We wtorek w Dosze doszło do polskiego pojedynku w ramach imprezy WTA 1000. W drugiej rundzie zagrały ze sobą Magda Linette (36. WTA) i Magdalena Fręch (28.). Trudno było wskazać faworytkę. Wiele przemawiało za Fręch z racji wyższej dziś pozycji w zestawieniu WTA czy lepszych wyników na początku sezonu.
REKLAMA
Zobacz wideo Konflikt Igi świątek z Danielle Collins? Wesołowicz: To jednostronny beef
Z drugiej strony to jednak Linette wygrała ich ostatnie spotkanie rozgrywane w lipcu w finale w Pradze. Wtedy była górą 6:2, 6:1. To pierwszy polski finał na poziomie WTA w historii.
W Katarze lepiej w mecz weszła Magdalena Fręch. Grała odważnie, starała się przejmować inicjatywę, nie czekała, co zaproponuje rywalka. W efekcie gwałtownie prowadziła 3:0 po dwóch przełamaniach.
Linette zagrywała z kolei zbyt nerwowo, mało precyzyjnie. I choćby gdy trochę poprawiła celownik, co jaki czas zdarzały jej się takie błędy, jak w ósmym gemie. Linette miała wtedy otwarty kort, a mimo to wyrzuciła znacznie bekhend i nie wykorzystała szansy na przełamanie. - Ulala! - padło z ust komentatorów Canal+ Sport, którzy nie mogli uwierzyć, co zrobiła nasza tenisistka.
Linette - Fręch. Z 3:5 na 7:5
Fręch obroniła się wówczas, wyszła na 5:3. Wygrała bardzo długiego gema, w którym rozegrały aż 16 punktów. Chwilę później doczekała się piłki setowej. Wydawało się, iż wszystko zmierza w pozytywnym dla niej kierunku, ale nagle stanęła. Wycofała się za końcową linię, pozwoliła Linette przejąć inicjatywę.
Starsza z tenisistek nie zmarnowała tej okazji. Zaczęła częściej trafiać agresywnymi zagraniami. Poprawiła serwis i ze stanu 3:5 wygrała pierwszą partię wynikiem 7:5. Generowała większą moc w uderzeniach, zaskakiwała rodaczkę skrótami. Po godzinie gry prowadziła 1:0 w setach.
Druga partia to w dalszej części rollercoaster. Lepiej zaczęła Linette, od wyniku 2:0. Zdobyła aż sześć gemów z rzędu. Wyglądała na zawodniczkę, której już nic nie zatrzyma w drodze po trzecią rundę. Chwilę później jednak to Fręch zagrała tak, jak na początku meczu - odważniej, agresywniej. Rozrzucała Linette po korcie i zrobiło się po 3:3.
Czytaj także: Wielka zemsta Sereny Williams
Drugi set trwał także godzinę i także skończył się wynikiem 7:5, ale dla Magdaleny Fręch. Pozostała nieco bardziej precyzyjna w końcówce, miała więcej cierpliwości i doprowadziła do decydującej partii. Pomógł jej także serwis, bo częściej trafiała pierwszym podaniem. Zwłaszcza wtedy, gdy tego najbardziej potrzebowała, gdy przy stanie 5:4 i 30:15 Linette była dwie piłki od wygrania całego meczu.
Teraz z Martą Kostiuk
W trzecim secie obie tenisistki pilnowały własnych podań, bardzo skutecznie serwowały. To nie trwało jednak długo, bo przy stanie 3:2 Magdalenie Fręch zabrakło trochę precyzji. Popełniła kilka błędów, bo próbowała zdominować rywalkę, ale to skończyło się dla niej źle. To oznaczało przełamanie i 4:2 dla Magdy Linettte.
W przerwie trener Fręch Andrzej Kobierski mocno gestykulował, przekazując wskazówki swojej tenisistce. To podziałało, bo gwałtownie odrobiła stratę i było 4:4.
W dziewiątym gemie podobnie jak w pierwszym secie, Magdzie Linette przydarzył się spory błąd w ataku. Miała piłkę w górze przy siatce, ale nie trafiła w kort. - Ojojoj. To kiks tego spotkania. jeżeli Linette przegra, to nie ma możliwości, będzie wracać do tego punktu - usłyszeliśmy od komentatorów.
Jednak to Linette wyszła na 5:4, a komentujący raz jeszcze słusznie zauważyli: - To jest wojna nerwów, proszę państwa. Obie tenisistki walczyły zaciekle o każdy punkt. Dawały z siebie wszystko, by awansować pierwszy raz do 1/8 finału w Dosze. Gdy wydawało się, iż czekają nas jeszcze kolejne gemy, nagle Fręch została przełamana i tak zakończyło się to spotkanie. Linette w całym meczu więcej ryzykowała i to się opłaciło.
W trzeciej rundzie w Dosze rywalką Magdy Linette będzie Ukrainka Marta Kostiuk, która niespodziewanie pokonała Coco Gauff 6:2, 7:5. Transmisje w Canal+Sport, relacje w Sport.pl.