Daniel Tschofenig jest dziś najlepszym skoczkiem świata, co potwierdził w sobotę w Willingen. Austriak wygrał wietrzny, niesprawiedliwy konkurs Pucharu Świata. Z warunkami nie poradziło sobie wielu innych świetnych skoków (w tym Paweł Wąsek, który zajął 19. miejsce). A generalnie to były zawody zepsute nie tylko przez pogodę.
REKLAMA
Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę
Skocznia Mühlenkopfschanze ma punkt K na 130. metrze i HS na 147. metrze. To największy duży obiekt świata. Na takim "małym mamucie" powinniśmy dostać festiwal dalekich skoków. Gdy w 2001 roku Adam Małysz ustanawiał tam rekord, osiągając 151,5 metra, komentatorzy niemieckiego RTL-u mówili wprost: "To są loty narciarskie". Teraz żadnych lotów nie oglądaliśmy. Widzieliśmy tylko przeciętne skoki. Najlepszy Tschofenig skoczył 135,5 i 142 m. To nie były wyniki, które porwałyby komplet 23,5 tysiąca widzów.
Komplet widzów nie dostał widowiska
W sobotę zobaczyliśmy w sumie 140 skoków – 60 w kwalifikacjach, 50 w pierwszej serii konkursu i 30 w rundzie finałowej. jeżeli ani jeden z tych skoków nie był chociaż na punkt oznaczający rozmiar skoczni, to znaczy, iż jury pokpiło sprawę. Z ekipy zarządzającej sobotnimi skokami w Willingen wyszły asekuranctwo, kunktatorstwo i chyba po prostu brak odpowiednich kwalifikacji do poprowadzenia takich zawodów.
W mediach społecznościowych mocno krytykowany jest delegat techniczny Saso Komovec. To Słoweniec decydował o długości najazdu. To przez niego skoczkom brakowało takiej prędkości, dzięki której mogliby dolatywać dalej mimo wiatru mocno wpychającego ich w zeskok. Wielu zawodników musiało sobie radzić z uśrednionymi niekorzystnymi podmuchami o sile choćby powyżej 1 m/s. Dostawali za to choćby pod 20 punktów rekompensaty. Ale to nie są warunki, w których nie da się daleko latać. Wystarczyłoby tylko wydłużyć dojazd do progu. Tymczasem wysokość belki ustawionej przez jury była podobna do tej sprzed roku, a przed rokiem na Mühlenkopfschanze panowały całkiem inne warunki.
Skoki potrzebują amerykańskiego luzu
Rok temu w Willingen mocno wiało pod narty. Wówczas podmuchy przekraczały 2 m/s i skoczkom odejmowano za to choćby pod 30 punktów. Mimo iż natura pomagała, delegat techniczny Reed Zuehlke był odważny i ustawiał belkę na pozycjach numer 8, 9, 10, 11 i 12. Dziś w – podkreślmy to jeszcze raz – całkiem innych warunkach – skoczkowie ruszali z belek numer 10, 11 i 13. choćby jeżeli poziom światowej czołówki się podniósł, to nie aż na tyle, żeby dziś bać się, iż przy mocnym wietrze w plecy ktoś odleci tak bardzo, iż zrobi sobie krzywdę.
Delegat wyraźnie przestraszył się tego, co się działo na początku zawodów. Wówczas słabsi zawodnicy mieli jeszcze korzystny wiatr i potrafili go wykorzystać. Przykładem Sakutaro Kobayashi, który miał 1,02 m/s pod narty, pofrunął 146 metrów i po pierwszej serii był szósty (finalnie spadł na 25. miejsce). Najlepsi zawodnicy świata mieli problem z dogonieniem go, bo skakali z wiatrem o sile 1 m/s, ale w plecy. Z niższej lub tej samej belki.
Tak, rok temu amerykański delegat zrobił w Willingen show. Wtedy w sobotę widzowie zobaczyli 130 skoków (50 w serii próbnej, 50 w pierwszej serii i 30 w rundzie finałowej), z których aż osiem było dalszych niż 147 metrów. A ozdobą zawodów został fantastyczny rekord skoczni ustanowiony przez zwycięzcę, Johanna Andre Forfanga – aż 155,5 metra! W tamtą niedzielę też podziwialiśmy piękne loty – pięć było poza rozmiar skoczni, w tym cztery poza 150. metr.
W sumie w Willingen przez wszystkie lata mieliśmy już 40 lotów na co najmniej 150 metrów. A teraz po wielkiej nudzie z soboty trudno mieć nadzieję na choć jeden taki w tym roku.
Niestety, trudno nie zgodzić się z takimi ocenami. Amerykanin Zuehlke jest w mniejszości. On już wiele razy pokazywał, iż odwaga popłaca, iż delegat, który ją ma, daje widzom widowiska. Przykładem niech będzie choćby "poprowadzony" przez Amerykanina noworoczny konkurs w Garmisch-Partenkirchen z rekordem skoczni pobitym przez Michaela Hayboecka. Zuehkle nie boi się rekordów, a większość delegatów boi się już choćby skoków w pobliże rozmiaru skoczni. Dlatego skokami coraz trudniej się pasjonować.
Drugi konkurs w Willingen ma się odbyć w niedzielę o godz. 16.10. Poprzedzą go kwalifikacje zaplanowane na godzinę 14.30. Polskę będą reprezentować: Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki, Jakub Wolny i Piotr Żyła. Transmisje w Eurosporcie, TVN-ie i na platformie MAX. Relacje na żywo na Sport.pl.