdziwie kosmiczne granie zaprezentował w dziewiątym gemie, gdy wygrał akcję, uderzając piłkę na leżąco.


Wielki pech jego i Polaków polega na tym, iż Fritz zachował czujność do końca i przebudził się w kluczowym momencie, czyli tie-breaku, którego wygrał 7-4. Polska przegrała zatem finał United Cup niezależnie od wyniku meczu mikstów.
Idź do oryginalnego materiału