- Ważne, iż chcemy grać w piłkę. Pokazujemy, iż potrafimy rywalizować z najlepszymi zespołami. Na pewno jeszcze czegoś nam brakuje - mówił Michał Probierz przed kamerami TVP Sport przed pierwszym gwizdkiem meczu Portugalia - Polska na Estadio do Dragao. Na trybunach stadionu w Porto zasiadło nie tylko dwa tysiące Polaków, którzy kupili bilety na sektor gości, ale co najmniej drugie tyle miało pojawić się na sektorach gospodarzy - relacjonował przed meczem Dominik Wardzichowski, dziennikarz Sport.pl. "Hej Polska gol!" - z trybun było słyszalne od samego początku.
REKLAMA
Zobacz wideo Reprezentacja Polski bez Roberta Lewandowskiego? "To już nie jest jego drużyna" [To jest Sport.pl]
W drugim meczu z rzędu w pierwszym składzie reprezentacji Polski nie pojawił się Robert Lewandowski, ale w przeciwieństwie do starcia z Chorwacją (3:3) z października, kapitana nie było choćby na ławce. Nie pojawił się na zgrupowaniu z powodu kontuzji. Jednakże nie tylko z tego powodu polscy kibice mogli obawiać się wyjazdowego spotkania z Portugalią, mając w pamięci bolesną porażkę 1:3 ze Stadionu Narodowego sprzed miesiąca. Probierz - w porównaniu do tego starcia - zdecydował się na aż siedem zmian w podstawowej jedenastce. Ósmą była nieobecność Sebastiana Szymańskiego, który wypadł z powodu kontuzji na rozgrzewce. Jego miejsce zajął Mateusz Bogusz.
Najlepsze 45 minut za kadencji Probierza. Ale brakowało najważniejszego
Gospodarze rozpoczęli bardzo spokojnie, wręcz leniwie i to Polacy stanęli przed pierwszą poważną szansą. W 11. minucie przewagę odważnym wejściem na połowę rywala zrobił Jakub Kiwior. Po rozegraniu na lewej stronie dośrodkował w pole karne, a tam całą akcję zamykał Bartosz Bereszyński, ale jego uderzenie głową skierowane było prosto w bramkarza. To powinien być groźniejszy strzał, a choćby gol!
Polacy jednak mogli się podobać. I to bardzo. Nie przestraszyli się i to oni byli stroną konkretniejszą na połowie niemrawego przeciwnika. Aktywnością wyróżniał się zwłaszcza Kacper Urbański. Poszukiwany w grze był także - jak zwykle - Nikola Zalewski. Biało-Czerwoni mieli jednak także furę szczęścia, iż żółtych kartek za ostre faule nie obejrzeli Jan Bednarek oraz Piotr Zieliński. Takowe kosztowałyby ich pauzę w poniedziałkowym meczu ze Szkocją. Bardzo dobre pół godziny rozgrywał także Bereszyński, ale on niestety musiał opuścić boisko z powodu kontuzji uda.
Natomiast patrząc na Portugalię, można było zastanawiać się, czy to jest ten sam zespół, który miesiąc temu bawił się w Warszawie. Ekipa Roberto Martineza grała wolno, bez pomysłu, leniwie. Biało-Czerwoni? Wprost przeciwnie. Wymierny dowód w postaci bramki mógł dać w 38. minucie Krzysztof Piątek, ale uderzył minimalnie obok słupka.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, z którego zadowoleni mogli być jedynie gospodarze, albowiem Polacy rozegrali - zaryzykujemy - najlepsze 45 minut za kadencji Probierza. Całkowicie zneutralizowali rywala, z którym miesiąc wcześniej mieli ogromne problemy. Do tego dołożyli kreacje w ofensywie, o czym dowodzi statystyka celnych strzałów: 3-0 na korzyść Polski. - Widać porządek na boisku, w tym zespole w końcu każdy wie, co ma robić - mówił w przerwie Artur Wichniarek w studiu TVP Sport.
Portugalia wrzuciła wyższy bieg
Pierwsze minuty po zmianie stron były dla nas bardzo trudne. Portugalczycy wyszli całkowicie odmienieni i zamknęli nas we własnym polu karnym. Mieliśmy ogromne problemy z utrzymaniem piłki. Sporo zmienił wprowadzony w przerwie do środka pola Vitinha.
To niestety zakończyło się fatalnie w 60. minucie. Rzut rożny mieli Polacy, ale - podobnie jak w Warszawie - była to woda na młyn dla Portugalii. Zieliński i Urbański pogubili się w rozegraniu, dzięki czemu z kontrą ruszył Rafael Leao. Wypuścił lewą stroną Nuno Mendesa, który dośrodkował w pole karne, a tam czekał idealnie ustawiony napastnik Milanu. Leao trzałem głową pokonał bezradnego Bułkę. Był to pierwszy celny strzał gospodarzy w tym meczu, po popisowej kontrze.
Portugalia w drugiej połowie pokazywała klasę i wrzuciła naszych obrońców na "karuzelę". W 71. minucie najpierw Neto zabawił na prawej stronie, a potem w polu karnym. Ostatecznie strzał Dalota ręką obronił Kiwiora. Sędzia podyktował rzut karny wykorzystany przez Cristiano Ronaldo. Ten zrobił to efektownie, "panenką", strzelając w środek bramki.
W ostatnim kwadransie spotkanie stało się bardzo otwarte. gwałtownie mogliśmy odpowiedzieć, bo świetną szansę miał Zalewski na spółkę z Adamem Buksą, ale zostali zablokowani. Portugalia nas za to skarciła. W 80. minucie petardę odpalił Bruno Fernandes. Uderzał z około 22 metrów, a piłka po poprzeczce wpadła do siatki. To niestety nie był koniec. Dwie minuty później na 4:0 trafił Pedro Neto. Żal było patrzeć na drużynę Probierza.
Już wtedy zostaliśmy brutalnie znokautowani, a to niestety nie był koniec. W 87. minucie ponownie trafił ponownie Ronaldo. W dodatku bardzo efektownie, przewrotką, czym ośmieszył naszą defensywę. Na murawie oraz trybunach trwała fiesta gospodarzy, a chwilę później Polacy dopięli swego i udało im się strzelić honorowego gola. Dokonał tego debiutant Dominik Marczuk. Oddał precyzyjny strzał z dystansu.
Po festiwalu strzeleckim w drugiej połowie ostatecznie Portugalia rozbiła Polskę 5:1. Nikt nie wyobrażał sobie takiego scenariusza w przerwie. O życie w Lidze Narodów zagramy w poniedziałek ze Szkocją o godz. 20.45 na Stadionie Narodowym.