Kiepska reklama przed ludźmi z Rakowa. Arka Szwargi poległa w Niecieczy

10 godzin temu

Jeżeli Raków Częstochowa faktycznie rozważa ponownie zastąpienia Marka Papszuna Dawidem Szwargą, to po dzisiejszym występie jego Arki Gdynia w Niecieczy chyba jeszcze dwa razy się zastanowi. Beniaminek z Trójmiasta kolejny raz poza domem wypadł beznadziejnie. Termalica przez całą rundę nie potrafiła wygrać u siebie, a tym razem zrobiła to zasłużenie i dość pewnie.

Faworytem do przejęcia schedy w Częstochowie po Papszunie jest Łukasz Tomczyk z Polonii Bytom, ale wariantem B ma być kolejna kooperacja ze Szwargą, o czym informował Kacper Tomczyk z TVP Sport. Na trybunach stadionu Termaliki obecni byli Wojciech Cygan i Artur Płatek, co zdaje się potwierdzać, iż coś jest na rzeczy.

Jeśli Raków mocno się w tym temacie waha, to teraz pewnie… waha się jeszcze bardziej. Arka pokazała bowiem totalną niemoc z przodu i nieudolność w grze defensywnej. Niesamowite, jak bardzo ten zespół różni się od meczów przed własną publicznością. Co zawodnicy Szwargi zapunktują u kibiców po zwycięstwach nad faworytami w Gdyni, to zaraz roztrwonią kolejnymi mijającymi się z celem wyjazdami – przeważnie dalekimi.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Arka Gdynia 2:0. Pierwsze domowe zwycięstwo Słoni

Termalica podbudowana sensacyjnym zwycięstwem na Łazienkowskiej idealnie podeszła do Arki, wykorzystując swoje mocne strony i słabe przeciwnika. Gospodarze chyba na dobre pogodzili się z własnymi ograniczeniami i po prostu nie próbują być kimś, kim nie są. Unikali rozgrywania od własnej bramki i raczej nie podchodzili też z wysokim pressingiem w okolice pola karnego gdynian. Dzięki temu mieli kontrolę nad fazą bronienia, będąc blisko siebie w niskim bloku i wzajemnie się asekurując. Arka atakując w takich okolicznościach nie mogła nic zrobić.

Jedyne naprawdę konkretne zagrożenie stworzyła już podczas gry w dziesiątkę, gdy po rzucie rożnym Navarro i przedłużeniu podania przez Marcjanika z bliska uderzył Gojny, ale piłkę wybił stojący na linii bramkowej Wolski.

Jeżeli Marcin Brosz może dziś na coś kręcić nosem, to na postawę zespołu po czerwonej kartce Nguiamby (całkowicie zasłużonej, sędzia Przybył wyrzucił go bez pomocy VAR-u). Słonie miały problem, żeby uspokoić mecz, aż za bardzo zaczęły szukać gry na czas i wytrącania rywala z rytmu, zamiast go trochę zabiegać. To udało się dopiero na sam koniec, gdy Krzysztof Kubica w popisowy sposób skorzystał z podania Damiana Hilbrychta i mimo faulu Hermoso nawinął Hiszpana, a potem z pomocą rykoszetu od Marcjanika rozstrzygnął rywalizację.

Zapolnik lepszy niż Espiau

Hilbrycht asystował także przy pierwszym golu. Kluczem w tej akcji okazało się poślizgnięcie Kocyły, dzięki czemu zrobiło się miejsce. Wahadłowy Termaliki mógł przyspieszyć, podał do Kurzawy, a ten uderzył tak, iż nie było czego zbierać. Kurzawa dotychczas miałby czołową lokatę w klasyfikacji transferowych rozczarowań, ale tym razem wystąpił od początku i spełnił oczekiwania.

Arka również nisko broniła i gdy przejmowała piłkę, często z przodu biegał jedynie osamotniony Edu Espiau, który w takiej grze nie stwarza zagrożenia. W przeciwieństwie do Kamila Zapolnika, uwielbiającego rozbijać się z obrońcami. Jemu można posłać dalekie podanie i jest duża szansa, iż coś z niego zrobi, dając czas kolegom na podejście do przodu. Gdyby jeszcze na początku skorzystał ze świetnego dogrania Jimeneza, mówilibyśmy o bardzo dobrym występie.

Termalica okupiła wygraną czwartymi żółtymi kartkami Zapolnika i Kubicy, trzeba będzie kombinować ze składem, ale na tu i teraz liczy się tylko to, iż niecieczański beniaminek wstaje z kolan. Wyjście ze strefy spadkowej jest już na wyciągnięcie ręki.

W żółto-niebieskich szeregach mogą się pocieszać, iż w tym roku więcej wyjazdów już nie będzie. Dwa ostatnie jesienne mecze Arka rozegra u siebie.

Noty wkrótce.

Fot. Newspix

Idź do oryginalnego materiału