Koniec serii w Ekstraklasie! Potężny cios w walce o utrzymanie

3 tygodni temu
Pięć - tyle meczów bez porażki miał Śląsk Wrocław w Ekstraklasie w ostatnich tygodniach. Przez to zespół Ante Simundzy był coraz bliżej bezpiecznej strefy i liczył na podtrzymanie dobrej passy w domowym starciu z GKS-em Katowice. Tak się jednak nie stało, a Aleks Petkow znów pokonał Rafała Leszczyńskiego, umieszczając piłkę we własnej bramce.
To była 19. minuta spotkania we Wrocławiu, a kibice Śląska mogliby powiedzieć, iż całkiem niedawno już coś takiego widzieli. A konkretniej w starciu z Cracovią. Mateusz Kowalczyk z GKS-u Katowice zabawił się z dwoma-trzema rywalami, a potem dośrodkował piłkę w pole karne Śląska. Tam na nią czekał Lukas Klemenz, ale obrońcę GKS-u ubiegł Aleks Petkow, umieszczając piłkę we własnej bramce. W ten sposób zespół Rafała Góraka objął prowadzenie w kluczowym meczu 29. kolejki Ekstraklasy.


REKLAMA


Zobacz wideo Kto zostanie nowym trenerem Legii Warszawa? Kosecki: Urban, Magiera i Berg to trzy super kandydatury


Czytaj także:


To była 15. minuta meczu Barcelony. Szczęsny się nie popisał


Od początku marca i porażki 1:3 z Legią Warszawa, Śląsk Wrocław odnosił dużo lepsze wyniki. W tym czasie drużyna Ante Simundzy wygrała 4:1 ze Stalą Mielec, 3:1 z Lechem Poznań i 4:2 z Cracovią, a także zremisowała 1:1 z Pogonią Szczecin i Motorem Lublin. Po pokonaniu Cracovii Śląsk awansował na przedostatnie miejsce kosztem Stali Mielec.
Ostatnio GKS nie mógł się pochwalić najlepszą serią, jeżeli chodzi o ligowe mecze na wyjeździe. 8 lutego br. GKS wygrał 2:1 z Rakowem Częstochowa, a potem przegrywał z Motorem Lublin (2:3), Jagiellonią Białystok (0:1), Widzewem Łódź (0:1) i Pogonią Szczecin (0:4).


Czytaj także:


Deco odpalił petardę ws. przyszłości Szczęsnego! "Na pewno"


Śląsk podszedł do tego meczu ze sporym osłabieniem, bo w kadrze nie było Petra Schwarza. Kapitan Śląska przeszedł operację po tym, jak doznał poważnej kontuzji w trakcie spotkania z Cracovią.
Jeden celny strzał Śląska Wrocław i koniec dobrej serii
GKS dobrze się prezentował na początku meczu, zwłaszcza w kontekście pressowania rywala. Było też sporo dośrodkowań, np. ze strony Bartosza Nowaka. Śląsk wyglądał niezbyt dobrze w środku pola. Rafał Leszczyński bronił strzały Nowaka czy Sebastiana Bergiera. Z kolei Śląsk nie oddał żadnego celnego strzału. Drugi cios w kierunku Śląska padł w 43. minucie po rzucie rożnym. Oskar Repka nie był należycie pilnowany przez przeciwników, a pomocnik katowiczan uderzył piłkę głową w przeciwległy róg bramki.


Zobacz też: Media: Legia ma kandydata do zastąpienia Feio. Sensacyjne nazwisko
W samej końcówce pierwszej połowy gola kontaktowego mógł strzelić Arnau Ortiz, ale Dawid Kudła nie został pokonany. Po przerwie Śląsk wyraźnie przejął inicjatywę, a GKS oddał rywalowi piłkę, skupiając się na defensywie i czekając na kontrataki.
Po stronie Śląska szanse na gola mieli Serafin Szota czy Ortiz, ale brakowało tam odpowiedniego wykończenia. Ostatecznie gospodarze oddali tylko jeden celny strzał na bramkę GKS-u i przegrali 0:2. W ten sposób zakończyła się bardzo dobra seria wrocławian. Śląsk może spaść na ostatnie miejsce, o ile Stal Mielec pokona Górnika Zabrze.
Z kolei GKS Katowice awansował na siódme miejsce z 42 punktami, ale może zostać wyprzedzony przez Górnika i Widzew Łódź. Beniaminek jest coraz bliżej zapewnienia sobie utrzymania w Ekstraklasie na parę meczów przed końcem sezonu.
Idź do oryginalnego materiału