Mając dziewięć punktów na koncie, Jagiellonia Białystok była już przed meczem w Celje pewna dalszej gry wiosną w Lidze Konferencji. Ale piłkarzom Adriana Siemieńca było wciąż mało, teraz chcieli oni jak najdłużej kontynuować zwycięską serię, a także wywalczyć pierwszą "ósemkę" premiowaną awansem bezpośrednio do 1/8 finału i rozstawienie w tej fazie rozgrywek. Dlatego Żółto-Czerwoni liczyli w Słowenii na czwartą kolejną wygraną w fazie ligowej, a przynajmniej kolejne punkty.
REKLAMA
Zobacz wideo Żelazny: Gdyby Zieliński zrobił selfie z Ronaldo w Neapolu, to kibice dostaliby pianę na pysku
Spiker pytał o gotowość i Darię Zawiałow. Jagiellonia zgłaszała nieprzygotowanie. Obraz nieporadności
Przed meczem lokalny DJ rozkręcał na niewypełnionym choćby w połowie stadionie Z'dezele imprezę, puszczając dyskotekowe hity. W pewnym momencie spytał nawet: "Czy w Polsce znana jest Daria Zawiałow?", ale koniec końców nie zdecydował się puścić żadnego utworu popularnej polskiej piosenkarki.
Dzięki niemu (a może "przez niego"?) na stadionie w Celje było niezwykle głośno, trudno było się komunikować choćby z osobą siedzącą tuż obok. Tuż przed przywitaniem i odczytaniem składów zapytał on jeszcze "Are you ready?!" i w sumie trudno było stwierdzić, czy to do kibiców, czy do piłkarzy.
Tuż po pierwszym gwizdku Jagiellonia Białystok mogła spokojnie zgłosić "nieprzygotowanie". Przez 25 minut zespół Adriana Siemieńca wyglądał fatalnie, nawet, pomimo iż w tym czasie w jednej akcji w słupek trafiali Darko Czurlinow i Jesus Imaz. W tyłach jednak pozwoliła gospodarzom na grę w ich lekko szalonym stylu. Jagiellonia co chwila musiała gasić pożary we własnym polu karnym, ale jednego ugasić się jej nie udało. Efekt to w pełni zasłużone 1:0 po bramce kapitana gospodarzy Davida Zeca.
Obrazkiem nieporadności Jagiellonii w pierwszej "kwarcie" spotkania była sytuacja z 22. minuty, gdy wykonując rzut wolny Jarosław Kubicki, trafił w głowę przebiegającego obok Tomasa Silvy.
Słoweńcy śpiewali "Ole!", kibice Jagiellonii pożyczyli parasole, a zza stadionu fajerwerki
Do przerwy było 1:1 po 5. golu w Lidze Konferencji Afimico Pululu, a ostatnie 20 minut pierwszej części gry pokazało, iż Jagiellonia jak najbardziej jest w stanie w Celje wygrać. Ale to było złudzenie, choćby gdy w 78. minucie na 3:2 dla Żółto-Czerwonych strzelił Kristoffer Hansen, to gospodarze wyglądali na boisku lepiej. Błyskawicznie wyrównali i Jaga musi ten punkt przyjąć za pocałowaniem ręki, bo tego dnia nie była lepsza od mistrza Słowenii.
Bo choćby gdy Celje prowadziło 2:1, mistrz Polski miał wielkie problemy z odpowiedzią. Mało tego, w okolicach 62. minuty, gdy gospodarze długo rozgrywali piłkę przy kompletnie wycofanej Jagiellonii, grupka kibiców Celje zaczęła choćby prowokować, śpiewając "Ole!". A mimo to, gdyby oba zespoły były skuteczniejsze, to spokojnie mogło się to skończyć wynikiem np. 6:5.
Co ciekawe, kibiców Jagiellonii w sektorze gości było tego dnia więcej niż ultrasów Celje. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem część z nich, przy padającym deszczu, postanowiła sobie uprzyjemnić oglądanie meczu, pożyczając parasole, które znajdowały się za stadionem. W tym momencie także zza stadionu zostały z kolei odpalone fajerwerki (autor nieznany), których także nie brakowało na boisku.
Na koniec swój kolejny moment miał wracający do Celje po kilku latach były piłkarz tego klubu - Dusan Stojinović, który spotkał się ze słoweńskimi kibicami. Dla Stojinovicia mógł być to wyjątkowy moment, aczkolwiek swojego występu do specjalnie udanych raczej nie zaliczy.
Jagiellonia coraz bliżej 1/8 finału Ligi Konferencji. Rozpoczęła wyjazdowy maraton
Jagiellonia zremisowała w Celje 3:3, ale remisu nie może traktować w kategoriach porażki. Jaga przedłużyła serię meczów bez porażki do 14, a każdy punkt w tej chwili przybliża ją do TOP8 Ligi Konferencji i bezpośredniego awansu do 1/8 finału.
Piłkarze Adriana Siemieńca rozpoczęli w ten sposób pięciomeczowy maraton wyjazdowy. Teraz na ich mapie zaznaczone są Szczecin, Grudziądz (PP) oraz Kraków (mecz z Puszczą), by na koniec zagrać na wyjeździe z Mladą Boleslav 12 grudnia. I choć Jaga jedzie już na oparach, również w Celje pokazała, iż w żadnym meczu nie należy jej spisywać na straty.