Włosi podzieleni ws. Zalewskiego po tym, co pokazał po powrocie

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Jennifer Lorenzini


Stało się! Nicola Zalewski wrócił do gry z AS Romą. W niedzielę znalazł się w kadrze na mecz z Monzą (1:1) i już w pierwszej połowie wszedł na murawę. Była to zmiana wymuszona kontuzją jego kolegi. Ostatecznie pozostał na boisku do końca i zrobił dość dobre wrażenie na mediach, choć nie wszystkich. Niektórzy zarzucają mu udział w stracie gola wyrównującego. "Ponosi winę" - czytamy.
1 września 2024 roku i mecz z Juventusem (0:0) - to wtedy po raz ostatni Nicola Zalewski pojawił się na murawie w barwach AS Romy. Później zaczęła się przepychanka z klubem. Włosi chcieli go sprzedać do Galatasaray Stambuł, dogadali się już choćby z potencjalnym nabywcą, ale weto postawił sam piłkarz. Władze Romy postanowiły go ukarać i odsunęły od składu, a także od treningów. Wahadłowy się postawił i rzekomo zagroził klubowi, iż wytoczy mu sprawę w sądzie. Nie wiadomo, czy to pod wpływem tych gróźb, ale Roma stopniowo pozwoliła na powrót Zalewskiego, najpierw do ćwiczeń z zespołem, a w niedzielny wieczór pojawił się w kadrze meczowej. Co więcej, wszedł też na plac gry!


REKLAMA


Zobacz wideo Lech Poznań walczy o mistrzostwo! Prezes wreszcie to przyznał


Nicola Zalewski w końcu zagrał! Media nie były jednomyślne, co do jego występu
Tego dnia ekipa z Rzymu mierzyła się na wyjeździe z Monzą w ramach 7. kolejki Serie A. Zalewski nie znalazł się w pierwszym składzie, ale już w 20. minucie ruszył do rywalizacji. Była to zmiana wymuszona. Kontuzji doznał Stephan El Shaarawy. Wówczas na tablicy wyników było 0:0, choć chwilę wcześniej Roma trafiła do siatki. Sędzia oraz VAR dopatrzyli się jednak spalonego.


Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:1. I choć Zalewski nie wpisał się na listę strzelców, to wydaje się, iż zaliczył dość udany występ, na co wskazują statystyki. Miał łącznie 55 kontaktów z piłką, a także 78-procentową skuteczność podań. Trzy z nich były kluczowe. Wdawał się też w dryblingi, ale te akurat nie były tego wieczora jego najmocniejszą stroną. Mimo to portal Sofascore dał mu wysoką ocenę, bo "7,1" w 10-stopniowej skali. Była to najwyższa nota spośród piłkarzy Romy, którzy weszli z ławki rezerwowych, a piąta ogólnie w drużynie.
Pozytywnie, bo na "6,5" ocenił go też włoski Eurosport. "Zanotował dobry występ jak na kogoś, kto niedawno wrócił do składu. Wszedł w ten mecz z zimną krwią. I to skutecznie. Zaprezentował kilka ciekawych zagrań" - podkreślili dziennikarze.
Nieco niżej, bo na "6" ocenił go portal giallorossi.net. "Wejście na boisko miał dobre. Pokazał kilka ciekawych zagrań. Potem jednak zaczął łatwo gubić piłki. Ogólnie jego wydajność była wystarczająca" - czytamy. I była to jedna z najwyższych not tego wieczora. Taką samą ocenę wystawił mu też portal goal.com, ale nie podał uzasadnienia.


Były pochwały, ale i krytyka
Surowiej ocenił go za to tuttomercato.web, twierdząc, iż mocno przyczynił się do straty gola. "Dobrze zaczął, ale później zbyt łatwo tracił piłki. Wziął też udział w zbiorowym horrorze, który dał wyrównanie Monzie" - napisali dziennikarze, wystawiając mu "5". Taką samą ocenę i podobne uzasadnienie podała redakcja romatoday.it. "Powrócił na murawę po kłopotach z kontraktem. W jego grze kilka się zmieniło. Dużo biegał, zaliczył kilka dośrodkowań, ale też i niecelnych podań. Ponosi winę za stratę gola" - czytamy.


Tym samym media nie były zgodne co do występu Zalewskiego. Miejmy nadzieję, iż zyska on jednak zaufanie najważniejszej osoby, a więc trenera. Niewykluczone, iż w kolejnym spotkaniu także go zobaczymy. To zaplanowano po przerwie na mecze kadry. Zalewski otrzymał powołanie na październikowe zgrupowanie, podczas którego Polska zagra z Portugalią i Chorwacją.
Idź do oryginalnego materiału