Jesteśmy chorzy. Oto cała prawda o polskiej piłce. Nic tylko usiąść i płakać

1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. Konrad Kozłowski / Agencja Wyborcza.pl, screen, youtube.com/@LegiaWarszawa


Śląsk Wrocław ostatni w ekstraklasie. Wisła Kraków trzecia od końca I lidze, ale Kazimierz Moskal już pożegnał się z posadą. Los Jacka Magiery wisi na włosku. Media spekulują, ile jeszcze wystarczy cierpliwości Dariuszowi Mioduskiemu do Goncalo Feio, bo Legia jest dopiero ósma w tabeli. Los pucharowiczów pokazuje, jak chora jest ekstraklasa.
29 czerwca 2017 r. przeszedł do historii polskiego futbolu. Jeszcze nigdy nasze drużyny nie rozpoczynały tego sezonu tak wcześnie. A wtedy Lech i Jagiellonia ruszyły do walki o europejskie puchary ledwie 25 dni po ostatnim meczu poprzedniego sezonu. Oczywiście nie było to specjalnie wyjątkowe. Polskie drużyny zaczynały też sezon 30 czerwca, czy 1 lipca. Rokrocznie cztery "eksportowe" polskie drużyny mają to nieszczęście, by zaczynać rozgrywki w czasie, gdy drużyny z tzw. pierwszego futbolowego świata, czyli czołówki rankingu UEFA, mają wolne.


REKLAMA


Zobacz wideo


Gra w pucharach to jest przekleństwo dla polskich drużyn
Choć nieszczęście to mało powiedziane. To jest przekleństwo. Nie ma czasu w odpoczynek, nie ma czasu w przygotowania do sezonu, nie ma czasu w wkomponowanie nowych graczy, czy na wypracowanie nowych schematów po odejściu kluczowych zawodników. Obecny sezon obrazuje to idealnie.
Mistrz Polski Jagiellonia zdołała awansować do Ligi Konferencji, ale w ekstraklasie zbytnio nie imponuje: sześć zwycięstw i trzy porażki. A najgorzej, iż - nie licząc środowego zaległego meczu z Motorem (2:0) - traci średnio dwa gole na mecz. To najgorszy bilans w lidze, identyczny ma beniaminek: Lechia Gdańsk. Ale Jagiellonia przy innych polskich pucharowiczach wygląda całkiem nieźle. Legia Warszawa jest ósma, a Śląsk Wrocław ostatni. W przypadku obu klubów już realizowane są dyskusje, czy ich trenerzy: Goncalo Feio (Legia) i Jacek Magiera (Śląsk) nie pożegnają się niedługo z posadami.
W czwartym pucharowiczu to już nastąpiło. Z pracy wyleciał Kazimierz Moskal, który był chwalony za znakomitą postawę drużyny w pucharowych eliminacjach. Ale jak to zwykle bywa: lepsza gra w pucharach skutkuje gorszą w lidze. Wisła zajmuje dopiero 16. miejsce w I lidze i choć rozegrała trzy mecze mniej niż rywale, nie sprawiło to, by szef klubu Jarosław Królewski wykazał się ufnością w kwalifikacje trenera.


Niestety, nie jest to sytuacja w polskiej lidze niezwykła. Ba, można powiedzieć, iż to normalka. Popatrzyłem na ostatnich 10 sezonów w ekstraklasie. Losy pucharowiczów nie napawają optymizmem. Weźmy trenerów. Na 40 występów polskich drużyn w pucharach z pracą jeszcze w rundzie jesiennej pożegnało się 15 szkoleniowców. Trener pucharowicza ma więc aż 37,5 procent szansy, iż nie dotrwa na stanowisku do wiosny.


Trenerzy pucharowiczów często tracą pracę jako pierwsi w lidze
Czasami byli to w ogóle pierwsi zwolnieni w lidze trenerzy. Zbyt wcześnie rozpoczęty sezon, brak normalnych przygotowań, łączenie występów w lidze z grą w pucharach odbija się często na wynikach.
Rekordzistą jest Dean Klafurić, który wyleciał z Legii już 1 sierpnia po odpadnięciu w 2018 r. w eliminacjach Ligi Mistrzów ze Spartakiem Trnawa. Pierwszym zwolnionym w trakcie sezonu trenerem był też Mariusz Rumak w 2014 r. Został wyrzucony 12 sierpnia, gdy Lech Poznań odpadł z półamatorskim Stjarnan z Islandii w eliminacjach Ligi Europy.


Tamten sezon był zresztą rekordowy. Z pracą bardzo gwałtownie pożegnało się trzech z czterech trenerów pucharowiczów. Jan Kocian z Ruchu został zwolniony 6 października, a Portugalczyk Jorge Paixao pożegnał się z Zawiszą już 30 sierpnia.
Trenerów, którzy nie umieli pogodzić gry w lidze z pucharami, najczęściej zwalniała jeszcze jesienią Legia. W sumie na 10 sezonów (właściwie dziewięć, bo w jednym Legia w pucharach nie grała) było siedem takich przypadków. W 2021 r. wyleciało jesienią aż dwóch szkoleniowców: najpierw z pracą pożegnał 25 października Czesław Michniewicz, a potem 12 grudnia zwolniony został Marek Gołębiewski.


Legia w tamtym sezonie zajęła w ekstraklasie najniższe miejsce w historii: 10. Wyrównała swój antyrekord z 1992 r. i 1936 r.
Dwóch pucharowiczów spadł z ligi zaraz potem
Tak niskie miejsce "eksportowej" drużyny na koniec sezonu wcale nie jest niczym wyjątkowym. Wspomniany wcześniej Zawisza Bydgoszcz spadł z ekstraklasy właśnie w sezonie, w którym zaliczył swój ostatni pucharowy występ. Jego "wyczyn" powtórzyła Lechia Gdańsk w okresie 2021/22. Nie brakowało też takich pucharowiczów, którzy przed spadkiem ledwo się uratowali. Na przykład: Cracovia sezon 2016/17 skończyła na 14. miejscu i na tej samej pozycji była w rozgrywkach 2021/22, a rok później ledwo się uratował Śląsk Wrocław (15. miejsce).


Średnio rzecz biorąc, to statystyczny polski pucharowicz sezon, w którym reprezentuje Polskę w Europie, kończy na szóstym miejscu i nie awansuje do kolejnych międzynarodowych rozgrywek. Na 40 występów naszych drużyn w ostatnich 10 sezonach powrót do pucharów sezon po sezonie przydarzył się 18 razy.
To jedna z przyczyn, dlaczego polskim drużynom tak trudno awansować do fazy ligowej (dawnej grupowej) europejskich pucharów. W rozgrywkach reprezentują nas coraz to nowe drużyny i przez to nie budują sobie pozycji w rankingu, który decyduje o rozstawieniu w eliminacjach. Jedyną powtarzalną drużyną jest Legia, ale i jej zdarzają się poważne wpadki, jak ta w okresie 2021/22.


Jesteśmy wyjątkową ligą w Europie
W ciągu ostatnich sezonów reprezentowało Polskę w pucharach aż 15 klubów: Legia, Lech, Ruch, Zawisza, Jagiellonia, Śląsk, Piast, Cracovia, Zagłębie Lubin, Arka, Górnik Zabrze, Lechia, Raków, Pogoń, Wisła.
Dlaczego tak się dzieje? Polska liga to jedna z najbardziej wyrównanych lig w Europie. jeżeli brać pod uwagę wycenę piłkarzy w polskiej lidze różnica między najbogatszą a najbiedniejszą drużyną, jest dużo niższa niż w Czechach, Serbii czy Chorwacji.
W dodatku polska liga jest intensywna i fizycznie wymagająca. Według badań CIES Football Observatory ekstraklasa jest na piątym miejscu w Europie, jeżeli chodzi o ligi, gdzie piłkarze najwięcej biegają.
Za sukces w pucharach drużyny płacą w lidze. I w jakieś mierze mamy w Polsce ligę wyjątkową. Tylko u nas w ostatnich sześciu sezonach było pięciu różnych mistrzów kraju. Od sezonu 2018/19 mistrzostwo zdobywały: Piast Gliwice, dwa razy Legia Warszawa, Lech Poznań, Raków i Jagiellonia. Takiej różnorodności nie ma w żadnym innym kraju Europy - od Portugalii po Kazachstan.
Idź do oryginalnego materiału