Klęska reprezentacji Polski. Lijewski już czeka na wyrok. "To nas zabiło"

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


- Oczywiście, iż się obawiam - przyznaje Marcin Lijewski, o którego dalszej przyszłości w roli trenera reprezentacji Polski zdecydują niedługo prezes i zarząd ZPRP. Legenda kadry wskazuje też, co jego zdaniem przesądziło o fatalnym wyniku jego drużyny w niedawnych mistrzostwach świata. Ma również apel - do kibiców i dziennikarzy.
Polscy piłkarze ręczni w tych mistrzostwach świata pokazali dwie twarze - zaczęli od ambitnej walki z faworyzowanymi Niemcami, by potem zagrać zadziwiająco słabo z Czechami i Szwajcarami, co przesądziło o tym, iż mogli potem walczyć już tylko maksymalnie o 25. miejsce. Najniższe w historii startów Biało-Czerwonych w czempionacie globu. Skąd ten spadek poziomu? Trener Marcin Lijewski wskazuje przyczynę jednym gestem. I zaskakuje nieco, gdy stwierdza, iż mimo tego rozczarowującego wyniku gra jego drużyny znacząco się poprawiła.

REKLAMA







Zobacz wideo Polska sztafeta z brązowym medalem mistrzostw Europy w short tracku. Pierwszy raz od 12 lat!



Przygotowania do MŚ nie zapowiadały dramatu. "To nas zabiło"
- Cieszę się, iż się tak licznie państwo przybyli i iż możemy porozmawiać - tak prezes Związku Piłki manualnej w Polsce Sławomir Szmal zaczął poniedziałkowe spotkanie z dziennikarzami, które miało służyć omówieniu fatalnego wyniku kadry. Siedzący obok Lijewski wyglądał wtedy raczej na przygnębionego. I trudno się dziwić - na pewno nie o takim rezultacie marzył w występie, który zamyka niemal klamrą jego dwuletnią dotychczas pracę z kadrą (objął stanowisko w marcu 2023). Potem jednak wicemistrz świata 2007 i brązowy medalista 2009 odpowiadał długo na pytania dziennikarzy dotyczące ten startu.
"Czy coś by zmienił w doborze zawodników lub w przygotowaniach do MŚ, mając obecną wiedzę o przebiegu imprezy?" - pada w pewnym momencie pytanie. - Na pewno jakieś drobne korekty można było wprowadzić, ale wyjeżdżając na mistrzostwa byliśmy przekonani, iż wzięliśmy najlepszą drużynę, jaką mogliśmy. W przygotowaniach nic bym nie zmienił, przebiegały dobrze. Dowodem był poprzedzający turniej w Płocku. Moim zdaniem zagraliśmy w nim choćby za dobrze. Dał nam trochę optymizmu - wspomina Lijewski.
A następnie wskazuje, co - jego zdaniem - przesądziło o braku awansu do dalszej fazy turnieju, w której gra toczyła się o medale. I o niezrealizowaniu celu postawionego przed drużyną przez Szmala przed rozpoczęciem MŚ, a nim były miejsca 9-14.
- Szkoda tych niewykorzystanych sytuacji w kluczowych meczach. Tak naprawdę błędy techniczne wyrzuciły nas z tego turnieju. W większości to były wyrzucone piłki. To nas zabiło. Kwestia jednej zgubionej piłki czy jednej nierzuconej bramki, niegwizdnięcia przez sędziego kroków w kluczowej akcji w spotkaniu z Czecham. Albo Czechom odgwizdałbym podparty rzut, z którego zdobyli ostatnią bramkę. Różne rzeczy mogłyby się wówczas zdarzyć - stwierdza szkoleniowiec.



"Ta piłka i waży więcej, i parzy". Lijewski jednym gestem wskazuje, co się stało z jego zawodnikami
Lijewski dodaje, iż trzeba jeszcze dokładnie przeanalizować, skąd takie namnożenie błędów technicznych, które zawodnikom na tym poziomie, nie powinny się przydarzać. Ma jednak też już wstępnie własną odpowiedź. Jego zdaniem zawodnicy nie poradzili sobie emocjonalnie.
- To sytuacje, w których te chłopaki są niezbyt często. Na pewno ciężar gatunkowy, gdy na mistrzostwach świata gra się mecz o wszystko, jest zupełnie inny niż w zwykłym meczu ligowym. W pierwszym przypadku ta piłka i waży więcej, i parzy, i wszystko jest po prostu trudniejsze. Do tego trzeba się po prostu przyzwyczaić. Tzn. meczów o stawkę na takim poziomie trzeba rozgrywać kilkadziesiąt w sezonie, a nie jeden czy dwa - punktuje szkoleniowiec.
I odnosi się też do spadku poziomu w meczach z Czechami i Szwajcarami, którzy zdecydowanie byli w zasięgu Polaków. Tu odpowiedzi udziela najpierw gestem, wskazując na głowę.
- Inaczej się gra z dobrym przeciwnikiem, kiedy nie musisz, a tylko możesz, a inaczej, gdy musisz. To zupełnie inna kategoria stresu. Do tego musimy się też zaadaptować - zaznacza.



O bardzo dużej liczbie błędów technicznych wspomina też Szmal, choć on nie podejmuje się wskazać przyczyny. Sam czeka teraz na raport od Lijewskiego z analizą występu. Wcześniej dostał od niego raport dotyczący opuszczenia drużyny podczas turnieju przez mającego kłopoty zdrowotne Kamila Syprzaka. Szmal razem z zarządem ma podjąć, czy na będącego gwiazdą kadry obrotowego nałożyć jakąś karę w związku z tym zachowaniem (związek podał, iż zawodnik zrobił to samowolnie). Formalnie decyzję o dalszej przyszłości trenera ma podjąć sam prezes, ale ten już zapowiedział, iż chce zrobić to w porozumieniu z zarządem i Radą Trenerów.
- Będziemy chcieli to zrobić jak najszybciej. Uważam, iż trzeba o takich sprawach rozmawiać i szukać jak najlepszego rozwiązania dla reprezentacji - zaznacza.


Fatalny wynik tuszuje dobrą grę? "Tu niewykorzystane sytuacje mszczą się podwójnie czy potrójnie"
Lijewski formalnie ma dwa tygodnie od zakończenia MŚ na przekazanie raportu z turnieju. Jego kontrakt obowiązuje do 2028 roku.
- Czy się obawiam oceny zarządu? Oczywiście, iż tak. Muszą podjąć odpowiedzialną decyzję i mam nadzieję, iż to będzie ona dla mnie pozytywna. Chciałbym wypełnić kontrakt. Nie wiem, czy będzie mi to dane, ale po takim okresie można mnie rozliczać - stwierdza.



Zaraz potem jednak przyznaje, iż po dwóch latach już można zacząć formułować pierwsze oceny jego pracy. - Wiadomo, wolałbym mieć więcej czasu. Na razie mam tyle, ile mam. Robimy co możemy, by było lepiej. Ja uważam, iż jest. Dołóżmy do tego zespołu dwóch-trzech ludzi, którzy potrafią rzucić z drugiej linii i będzie jeszcze lepiej. Nie ukrywam, iż potrzebujemy jakości. Chłopaki naprawdę dali z siebie wszystko i są najlepsi, jakimi w tej chwili dysponujemy, ale im więcej będzie świeżej krwi i im większa będzie rywalizacja, tym lepiej dla zespołu - podsumowuje.
Mimo fatalnego wyniku w MŚ z pełnym przekonaniem stwierdza, iż gra drużyny poprawiła się przez te dwa lata. - Uważam, iż ten zespół jest dużo lepszy. kooperacja w obronie i z bramkarzami plus to doświadczenie, które chłopaki teraz zyskali. Zdają sobie już sprawę, iż niewykorzystane sytuacje na turnieju mistrzowskim nie tylko się mszczą, ale robią to podwójnie czy potrójnie - podkreśla Lijewski.
Lijewski z podwójnym apelem. Trudna sytuacja Szmala
Szkoleniowiec ma też apel do kibiców i dziennikarzy. Tych pierwszych prosi, by wierzyli przez cały czas w jego drużynę. Mimo iż w mediach głównie przypominane są teraz afera dotycząca Syprzaka i słaby wynik.
- Zrobiliśmy duży postęp. Zabrakło jednej bramki, jeden błąd techniczny mniej i bylibyśmy zupełnie gdzie indziej - argumentuje.



A następnie zwraca się do przedstawicieli mediów. - Dajcie mi czas. Naprawdę, dajcie mi czas. A tu tylko "wynik, wynik, wynik". Dajcie nam czas, by popracować, by wychować kilku młodych zawodników i nadrobić to, czego nie było przez kilka lat - przekonuje.
Dla Szmala obecna sytuacja jest trudna też z innego względu - razem z Lijewskim grał przez wiele lat w kadrze i razem odnosili w niej wielkie sukcesy. Teraz zaś ma podjąć decyzję, czy jego dawny przyjaciel z boiska ma dalej prowadzić kadrę, czy też należy go zwolnić.
- To są na pewno trudne decyzje. Obejmując to stanowisko, zdawałem sobie sprawę, iż dojdzie do takiej sytuacji, iż czasami będzie trzeba kogoś zatrudnić, a czasami - niestety - zwolnić. To niesie za sobą oczywiście konsekwencje, ale chcę być w tym przede wszystkim jak najbardziej obiektywny - zapewnia.
Pytam prezesa, jak opisałby Lijewskiego jako trenera. Wskazuje, iż ten wydaje się nawiązywać łatwo dobry kontakt z zawodnikami. - Ma też doświadczenie trenerskie nabyte wcześniej w klubach. Trudno mi ocenić jego styl pracy, bo nie byłem w drużynie przez niego prowadzonej. jeżeli chodzi o grę jego obecnego zespołu, to nie chcę mówić na razie, bo będziemy to teraz oceniać - kwituje.
Idź do oryginalnego materiału