Katarzyna Kawa przyjechała do Bogoty m.in. z celem przełamania fatalnej passy. Przez niemal 1,5 roku nie była w stanie wygrać singlowego spotkania rangi WTA. I cel zrealizowała z nawiązką. Przed piątkową nocą wygrała nie tylko jeden, a aż trzy mecze, w tym wyeliminowała rozstawioną z "1" Marie Bouzkovą po emocjonującej trzysetowej walce. Dzięki temu awansowała do półfinału. A tam była faworytką do zwycięstwa.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Wyrównany pierwszy set. Kawa wytrzymała wojnę nerwów
Kawa mierzyła się z dopiero 550. w rankingu WTA Julietą Pareją. Polka jest o 327 miejsc notowana wyżej, więc nie ulegało wątpliwości, iż to ona powinna nadawać tempo rywalizacji. Mecz był jednak dość mocno opóźniony z powodu warunków atmosferycznych, a adekwatnie burzy, która nawiedziła obiekty tenisowe.
Początek był bardzo wyrównany, a każda z zawodniczek miała ten sam problem - utrzymać serwis. Tylko w czterech gemach nie było break pointów, a tych rozegrano aż 12. Ostatecznie doszło do pięciu przełamań - trzy z nich zanotowała nasza rodaczka, dzięki czemu wygrała 7:5. Co więcej, ostatni, a zarazem decydujący gem wygrała pewnie przy własnym podaniu, bo do 0.
Popis Kawy w drugim secie. Jest finał!
To zwycięstwo ewidentnie dodało jej pewności siebie i Polka zaczęła powoli dominować na korcie. Efekt? Po kilkunastu minutach Kawa prowadziła już 3:0 po dwóch przełamaniach. I choć później sama straciła serwis, to na więcej rywalce nie pozwoliła.
Grała pewniej, a przede wszystkim skuteczniej, zmuszając Amerykankę do błędów. A ta ulegała presji. I tak w gemie numer siedem Polka ponownie wywalczyła break pointa i go wykorzystała, dzięki czemu prowadziła już 5:2. Wydawało się, iż nic złego stać się jej już nie może. I faktycznie. Po chwili Kawa utrzymała podanie, wygrała 6:2 i w całym meczu 2:0. Spotkanie trwało nieco ponad dwie godziny.
Katarzyna Kawa - Julieta Pareja 7:5, 6:2.
I to zwycięstwo pozwoliło jej awansować do wielkiego finału! To spora sensacja, ponieważ 32-latka nie była choćby w gronie faworytek. Co więcej, jest pierwszą Polką, która w tym sezonie zagra w finale singlowego turnieju rangi WTA. Udało jej się więc to, z czym problem ma choćby Iga Świątek, która trzykrotnie dotarła do półfinału.
Zobacz też: "Zrozpaczona, nerwowa, sfrustrowana i zagubiona". Tak, to o Świątek.
Niezależnie od wyniku finału, Kawa już teraz może cieszyć się ze sporego awansu w rankingu WTA. W WTA Live przesunęła się już na 156. miejsce, co oznacza skok o 67 pozycji. A na tym zatrzymywać się nie musi. W przypadku zwycięstwa w Kolumbii awansuje w okolice 127. lokaty. O tym, czy tak się stanie, przekonamy się już w niedzielę 6 kwietnia po godzinie 19:00, na którą zaplanowano finał. W nim Polka zmierzy się z ubiegłoroczną zwyciężczynią Camilą Osorio, która jest turniejową "2", a zarazem 54. rakietą świata.